Podczas eksploracji zrujnowanego miasta, w niewielkim oddaleniu od jednego z głównych szlaków komunikacyjnych natykasz się w ślepej uliczce na zwłoki. Niby zwykła rzecz - w zasadzie widujesz martwe ciała częściej, niż żywe. Twoją uwagę przykuwa jednak co najmniej nietypowe ułożenie trupów: dwa ciała posadzone zostały przy stole naprzeciwko siebie. Na ścianie za nimi dostrzegasz wyglądający na świeżo wymalowany czerwony napis, z tej odległości nie jesteś go w stanie jednak odczytać. Zbliżając się zauważasz, że truchła... trzymają splecione palcami ręce na blacie.
- Umm... Zwłoki siłują się na rękę. Normalna sprawa.
Po chwili wahania podchodzisz do dziwacznej scenki.
- Albo to najdziwniejsza pułapka, w jaką dałem się złapać, albo... coś gorszego.
[[Zbadaj zwłoki]]
[[Zbadaj napis]]Ciało po lewej wygląda na świeże. Elementy umundurowania sugerują, że któryś z ostatnich patroli Strażników Pokoju nie poszedł zgodnie z planem. Za to trup siedzący po prawej jest stary, niemal zmumifikowany.
[[Zbadaj ciało Strażnika Pokoju]]
[[Zbadaj stare zwłoki]]Zbliżając się do ściany wiesz już, jakiego surowca użył autor do wykonania napisu.
- Krew. Bardzo oryginalnie.
[Przeczytaj napis]<cl3|.
(click: ?cl3)[//Święci polegli pierwsi
Grzesznicy przetrwali
Powiedz, którzy wygrali?//
- No proszę. To... wiersz. A mówią, że romantyzm umarł...
[Zbadaj zwłoki]<cl2|.
(click: ?cl2)[Ciało po lewej wygląda na świeże. Elementy umundurowania sugerują, że któryś z ostatnich patroli Strażników Pokoju nie poszedł zgodnie z planem. Za to trup siedzący po prawej jest stary, niemal zmumifikowany.
[[Zbadaj ciało Strażnika->Zbadaj ciało Strażnika Pokoju 2]]
[[Zbadaj stare zwłoki -> Zbadaj stare zwłoki 2]]
]]
- Strażnik, huh? Czyli jednak nie wszyscy się was boją.
Spoglądasz na wykrzywioną twarz nieboszczyka. Nie żyje prawdopodobnie od ubiegłej nocy. Pod bladą skórą odznaczają się czarne pajęczyny nabrzmiałych żył. Nabiegłe krwią oczy patrzą na ciebie z martwą nienawiścią. Usta umazane są krwią - cudzą krwią.
- Zarażony. A więc to nie morderstwo, raczej... bioasekuracja.
[[Zbadaj drugie ciało ->Zbadaj stare zwłoki 3]]
[[Zbadaj napis -> Zbadaj napis 2]]Wysuszone kobiece zwłoki ubrane są w zszarzały lekarski kitel. Są wyjątkowo dobrze zakonserwowane, raczej nie leżały do tej pory na świeżym powietrzu. Ktoś je tu specjalnie przyniósł.
- Musiała przeleżeć gdzieś parę ładnych lat. Cholera, może nawet od wybuchu...
Z boku pokrytej strzępami blond włosów głowy kobiety zieje dziura po strzale z bliskiej odległości.
- Przynajmniej umarła szybko. Nie każdy miał wtedy ten luksus.
[[Zbadaj ciało Strażnika Pokoju->Zbadaj ciało Strażnika Pokoju 4]]
[[Zbadaj napis -> Zbadaj napis 4]]Wysuszone kobiece zwłoki ubrane są w zszarzały lekarski kitel. Są wyjątkowo dobrze zakonserwowane, raczej nie leżały do tej pory na świeżym powietrzu. Ktoś je tu specjalnie przyniósł.
- Musiała przeleżeć gdzieś parę ładnych lat. Cholera, może nawet od wybuchu...
Z boku pokrytej strzępami blond włosów głowy kobiety zieje dziura po strzale z bliskiej odległości.
- Przynajmniej umarła szybko. Nie każdy miał wtedy ten luksus.
[[Zbadaj napis -> Zbadaj napis 3]]Zbliżając się do ściany wiesz już, jakiego surowca użył autor do wykonania napisu.
- Krew. Bardzo oryginalnie.
[Przeczytaj napis]<cl1|.
(click: ?cl1)[//Święci polegli pierwsi
Grzesznicy przetrwali
Powiedz, którzy wygrali?//
- No proszę. Wiersz. A mówią, że romantyzm umarł...
[[Zbadaj stare zwłoki -> Zbadaj stare zwłoki 4]]
]Zbliżając się do ściany wiesz już, jakiego surowca użył autor do wykonania napisu.
- Krew. Bardzo oryginalnie.
[Przeczytaj napis]<cl1|.
(click: ?cl1)[//Święci polegli pierwsi
Grzesznicy przetrwali
Powiedz, którzy wygrali?//
- No proszę. Wiersz. A mówią, że romantyzm umarł.
Wygląda na to, że zobaczyłeś już wszystko.
- Cóż - jaki świat, taka poezja. Ale nie wygląda mi to na jednorazowy poryw natchnienia. Może uda się znaleźć tego więcej... albo przyłapać autora w twórczym szale.
W dzienniku zadań pojawia się nowe zadanie o nazwie (link-repeat:"Stowarzyszenie umarłych poetów")[(show:?modal)].
{[
<div class="modal">
<div class="modal content">
<span class="close">
{(link-repeat: "×")[(replace: ?modal)[] ]}
</span>
Wygląda na to, że miasto doczekało się własnego wieszcza. Odszukaj inne ślady "artystycznej" działalności tajemniczego Poety.
</div>
</div>
](modal|}
[[Opuść zaułek]]
[[Wróć do instalacji z trupów]]]Wiersze nie wiersze, będą musiały poczekać. Masz parę spraw do załatwienia w innych częściach miasta. Nie wątpisz jednak, że prędzej czy później natkniesz się na kolejne inscenizacje. Przydałoby się dowiedzieć, kto za tym stoi. Chętnie zapytałbyś, co autor miał na myśli.
[Jakiś czas później...]<cl1|
(click: ?cl1)[Zjazdy na tyrolkach, którymi nierzadko połączone są dachy kamienic, to dobra okazja na rozejrzenie się dookoła. Tym razem wśród rozmytej prędkością szarości mijanych murów mignęła ci gdzieś plama czerwieni, której nie było tam wcześniej.
- Kolejny krwawy napis? Warto sprawdzić.
Po wylądowaniu kierujesz się do zaułka, w którym widziałeś czerwień. Nie przywidziało ci się - na ścianie ktoś wymalował kilka wersów. Na ziemi pod murem coś leży i domyślasz się, co to może być.
[[Podejdź bliżej]]]Odwracasz się z powrotem do trupów. Wciąż tkwią w tej samej pozycji - co w tych czasach wcale nie jest regułą. Zastanawiasz się chwilę nad przesłaniem wiersza.
[[Przechyl ręce trupów na korzyść Strażnika]]
[[Przechyl ręce trupów na korzyść lekarki]]
[[Rozwal tę chorą scenkę]]W przypływie optymizmu przechylasz szalę zwycięstwa na korzyść świeższych zwłok.
- Trzeba patrzeć na pozytywy - przynajmniej nie mamy nocy polarnej.
[[Opuść zaułek]]Twoje defetystyczne poczucie humoru daje o sobie znać, kiedy przechylasz splecione trupie dłonie na korzyść wysuszonego truchła.
- Końca świata z definicji nikt nie powinien był przeżyć. Ech, nawet to spieprzyliśmy...
[[Opuść zaułek]]Kilka machnięć kijem załatwia problem opowiedzenia się po jednej ze stron.
- E, i tak nigdy nie umiałem wstrzelić się w klucz.
[[Opuść zaułek]]- Strażnik, huh? Czyli jednak nie wszyscy się was boją.
Spoglądasz na wykrzywioną twarz nieboszczyka. Nie żyje prawdopodobnie od ubiegłej nocy. Pod bladą skórą odznaczają się czarne pajęczyny nabrzmiałych żył. Nabiegłe krwią oczy patrzą na ciebie z martwą nienawiścią. Usta umazane są krwią - cudzą krwią.
- Zarażony. A więc to nie morderstwo, raczej... bioasekuracja.
[[Zbadaj drugie ciało->Zbadaj drugie ciało 2]]Wysuszone kobiece zwłoki ubrane są w zszarzały lekarski kitel. Są wyjątkowo dobrze zakonserwowane, raczej nie leżały do tej pory na świeżym powietrzu. Ktoś je tu specjalnie przyniósł.
- Musiała przeleżeć gdzieś parę ładnych lat. Cholera, może nawet od wybuchu...
Z boku pokrytej strzępami blond włosów głowy kobiety zieje dziura po strzale z bliskiej odległości.
- Przynajmniej umarła szybko. Nie każdy miał wtedy ten luksus.
[[Zbadaj ciało Strażnika->Zbadaj ciało Strażnika Pokoju 3]]Wysuszone kobiece zwłoki ubrane są w zszarzały lekarski kitel. Są wyjątkowo dobrze zakonserwowane, raczej nie leżały do tej pory na świeżym powietrzu. Ktoś je tu specjalnie przyniósł.
- Musiała przeleżeć gdzieś parę ładnych lat. Cholera, może nawet od wybuchu...
Z boku pokrytej strzępami blond włosów głowy kobiety zieje dziura po strzale z bliskiej odległości.
- Przynajmniej umarła szybko. Nie każdy miał wtedy ten luksus.
Wygląda na to, że zobaczyłeś już wszystko.
- Cóż - jaki świat, taka poezja. Ale nie wygląda mi to na jednorazowy poryw natchnienia. Może uda się znaleźć tego więcej... albo przyłapać autora w twórczym szale.
W dzienniku zadań pojawia się nowe zadanie o nazwie (link-repeat:"Stowarzyszenie umarłych poetów")[(show:?modal)].
{[
<div class="modal">
<div class="modal content">
<span class="close">
{(link-repeat: "×")[(replace: ?modal)[] ]}
</span>
Wygląda na to, że miasto doczekało się własnego wieszcza. Odszukaj inne ślady "artystycznej" działalności tajemniczego poety.
</div>
</div>
](modal|}
[[Opuść zaułek]]
[[Wróć do instalacji z trupów]]- Strażnik, huh? Czyli jednak nie wszyscy się was boją."
Spoglądasz na wykrzywioną twarz nieboszczyka. Nie żyje prawdopodobnie od ubiegłej nocy. Pod bladą skórą odznaczają się czarne pajęczyny nabrzmiałych żył. Nabiegłe krwią oczy patrzą na ciebie z martwą nienawiścią. Usta umazane są krwią - cudzą krwią.
- Zarażony. A więc to nie morderstwo, raczej... bioasekuracja.
Wygląda na to, że zobaczyłeś już wszystko.
- Cóż - jaki świat, taka poezja. Ale nie wygląda mi to na jednorazowy poryw natchnienia. Może uda się znaleźć tego więcej... albo przyłapać autora w twórczym szale.
W dzienniku zadań pojawia się nowe zadanie o nazwie (link-repeat:"Stowarzyszenie umarłych poetów")[(show:?modal)].
{[
<div class="modal">
<div class="modal content">
<span class="close">
{(link-repeat: "×")[(replace: ?modal)[] ]}
</span>
Wygląda na to, że miasto doczekało się własnego wieszcza. Odszukaj inne ślady "artystycznej" działalności tajemniczego poety.
</div>
</div>
](modal|}
[[Opuść zaułek]]
[[Wróć do instalacji z trupów]]- Strażnik, huh? Czyli jednak nie wszyscy się was boją.
Spoglądasz na wykrzywioną twarz nieboszczyka. Nie żyje prawdopodobnie od ubiegłej nocy. Pod bladą skórą odznaczają się czarne pajęczyny nabrzmiałych żył. Nabiegłe krwią oczy patrzą na ciebie z martwą nienawiścią. Usta umazane są krwią - cudzą krwią.
- Zarażony. A więc to nie morderstwo, raczej... bioasekuracja.
[[Zbadaj napis -> Zbadaj napis 3]]Zbliżając się do ściany wiesz już, jakiego surowca użył autor do wykonania napisu.
- Krew. Bardzo oryginalnie.
[Przeczytaj napis]<cl1|.
(click: ?cl1)[//Święci polegli pierwsi
Grzesznicy przetrwali
Powiedz, którzy wygrali?//
- No proszę. Wiersz. A mówią, że romantyzm umarł...
[[Zbadaj ciało Strażnika -> Zbadaj ciało Strażnika Pokoju 5]]]Wysuszone kobiece zwłoki ubrane są w zszarzały lekarski kitel. Są wyjątkowo dobrze zakonserwowane, raczej nie leżały do tej pory na świeżym powietrzu. Ktoś je tu specjalnie przyniósł.
- Musiała przeleżeć gdzieś parę ładnych lat. Cholera, może nawet od wybuchu...
Z boku pokrytej strzępami blond włosów głowy kobiety zieje dziura po strzale z bliskiej odległości.
- Przynajmniej umarła szybko. Nie każdy miał wtedy ten luksus.
Wygląda na to, że zobaczyłeś już wszystko.
- Cóż - jaki świat, taka poezja. Ale nie wygląda mi to na jednorazowy poryw natchnienia. Może uda się znaleźć tego więcej... albo przyłapać autora w twórczym szale.
W dzienniku zadań pojawia się nowe zadanie o nazwie (link-repeat:"Stowarzyszenie umarłych poetów")[(show:?modal)].
{[
<div class="modal">
<div class="modal content">
<span class="close">
{(link-repeat: "×")[(replace: ?modal)[] ]}
</span>
Wygląda na to, że miasto doczekało się własnego wieszcza. Odszukaj inne ślady "artystycznej" działalności tajemniczego Poety.
</div>
</div>
](modal|}
[[Opuść zaułek]]
[[Wróć do instalacji z trupów]]- Strażnik, huh? Czyli jednak nie wszyscy się was boją.
Spoglądasz na wykrzywioną twarz nieboszczyka. Nie żyje prawdopodobnie od ubiegłej nocy. Pod bladą skórą odznaczają się czarne pajęczyny nabrzmiałych żył. Nabiegłe krwią oczy patrzą na ciebie z martwą nienawiścią. Usta umazane są krwią - cudzą krwią.
- Zarażony. A więc to nie morderstwo, raczej... bioasekuracja.
Wygląda na to, że zobaczyłeś już wszystko.
- Cóż - jaki świat, taka poezja. Ale nie wygląda mi to na jednorazowy poryw natchnienia. Może uda się znaleźć tego więcej... albo przyłapać autora w twórczym szale.
W dzienniku zadań pojawia się nowe zadanie o nazwie (link-repeat:"Stowarzyszenie umarłych poetów")[(show:?modal)].
{[
<div class="modal">
<div class="modal content">
<span class="close">
{(link-repeat: "×")[(replace: ?modal)[] ]}
</span>
Wygląda na to, że miasto doczekało się własnego wieszcza. Odszukaj inne ślady "artystycznej" działalności tajemniczego Poety.
</div>
</div>
](modal|}
[[Opuść zaułek]]
[[Wróć do instalacji z trupów]]Pod murem, twarzą skierowaną do ziemi, leży ciało. Solidny, acz niekrępujący ruchów ubiór oraz ramię przewiązane białą opaską z koślawo wymalowanym symbolem gołębia nie pozostawiają wątpliwości co do profesji nieboszczyka.
- Nie sądziłem, że to kiedyś powiem, ale... oby ten też był zarażony. Bo morderstwo neutralnego kuriera to coś gorszego, niż zbrodnia. To polityka.
[[Zbadaj zwłoki kuriera]]
[[Zbadaj napis na ścianie]]Kucasz przy zwłokach i ciągniesz je za ramię, by odwrócić je na drugą stronę.
- Hm, całkiem barczysty jak na... osz, kurwa!
Odskakujesz od zwłok jak poparzony. Zamiast spodziewanej, może nieco upaćkanej krwią i brzydko wykrzywionej, ale jednak absolutnie standardowej facjaty nieboszczyka, zetknąłeś się twarzą w twarz z obrzydliwe rozszczepioną, przerażającą paszczą przemieńca.
- Komu chciałoby się męczyć z polowaniem na przemieńca tylko po to, by zrobić z niego cholerną lalkę?
[[Zbadaj napis na ścianie -> Zbadaj napis na ścianie 2]]Czytasz na głos kolejny smętny wiersz.
//W tej życia ułudzie
Nie ma człowieczeństwa
Zostali tylko ludzie.//
- Mógłby czasem napisać coś weselszego. Jakąś fraszkę, czy coś...
[[Zbadaj zwłoki kuriera -> Zbadaj zwłoki kuriera 2]]Czytasz na głos kolejny smętny wiersz.
//W tej życia ułudzie
Nie ma człowieczeństwa
Zostali tylko ludzie.//
- Mógłby czasem napisać coś weselszego. Jakąś fraszkę, czy coś...
To wszystko. Poeta znów nie zostawił żadnych śladów. Wiesz już jednak, że masz do czynienia z kimś, kto potrafi się posługiwać bronią równie zręcznie, co piórem.
[[Opuść zaułek -> Opuść zaułek 2]]Kucasz przy zwłokach i ciągniesz je za ramię, by odwrócić je na drugą stronę.
- Hm, całkiem barczysty jak na... osz, kurwa!
Odskakujesz od zwłok jak poparzony. Zamiast spodziewanej, może nieco upaćkanej krwią i brzydko wykrzywionej, ale jednak absolutnie standardowej twarzy nieboszczyka, zetknąłeś się twarzą w twarz z obrzydliwe rozszczepioną, przerażającą paszczą przemieńca.
- Komu chciałoby się męczyć z polowaniem na przemieńca tylko po to, by zrobić z niego cholerną lalkę?
To wszystko. Poeta znów nie zostawił żadnych śladów. Wiesz już jednak, że masz do czynienia z kimś, kto potrafi się posługiwać bronią równie zręcznie, co piórem.
[[Opuść zaułek -> Opuść zaułek 2]]Trzecie dzieło Poety znajdujesz jeszcze tego samego dnia, zaledwie parę ulic dalej. Słońce zaczyna chylić się ku zachodowi, musisz więc pośpieszyć się z oględzinami i zdążyć zaszyć się w jakimś schronieniu... lub przygotować na łowy.
Podchodzisz szybkim krokiem do kolejnej upstrzonej na czerwono ściany. Na chodniku przed nią siedzą trzy postacie. Przyglądasz im się uważnie, nie chcesz znowu dać się zaskoczyć. Wygląda na to, że wszystkie trzy truchła to najzwyklejsze gryzonie, rzadko już spotykane na ulicach miasta.
[[Zbadaj napis na murze]]
[[Zbadaj siedzące zwłoki]]Duże, koślawe - wyglądające na niewprawne litery układają się w krótką rymowankę.
//Na górze róże
Na dole fiołki
Czekają nas tylko
Grobowe dołki.//
- Brawo, w końcu coś na wesoło.
[[Zbadaj siedzące zwłoki -> Zbadaj siedzące zwłoki 2]]Trzy trupy zarażonych usadowione są w kółeczko na pomazanym kredą chodniku. Te zwłoki również potraktowane zostały jak lalki: jedno ciało ściska pod martwą pachą wielkiego pluszowego, acz ubłoconego misia, drugie ma zawiązany na szyi kawałek czerwonego materiału na wzór superbohaterskiej peleryny. Trzecie zwłoki, odwrócone do ciebie plecami, wyposażone są chyba tylko w kolorową czapeczkę z wiatraczkami i plecaczek w kształcie pingwina.
- Skąd on to wszystko w ogóle bierze? Najpierw prawie-mumia, strój kuriera, a teraz cholerny pingwin.
[[Przeszukaj plecaczek ->Przeszukaj plecaczek 2]]
[[Zbadaj napis na murze -> Zbadaj napis na murze 2]]Trzy trupy zarażonych usadowione są w kółeczko na pomazanym kredą chodniku. Te zwłoki również potraktowane zostały jak lalki: jedno ciało ściska pod martwą pachą wielkiego pluszowego, acz ubłoconego misia, drugie ma zawiązany na szyi kawałek czerwonego materiału na wzór superbohaterskiej peleryny. Trzecie zwłoki, odwrócone do ciebie plecami, wyposażone są chyba tylko w kolorową czapeczkę z wiatraczkami i plecaczek w kształcie pingwina.
- Skąd on to wszystko w ogóle bierze? Najpierw prawie-mumia, strój kuriera, a teraz cholerny pingwin.
[[Przeszukaj plecaczek]]
[[Poszukaj schronienia na noc]]Nachylasz się nad trupem, by sięgnąć do plecaczka i przeszukać jego zawartość. Trącasz ręką pokrytą krwawymi wybroczynami głowę i zanim zdążysz zareagować, gryzoń zaciska łapska na twoim ramieniu. Szarpie, wytrącając cię z równowagi. Przewracasz się na zarażonego, a jego kłapiącą wściekle szczękę udaje ci się zatrzymać zaledwie centymetry od własnej twarzy. Siłujesz się chwilę z potworem, by ostatecznie wyzwolić się z jego uścisku i odskoczyć w bok.
Gryzoń nie rzuca się za tobą, wyciąga jedynie obleczone szmatami łapska i bezskutecznie próbuje cię dosięgnąć, porykując żałośnie. Wiatraczek na jego czapeczce kiwa się na boki. Wygląda na to, że zarażony jest w jakiś sposób przytwierdzony do podłoża.
- Uch... Dobra, koniec tej szopki. Czas znaleźć tego zawszonego romantyka i powiedzieć mu, co myślę o takich interakcjach z odbiorcą.
[Zabij zarażonego]<cl1|.
(click: ?cl1)[Wprawnym ruchem zagłębiasz ostrze w czaszce potwora, nie oszczędzając kolorowej czapeczki. Ciało nieruchomieje. Plecaczek okazuje się być pusty.]
[[Poszukaj schronienia na noc]]Zastanawiasz się, gdzie przeczekać noc, kiedy uświadamiasz sobie, że Poeta jednak zostawił po sobie jakiś ślad.
- Hmmm. Każdy wiersz znalazłem w miejscu widocznym z któregoś z głównych szlaków prowadzących do garażu podziemnego. I tak muszę przeczekać gdzieś noc, więc zobaczmy, czy Grzybiarze będą chętni do pogawędki o sztuce...
Dziennik zadań zostaje (link-repeat:"zaktualizowany.")[(show:?modal)]
{[
<div class="modal">
<div class="modal content">
<span class="close">
{(link-repeat: "×")[(replace: ?modal)[] ]}
</span>
Podejrzewasz, że Poetą może być ktoś z Grzybiarzy - grupy zajmującej się uprawą grzybów w starym podziemnym garażu. Udaj się tam i zdobądź nowe informacje.
</div>
</div>
](modal|}
[[Idź go garażu podziemnego]]Duże, koślawe - wyglądające na niewprawne litery układają się w krótką rymowankę.
//Na górze róże
Na dole fiołki
Czekają nas tylko
Grobowe dołki.//
- Brawo, w końcu coś na wesoło.
[[Poszukaj schronienia na noc]]Nachylasz się nad trupem, by sięgnąć do plecaczka i przeszukać jego zawartość. Trącasz ręką pokrytą krwawymi wybroczynami głowę i zanim zdążysz zareagować, gryzoń zaciska łapska na twoim ramieniu. Szarpie, wytrącając cię z równowagi. Przewracasz się na zarażonego, a jego kłapiącą wściekle szczękę udaje ci się zatrzymać zaledwie centymetry od własnej twarzy. Siłujesz się chwilę z potworem, by ostatecznie wyzwolić się z jego uścisku i odskoczyć w bok.
Gryzoń nie rzuca się za tobą, wyciąga jedynie obleczone szmatami łapska i bezskutecznie próbuje cię dosięgnąć, porykując żałośnie. Wiatraczek na jego czapeczce kiwa się na boki. Wygląda na to, że zarażony jest w jakiś sposób przytwierdzony do podłoża.
- Uch... Dobra, koniec tej szopki. Czas znaleźć tego zawszonego romantyka i powiedzieć mu, co myślę o takich interakcjach z odbiorcą.
[Zabij zarażonego]<cl1|.
(click: ?cl1)[Wprawnym ruchem zagłębiasz ostrze w czaszce potwora, nie oszczędzając kolorowej czapeczki. Ciało nieruchomieje. Plecaczek okazuje się być pusty.]
[[Zbadaj napis na murze -> Zbadaj napis na murze 2]]Bywałeś tu już wcześniej. Posępna bryła garażu dzieli się na dwie części: naziemną, mieszkalną oraz podziemną, w której mieszczą się uprawy. Jednak już na parterze, przekraczając próg strzeżonej bramy, czujesz wyraźnie wilgotny, ziemisty zapach grzybów. Kręcisz się chwilę po ogólnie dostępnej części budynku, próbując delikatnie wybadać temat. W końcu, przechodząc obok grupki młodych ludzi zajmujących się oczyszczaniem i sortowaniem wielkiej sterty grzybów, wyłapujesz urywek prowadzonej przez nich rozmowy.
(css: "color: green;")[- ...ale zabawne? Chcesz być zabawna, to zacznij wymyślać dowcipy. Poezja nie służy do zabawy.]
(css: "color: pink;")[- Kim ty niby jesteś, żeby decydować, do czego służy poezja?]
(css: "color: green;")[- A widziałaś kiedyś, żeby ON pisał o błahostkach?]
(css: "color: orange;")[- Wyliczanka była całkiem...]
(css: "color: green;")[- Ile razy mam wam tłumaczyć? Użył infantylnej formy, by zręcznym kontrastem z treścią uwypuklić tragedię naszej egzystencji!]
Albo ta trójka mówi o Poecie, którego szukasz, albo przegapiłeś nastanie nagłej mody na lirykę. Może go znają?
[[Podejdź do grupki przy stercie grzybów]]Kiedy podchodzisz bliżej, trio milknie i skupia się na swojej pracy. Przebieg rozmowy już to sugerował, ale teraz przekonujesz się, że to małolaty - żadne z nich nie ma więcej niż 17 lat.
[Zagaj rozmowę]<cl1|
(click: ?cl1) [- Niechcący usłyszałem waszą rozmowę. O poezji.
Nastolatki patrzą po sobie niepewnie.
(css: "color: green;")[- To tak tylko, żeby czas szybciej przy robocie leciał.]
(css: "color: pink;")[- Nie żeby nas to szczególnie interesowało...]
(css: "color: orange;")[- Ale byłoby miło, gdybyś nie wspominał o tym Suchemu.]
(css: "color: green;")[- No gratulacje geniuszu, teraz na pewno tego nie zrobi!]
[[- Suchemu?]]
[[- Nie powinniście rozmawiać o poezji?]]](css: "color: orange;")[- Suchy uważa, że to niepotrzebne.]
(css: "color: green;")[- Nie podoba mu się, że wałęsamy się po okolicy.]
(css: "color: pink;")[- Traktuje nas jak dzieci!]
[[- Ma rację. Ten Poeta to szaleniec.]]
[[- Dopóki jesteście ostrożni...]](css: "color: green;")[- Szaleniec? To wizjoner!]
(css: "color: pink;")[- Wprowadził trochę życia do tej dziury.]
- Życia? Przez układanie scenek z trupów?
(css: "color: green;")[- Ech... Kolejny, co nie rozumie sztuki...]
(css: "color: orange;")[- Ten człowiek jest wyjątkowy. To nie tylko artysta, ale też wojownik.]
(css: "color: pink;")[- Jest świetny!]
[[- Wiecie w takim razie, gdzie znajdę tego waszego idola?]](css: "color: pink;")[- Potrafimy o siebie zadbać.]
(css: "color: green;")[- Tak jak Poeta.]
(css: "color: orange;")[- Dlatego jest taki wyjątkowy. To nie tylko artysta, ale też wojownik.]
(css: "color: pink;")[- Jest świetny!]
[[- Wiecie w takim razie, gdzie znajdę tego waszego idola?]](css: "color: green;")[- Szaleniec? To wizjoner!]
(css: "color: pink;")[- Wprowadził trochę życia do tej dziury.]
- Życia? Przez układanie scenek z trupów?
(css: "color: green;")[- Ech... Kolejny, co nie rozumie sztuki...]
(css: "color: orange;")[- Ten człowiek jest wyjątkowy. To nie tylko artysta, ale też wojownik.]
(css: "color: pink;")[- Jest świetny!]
(css: "color: orange;")[- W przeciwieństwie do Suchego.]
[[- Suchego?]]
[[- Wiecie w takim razie, gdzie znajdę tego waszego idola?]](css: "color: pink;")[- Potrafimy o siebie zadbać.]
(css: "color: green;")[- Tak jak Poeta.]
(css: "color: orange;")[- Dlatego jest taki wyjątkowy. To nie tylko artysta, ale też wojownik.]
(css: "color: pink;")[- Jest świetny!]
(css: "color: orange;")[- W przeciwieństwie do Suchego.]
[[- Suchego?]]
[[- Wiecie w takim razie, gdzie znajdę tego waszego idola?]](css: "color: orange;")[- Suchy jest tu szefem.]
(css: "color: pink;")[- Nie lubi, kiedy ludzie zajmują się czymkolwiek poza spaniem, sraniem i pracą.]
(css: "color: green;")[- A zwłaszcza sztuką. Nie rozumie duchowych potrzeb. W przeciwieństwie do Poety]
[[- Wiecie w takim razie, gdzie znajdę tego waszego idola?]](css: "color: green;")[- Żartujesz? Nikt nie wie, kim jest Poeta!]
(css: "color: orange;")[- Nikt nigdy go nie przyłapał.]
(css: "color: pink;")[- Podobno pracuje w nocy. W nocy! Kozak, co?]
Nagle za twoimi plecami odzywa się gromki, poirytowany głos.
(css: "color: red;")[- Ooo, gówniarze! Imponuje wam pracowanie po nocy? A proszę, wasza mać, zapraszam na nocną zmianę do hodowli!]
(css: "color: pink;")[- Ale Suchy, my tylko...]
(css: "color: red;")[- Won! Na dół i czekać tam na mnie!]
Nastolatki wzdychają ciężko, wstają i zrezygnowane snują się w kierunku klatki schodowej. Suchy, potężny mężczyzna o gęstej czarnej brodzie, odwraca się tymczasem do ciebie.
(css: "color: red;")[- A ty coś za jeden? Kolejny amator literatury, kurwa, pięknej? A może... MOŻE SAM POETA, HĘ?]
[[- Wręcz odwrotnie. Próbuję go odnaleźć.]]
[[- A jeśli tak, to co?]](css: "color: red;")[- To nie tak prędko, kolejka jest! Ooo, gdybym tylko wiedział, który to... jeden z moch ludzi, wiesz? Mąci dzieciakom w głowach i w dupie ma konsekwencje!]
[[- Cóż, poezja sama w sobie to nie zbrodnia...]]
[[- Ta jego sztuka zrobiła się niebezpieczna. Zaczyna używać nie tylko zwłok.]]
(css: "color: red;")[- To wpakuję ci zaraz w dupę tyle grzybów, że przez resztę życia będziesz recytował odę do pieczarek. Haha! Nie, wiem, że nie jesteś Poetą. Nie jesteś stąd. A ten liryk, psia jego mać, to jeden z moich - tylko nie wiem, kurwa, który. A co, tobie też zalazł za skórę skubaniec?]
[[- Te jego układanki przestają być zabawne. Ktoś może zginąć.]]
[[- Zaciekawiła mnie jego sztuka.]](css: "color: red;")[- Sztuka? Tfu! Gówno, nie sztuka! Trupy będzie na mieście układał, nekrofil cholerny. A te trzy wrzody na mojej dupie - Petro, Eric i Nina - jeszcze łażą tego szukać. Do niedawna chodzili we czwórkę, ale ostatnio po ich koleżance znaleźliśmy tylko stopę. A, cholera. Myślałem, że się psychol znudzi, ale jednak trzeba będzie się tym zająć. Może chcesz pomóc w zdemaskowaniu tego, psia jego mać, Poety?]
[[- Jaki masz plan?]](css: "color: red;")[- Nie zbrodnia? A czy te trzy wrzody na mojej dupie - Eric, Nina i Petro - pochwaliły ci się, że jeszcze niedawno była ich czwórka? Ha! Pewnie, że nie. Z ich koleżanki została tylko stopa. Przynajmniej zbrzydły im wycieczki za bramę... Pytanie na jak długo. A, cholera. Myślałem, że się psychol znudzi, ale jednak trzeba będzie się tym zająć. Może chcesz pomóc w zdemaskowaniu tego, psia jego mać, Poety?]
[[- Jaki masz plan?]](css: "color: red;")[- Masz na myśli: ktoś jeszcze? Bo tak się skończyły wycieczki śladami poezji tych trzech wrzodów na mojej dupie - Niny, Petro i Erica. Z czwartej dziewczyny została tylko stopa... A, cholera. Myślałem, że się psychol znudzi, ale jednak trzeba będzie się tym zająć. Może chcesz pomóc w zdemaskowaniu tego, psia jego mać, Poety?]
[[- Jaki masz plan?]](css: "color: red;")[- No to nic dziwnego, że złapałeś wspólny język z tymi trzema wrzodami na mojej dupie - Niną, Petro i Ericiem. A pochwalili ci się, że ich czwarta koleżanka nie wróciła z ostatniej takiej wycieczki śladami poezji? Co?!]
- Umiem o siebie zadbać.
(css: "color: red;")[- No ty może kurwa i umiesz, ale mi po ćwierci przyszłości tego narodu została tylko prawa stopa! Nawet bez buta. A, cholera. Myślałem, że się psychol znudzi, ale jednak trzeba będzie się tym zająć. Może chcesz pomóc w zdemaskowaniu tego, psia jego mać, Poety?]
[[- Jaki masz plan?]]Stajesz u stóp obserwacyjnej wieży w momencie, gdy z jej szczytu ześlizgują się ostatnie promienie zachodzącego słońca. W połowie wspinaczki płonąca kula znika za horyzontem i miasto cichnie, ale tylko na chwilę. Gdzieś wśród ruin rozlegają się już pierwsze wrzaski wyłażących z ciemnych kryjówek obrzydliwości. Na szycie wieży zamykasz za sobą właz z poczuciem ulgi, że nic nie zdecydowało się podążyć za tobą.
Niewielkie pomieszczenie otwarte jest na wszystkie strony świata. Przy jednej z krawędzi siedzi drobny, jakby został stworzony do pełnionej roli, mężczyzna - zakładasz, że to Sambor. Odwraca się w twoją stronę i gestem zaprasza, by do niego dołączyć.
(css: "color: purple;")[- Naczelnik wspominał, że przyjdziesz. Nie był co prawda łaskaw wyjawić, po co... ale zgaduję, że w gwiazdy raczej patrzeć nie będziesz... A szkoda, dziś będzie dobrze widać Marsa.]
Sambor patrzy przez chwilę w wieczorne niebo. Potem jakby się budzi i znów zwraca się do ciebie.
(css: "color: purple;")[- O, wybacz. Ty masz zadanie do wykonania. Trzymaj, przyda ci się.]
Bierzesz od Sambora lornetkę i siadasz obok niego. Zerkasz w dół, na rozświetloną dookoła bryłę garażu. Suchy faktycznie postarał się o doświetlenie terenu. Przykładasz lornetkę do twarzy, by wyregulować ostrość.
(css: "color: purple;")[- Tylko uważaj, przyjacielu, żeby jej nie upuścić. Jak zaczynałem, to mi się zdarzyło. Wiesz, z nudów zaglądałem w okna. Jedno puste, drugie, trzecie...a tu nagle w jednym stoi przemieniec. Po prostu stoi... i patrzy prosto na mnie! Brrr, nawet dziś mam ciarki, jak to sobie przypomnę.]
Zauważył, że właśnie robiłeś dokładnie to samo? Na wszelki wypadek kierujesz przyrząd z powrotem na okolice garażu.
(css: "color: purple;")[- Ale wybacz - może moje paplanie cię rozprasza?]
[[- Nieee, mów, jeśli masz ochotę.]]
[[- Wolę pracować w ciszy.]](css: "color: purple;")[- Nie można gadać bez końca tylko do siebie, nie? Jeszcze by człowiek zwariował...]
Trudno się z tym nie zgodzić. Nagle dostrzegasz jakieś poruszenie - nabita, postawna sylwetka wtacza się powoli w krąg pomarańczowego światła dochodzącego z pochodni na dole. Wyostrzasz obraz... niestety to tylko przemieniec. Potwór staje w miejscu i zadziera głowę do góry. Wydaje ci się, że krzyżujecie spojrzenia. Mimowolnie się wzdrygasz. Nie umyka to uwadze Sambora.
(css: "color: purple;")[- A nie mówiłem? One tak robią... Czasem mam wrażenie, że specjalnie. Cóż, w końcu to byli kiedyś ludzie, dlatego są takie wredne. A może oni dalej tam są... te osoby... w środku?]
- Już dawno przestałem się nad tym zastanawiać.
(css: "color: purple;")[- Popatrz - taki przemieniec całą noc chodzi, gapi się, szuka okazji. Czy my nie robimy tego samego za dnia?]
- Czy ja wiem... To znaczy... Wiesz, może lepiej zapytaj o to tych zafascynowanych poezją małolatów. Chyba lubią takie tematy.
(css: "color: purple;")[- Och, większość ludzi tutaj jest tym zafascynowana. Tylko się nie przyznają. Ty też byś był, gdyby ostatnią ciekawą rzeczą, która się wydarzyła w twoim życiu, było pomyślne zaszczepienie grzybni pieczarki na poziomie -2.]
Nagle jedno z bocznych wyjść otwiera się bezgłośnie. Ktoś, tym razem z pewnością człowiek, trzymając się cienia, prześlizguje się wzdłuż muru w kierunku drogi prowadzącej na wschód. Niewiele myśląc wyciągasz krótkofalówkę.
[[- Suchy? Ktoś wyszedł północną bramą i poszedł w kierunku katedry. Idę za nim.]]
(css: "color: purple;")[- Ale do siebie gadać mogę, co? Wiesz... skrzywienie zawodowe.]
Zdajesz sobie sprawę, że z upragnionej ciszy nici. Skupiasz się więc na przeczesywaniu za pomocą lornetki terenu wokół garażu.
Nagle dostrzegasz jakieś poruszenie - nabita, postawna sylwetka wtacza się powoli w krąg pomarańczowego światła dochodzącego z pochodni na dole. Wyostrzasz obraz... niestety to tylko przemieniec. Potwór staje w miejscu i zadziera głowę do góry. Wydaje ci się, że krzyżujecie spojrzenia. Mimowolnie się wzdrygasz. Nie umyka to uwadze Sambora.
(css: "color: purple;")[- A nie mówiłem? One tak robią... Czasem mam wrażenie, że specjalnie. Cóż, w końcu to byli kiedyś ludzie, dlatego są takie wredne. A może oni dalej tam są... te osoby... w środku?]
- Już dawno przestałem się nad tym zastanawiać.
(css: "color: purple;")[- Popatrz - taki przemieniec całą noc chodzi, gapi się, szuka okazji. Czy my nie robimy tego samego za dnia?]
- Czy ja wiem... To znaczy... Wiesz, może lepiej zapytaj o to tych zafascynowanych poezją małolatów. Chyba lubią takie tematy.
(css: "color: purple;")[- Och, większość ludzi tutaj jest tym zafascynowana. Tylko się nie przyznają. Ty też byś był, gdyby ostatnią ciekawą rzeczą, która się wydarzyła w twoim życiu, było pomyślne zaszczepienie grzybni pieczarki na poziomie -2.]
Nagle jedno z bocznych wyjść otwiera się bezgłośnie. Ktoś, tym razem z pewnością człowiek, trzymając się cienia, prześlizguje się wzdłuż muru w kierunku drogi prowadzącej na wschód. Niewiele myśląc wyciągasz krótkofalówkę.
[[- Suchy? Ktoś wyszedł północną bramą i poszedł w kierunku katedry. Idę za nim.]]
(css: "color: purple;")[- Od piętnastu lat robimy tylko to, co potrzebne, przyjacielu. A może właśnie tego nam brakuje? Robienia tego, co niepotrzebne?]
- Na razie z rzeczy niepotrzebnych wyszła tylko kolejna śmierć.
(css: "color: purple;")[- Och, słyszałeś o tej biednej dziewczynie? Przykra śmierć. Niepotrzebna. Ale gdyby wyszła wtedy podziwiać wieczorne niebo, to winiłbyś za jej śmierć zachodzące słońce?]
Zastanawiasz się nad odpowiedzią na to dziwne i nie do końca sensowne pytanie, ale Sambor najwidoczniej zadał je retorycznie.
(css: "color: purple;")[- To oczywiste, że Suchy stara się chronić ludzi. Chce, żebyśmy przetrwali. Po prostu nie rozumie, że przetrwać, to nie to samo, co żyć. Powiedz, czy nie warto czasem poświęcić kawałka tej smutnej rzeczywistości, by zrobić miejsce dla czegoś... większego? Duchowego?]
[[- Nie. Kto traci z oczu rzeczywistość, ten nie żyje długo.]]
[[- Może masz rację. Potrzebujemy od życia czegoś więcej.]](css: "color: purple;")[- Artyści zawsze tworzyli z tego, co mieli pod ręką. A nas, zdaje się, otaczają głównie trupy.]
- Dzięki tej całej poezji jest o jednego trupa więcej.
(css: "color: purple;")[- Och, słyszałeś o tej biednej dziewczynie? Przykra śmierć. Niepotrzebna. Ale gdyby wyszła wtedy podziwiać wieczorne niebo, to winiłbyś za jej śmierć zachodzące słońce?]
Zastanawiasz się nad odpowiedzią na to dziwne i nie do końca sensowne pytanie, ale Sambor najwidoczniej zadał je retorycznie.
(css: "color: purple;")[- To oczywiste, że Suchy stara się chronić ludzi. Chce, żebyśmy przetrwali. Po prostu nie rozumie, że przetrwać, to nie to samo, co żyć. Powiedz, czy nie warto czasem poświęcić kawałka tej smutnej rzeczywistości, by zrobić miejsce dla czegoś... większego? Duchowego?]
[[- Nie. Kto traci z oczu rzeczywistość, ten nie żyje długo.]]
[[- Może masz rację. Potrzebujemy od życia czegoś więcej.]]Słyszysz ciche westchnienie Sambora.
(css: "color: purple;")[- No tak... Taki mamy świat. Szkoda, szkoda.]
Rozmowa robi się męcząca. Na dodatek kierunek, w którym podąża monolog Sambora, zaczyna napełniać cię przeczuciem, że może jednak nie powinieneś szukać Poety na dole... Kiedy, porażony tą myślą, odrywasz lornetkę od oczu, mężczyzny nie ma u twojego boku. Chcesz się odwrócić, ale nagle czujesz rozdzierający ból w lewej skroni. Siła uderzenia powala cię na ziemię i ogłusza. Nie mogąc się ruszyć, przed utratą przytomności widzisz jeszcze tylko buty Sambora, który rzuca na ziemię metalowy pręt i otwiera właz.
(css: "color: purple;")[- Dziękuję za rozmowę, przyjacielu. Była... inspirująca. Wybacz, że tak drastycznie ją urywam, ale nie tylko ty masz tej nocy zadanie do wykonania.]
[[Zamknij oczy ->Ars poetica]](css: "color: purple;")[- A więc rozumiesz. To dobrze. Dobrze...]
Rozmowa robi się męcząca. Na dodatek kierunek, w którym podąża monolog Sambora, zaczyna napełniać cię przeczuciem, że może jednak nie powinieneś szukać Poety na dole... Kiedy, porażony tą myślą, odrywasz lornetkę od oczu, mężczyzny nie ma u twojego boku. Chcesz się odwrócić, ale nagle czujesz rozdzierający ból w lewej skroni. Siła uderzenia powala cię na ziemię i ogłusza. Nie mogąc się ruszyć, przed utratą przytomności widzisz jeszcze tylko buty Sambora, który rzuca na ziemię metalowy pręt i otwiera właz.
(css: "color: purple;")[- Dziękuję za rozmowę, przyjacielu. Była... inspirująca. Wybacz, że tak drastycznie ją urywam, ale nie tylko ty masz tej nocy zadanie do wykonania.]
[[Zamknij oczy ->Licentia poetica]]Budzi cię szum krótkofalówki i dochodzące z niej okrzyki Suchego. Na zewnątrz zaczyna się już robić jasno.
(css: "color: red;")[- ... odbiór! Nosz kurwa! Lepiej bądź żywy chłopie, bo jak nie, to zapierdolę!]
Jesteś w stanie wydać z siebie tylko nieartykułowany jęk. Twoja głowa wciąż pulsuje tępym, obezwładniającym bólem.
(css: "color: red;")[- No wreszcie! Co z tobą?!]
- Aghhh... Sambor... To Sambor jest... poetą. Znokautował mnie i uciekł.
(css: "color: red;")[- Kurwa... no, ale to wiele tłumaczy.]
- Tłumaczy? Co tłumaczy?
(css: "color: red;")[- Najlepiej będzie jak sam zobaczysz. Wracaj do garażu.]
W dzienniku pojawia się nowe zadanie: (link-repeat:"Ars Poetica")[(show:?modal)]
{[
<div class="modal">
<div class="modal content">
<span class="close">
{(link-repeat: "×")[(replace: ?modal)[] ]}
</span>
Wróć do Suchego i dowiedz się, co się wydarzyło w Garażu Podziemnym po ucieczce Poety.
</div>
</div>
](modal|}
[[Wróć do Garażu -> Wróć do garażu 1]]
Dźwigasz się na nogi w pośpiechu, by nie stracić tropu podejrzanego, ale radio w twojej dłoni niemal natychmiast zgrzyta w odpowiedzi.
(css: "color: red;")[- Szybki jesteś! Aż za szybki. Właśnie miałem ci mówić... tego zostaw, to kurier. Czuwaj dalej.]
Wzdychasz. Sambor uśmiecha się przyjaźnie i w geście bezradnej solidarności wzrusza ramionami.
(css: "color: purple;")[- Noc jeszcze długa, zdążymy ze wszystkim. Ale, ale - zabrzmiałeś, jakbyś nie przepadał za naszym poetą?]
[[- Nie. To, co robi jest niepotrzebne i niebezpieczne.]]
[[- Wręcz przeciwnie. Nie jestem tylko pewien co do formy wyrazu...]]Budzi cię szum krótkofalówki i dochodzące z niej okrzyki Suchego. Otwierasz oczy. Na zewnątrz zaczyna się już robić jasno.
(css: "color: red;")[- ... odbiór! Nosz kurwa! Lepiej bądź żywy chłopie, bo jak nie, to zapierdolę!]
Jesteś w stanie wydać z siebie tylko nieartykułowany jęk. Twoja głowa wciąż pulsuje tępym, obezwładniającym bólem.
(css: "color: red;")[- No wreszcie! Co z tobą?!]
- Aghhh... Sambor... To Sambor jest... poetą.
(css: "color: red;")[- Co? Cholera jasna, myślałem, że to ty schodziłeś w nocy z wieży, bo coś zobaczyłeś!]
- Znokautował mnie... i uciekł. Nie wiem dokąd.
(css: "color: red;")[- Ech, szlag by to... Dobra, zbieraj się do kupy i złaź na dół. Pomyślimy, co dalej.]
W dzienniku pojawia się nowe zadanie: (link-repeat:" Licentia Poetica")[(show:?modal)]
{[
<div class="modal">
<div class="modal content">
<span class="close">
{(link-repeat: "×")[(replace: ?modal)[] ]}
</span>
Wróć do Suchego w garażu podziemnym, by ustalić dalszy plan działania.
</div>
](modal|}
[[Wróć do Garażu -> Wróć do garażu 2]]Suchy czeka na ciebie przy głównym wejściu, otoczony chmurą dymu z grzybowego skręta. Kiedy podchodzisz, rzuca peta na ziemię i gasi buciorem. Przygląda się twojej wykrzywionej w bólu twarzy.
(css: "color: red;")[- To cię skubaniec urządził... W takim razie może nawet spodoba ci się to, co zaraz zobaczysz. Chodź.]
Zanim zdążysz zadać jakiekolwiek pytanie, Suchy odwraca się i znika w otwartym przejściu, mijając dwóch uzbrojonych strażników. Dopiero teraz zwracasz uwagę, że o tej porze wokół bramy powinien być zdecydowanie większy ruch.
Twoje oczy przyzwyczajają się chwilę do panującego wewnątrz półmroku. Suchy zdążył rozpłynąć się w cieniach, jednak od razu wiesz, dokąd powinieneś iść. Na drugim końcu obszernego holu zebrał się pokaźny tłum. Przeciskasz się przez ściśniętych ciasno zebranych, a twoim oczom ukazuje się szokujący widok. Na podłodze pod ścianą leży rozłożone krzyżem ciało. Na murze widzisz czerwony napis. Suchy stoi obok i gestem zaprasza cię do podejścia bliżej.
(css: "color: red;")[- Proszę bardzo. Taką tu mamy od dzisiaj wystawę! Jesteś bystry, czy będziesz musiał się przyjrzeć, żeby zgadnąć, kto to?]
[[Zbadaj ciało]]
[[Przeczytaj wiersz]]Suchy czeka na ciebie przy głównym wejściu, otoczony chmurą dymu z grzybowego skręta. Kiedy podchodzisz, rzuca peta na ziemię i gasi buciorem. Przygląda się twojej wykrzywionej w bólu twarzy.
(css: "color: red;")[- No, jesteś. Chujowo wyglądasz! Nieźle cię urządził ten nasz Sambor... kogo jak kogo, ale jego to nie podejrzewałem. O pisanie wierszy to jeszcze może, ale zawsze mi się wydawało, że gość siedzi tam na górze, bo się dyga tego, co łazi na dole. Taki ze mnie, psia mać, znawca charakterów.]
- Nie boi się, noc to dla niego żadna przeszkoda. Mówił, że ma coś do zrobienia i...
(css: "color: red;")[- I?]
- I stwierdził, że go zainspirowałem.
(css: "color: red;")[- Co żeś mu nagadał? Aaa, cholera z nim. Może po prostu zostałeś jego muzą.]
- Boję się, że to będzie coś gorszego. Nie podobał mi się jego ton.
Suchy wzdycha ciężko, jakby nie spodziewał się usłyszeć niczego innego.
(css: "color: red;")[- Zawsze, kurwa, pod górkę... Narzekałem na zdechlaki, to dostałem w zamian pojebanego literata. Pewnie nie raczył cię wtajemniczyć w swoje plany? Nie? Czyli co, będziemy teraz czekać, aż wyda tomik?]
Chciałeś zaproponować, że przeszukasz jego kwaterę, ale zamiast własnych słów słyszysz za plecami cichy, niepewny głos.
(css: "color: orange;")[- S-suchy... Możesz na chwilę?]
[[Odwróć się]]
Za tobą stoi jeden z nastolatków.
(css: "color: red;")[- Czego, Petro?]
Petro patrzy na ciebie niepewnie.
(css: "color: red;")[- No? Gadaj albo znikaj.]
(css: "color: orange;")[- Chodzi o Erica i Ninę...]
(css: "color: red;")[- Nie mam teraz czasu na wasze skamlenie!]
(css: "color: orange;")[- Ale oni poszli z Samborem.]
(css: "color: red;")[- CO?! Kiedy?]
(css: "color: orange;")[- W-w nocy...]
(css: "color: red;")[- I mówisz mi o tym TERAZ?!]
(css: "color: orange;")[- Mieli... mieli wrócić rano, ale ciągle ich nie ma.]
Twoje złe przeczucia powoli przybierają konkretne kształty i wcale ci się one nie podobają. Suchy z kolei zaczyna trząść się ze złości, przejmujesz więc inicjatywę i wypytujesz chłopaka o szczegóły.
[[- Dlaczego poszli z Samborem?]]
[[- Mówili, dokąd idą? -> - Mówili, dokąd idą? 2]]
[[- Czemu nie poszedłeś z nimi?]](css: "color: orange;")[- Poeta sam do nas przyszedł, a my mieliśmy odmówić? Żartujesz? Chciał, żebyśmy zostali częścią jego dzieła! Czegoś większego, niż do tej pory. Rozumiesz? Prawdziwa, żywa sztuka!]
(css: "color: red;")[- Szlag...]
(css: "color: orange;")[- Tak powiedział! Nina i Eric od razu rzucili robotę. Bo wiecie, to było takie nasze małe marzenie, żeby... Ale mieli wrócić, zanim ktokolwiek się zorientuje.]
[[- A jednak ty odmówiłeś. Dlaczego?]]
[[- Mówili, dokąd idą?]]Chłopak wygląda na zmieszanego.
(css: "color: orange;")[- Była noc i... na zewnątrz nie jest przecież bezpiecznie.]
- Twoim kumplom jakoś to nie przeszkadzało. Wszystko robicie razem, a nagle się wyłamałeś?
(css: "color: red;")[- Kurwa, nie mamy czasu na kołysanki. Mów prawdę smarkaczu, bo cię skompostuję!]
(css: "color: orange;")[- Ja... przestraszyłem się Sambora. Był jakiś dziwny. Jak nie on. Patrzył na nas, ale... nie tak, jak się patrzy na człowieka. Wiem, jak to brzmi. Jestem tchórzem...]
- O nie, młody. Twoje przeczucie było dobre. Z Samborem jest coś mocno nie tak.
Nastolatek chyba nie spodziewał się potwierdzenia swoich obaw. Nagle zrobił się bardzo blady.
(css: "color: orange;")[- To znaczy, Nina i Eric... Czy...]
[[- Spokojnie. Do czego potrzebował ich Sambor?]]
[[- Poczekaj. Mówili, dokąd idą?]]Chłopak wygląda na zmieszanego.
(css: "color: orange;")[- Była noc i... na zewnątrz nie jest przecież bezpiecznie.]
- Twoim kumplom jakoś to nie przeszkadzało. Wszystko robicie razem, a nagle się wyłamałeś?
(css: "color: red;")[- Kurwa, nie mamy czasu na kołysanki. Mów prawdę smarkaczu, bo cię skompostuję!]
(css: "color: orange;")[- Ja... przestraszyłem się Sambora. Był jakiś dziwny. Jak nie on. Patrzył na nas, ale... nie tak, jak się patrzy na człowieka. Wiem, jak to brzmi. Jestem tchórzem...]
- O nie, młody. Twoje przeczucie było dobre. Z Samborem jest coś mocno nie tak.
Nastolatek chyba nie spodziewał się potwierdzenia swoich obaw. Nagle zrobił się bardzo blady.
(css: "color: orange;")[- To znaczy, Nina i Eric... Czy...]
[[- Spokojnie. Mówili, dokąd idą?]](css: "color: orange;")[- Sambor powtarzał tylko, że aby powstało coś wielkiego, trzeba oddać się sztuce. I, że nas... ich tego nauczy.]
(css: "color: red;")[- No pięknie. Czyli dalej nic nie wiemy.]
- Naprawdę nic nie zasugerował? Myśl, to ważne!
Petro milknie na chwilę, szukając odpowiedzi.
(css: "color: orange;")[- Kiedy wychodzili, Eric krzyknął tylko, że dziś wreszcie to oni posterują okrętem poezji. Ale on ciągle gada takie rzeczy.]
Nagle twarz nastolatka rozjaśnia jakaś nowa myśl.
(css: "color: orange;")[- My... my często myśleliśmy o tym, co byśmy zrobili, gdybyśmy byli na miejscu Poety. Wiecie, co byśmy napisali i... gdzie.]
(css: "color: red;")[- A kogo obcho...]
Uciszasz Suchego ruchem ręki.
- Mów dalej.
(css: "color: orange;")[- No więc... Eric mówił, że, ekhm, kartami jego twórczości byłyby wrota katedry.]
(css: "color: red;")[- Zmanierowany szczyl.]
- Okej. A Nina?
(css: "color: orange;")[- Ona to tak bardziej na luzie, chwaliła się, że ma śmieszny pomysł na galerię handlową.]
(css: "color: red;")[- Brzmi jak strzał w ciemną dupę.]
- Lepszy taki trop niż nic. Dobra robota, młody.
Petro kiwa smutno głową i odchodzi. Suchy nachyla się do ciebie.
(css: "color: red;")[- No dobra... Po pierwsze - rozumiem, że wybierasz się to sprawdzić?]
- Jak najszybciej.
(css: "color: red;")[- Jakoś wątpię, że ich znajdziesz. Ale obym się mylił.]
- A po drugie?
(css: "color: red;")[- Po drugie to jeszcze raz na mnie skiniesz, to zginiesz. Widzisz, ja też umiem pisać wiersze. Powodzenia.]
Zadanie (link-repeat:"Licentia Poetica")[(show:?modal)] zostaje zaktualizowane.
{[
<div class="modal">
<div class="modal content">
<span class="close">
{(link-repeat: "×")[(replace: ?modal)[] ]}
</span>
Sprawdź miejsca, o których wspomniał Petro:
- Poszukaj Niny w okolicach centrum handlowego
- Poszukaj Erica przy katedrze
</div>
](modal|}
[[Opuść garaż]](css: "color: orange;")[- Sambor powtarzał tylko, że aby powstało coś wielkiego, trzeba oddać się sztuce. I, że nas... ich tego nauczy.]
(css: "color: red;")[- No pięknie. Czyli dalej nic nie wiemy.]
- Naprawdę nic nie zasugerował? Myśl, to ważne!
Petro milknie na chwilę, szukając odpowiedzi.
(css: "color: orange;")[- Kiedy wychodzili, Eric krzyknął tylko, że dziś wreszcie to oni posterują okrętem poezji. Ale on ciągle gada takie rzeczy.]
Nagle twarz nastolatka rozjaśnia jakaś nowa myśl.
(css: "color: orange;")[- My... my często myśleliśmy o tym, co byśmy zrobili, gdybyśmy byli na miejscu Poety. Wiecie, co byśmy napisali i... gdzie.]
(css: "color: red;")[- A kogo obcho...]
Uciszasz Suchego ruchem ręki.
- Mów dalej.
(css: "color: orange;")[- No więc... Eric mówił, że, ekhm, kartami jego twórczości byłyby wrota katedry.]
(css: "color: red;")[- Zmanierowany szczyl.]
- Okej. A Nina?
(css: "color: orange;")[- Ona to tak bardziej na luzie, chwaliła się, że ma śmieszny pomysł na galerię handlową.]
(css: "color: red;")[- Brzmi jak strzał w ciemną dupę.]
- Lepszy taki trop niż nic. Dobra robota, młody.
[[- Dlaczego nie poszedłeś z nimi?]](css: "color: orange;")[- Chciał, żebyśmy zostali częścią jego dzieła! Czegoś większego, niż do tej pory. Rozumiesz? Prawdziwa, żywa sztuka!]
(css: "color: red;")[- Szlag...]
(css: "color: orange;")[- Tak powiedział! Nina i Eric od razu rzucili robotę. Bo wiecie, to było takie nasze małe marzenie, żeby... Ale powinni byli wrócić, zanim ktokolwiek się zorientuje.]
[[- Mówili, dokąd idą? ->- Mówili, dokąd idą? 2]](css: "color: orange;")[- Sambor powtarzał tylko, że aby powstało coś wielkiego, trzeba oddać się sztuce. I, że nas... ich tego nauczy.]
(css: "color: red;")[- No pięknie. Czyli dalej nic nie wiemy.]
- Naprawdę nic nie zasugerował? Myśl, to ważne!
Petro milknie na chwilę, szukając odpowiedzi.
(css: "color: orange;")[- Kiedy wychodzili, Eric krzyknął tylko, że dziś wreszcie to oni posterują okrętem poezji. Ale on ciągle gada takie rzeczy.]
Nagle twarz nastolatka rozjaśnia jakaś nowa myśl.
(css: "color: orange;")[- My... my często myśleliśmy o tym, co byśmy zrobili, gdybyśmy byli na miejscu Poety. Wiecie, co byśmy napisali i... gdzie.]
(css: "color: red;")[- A kogo obcho...]
Uciszasz Suchego ruchem ręki.
- Mów dalej.
(css: "color: orange;")[- No więc... Eric mówił, że, ekhm, kartami jego twórczości byłyby wrota katedry.]
(css: "color: red;")[- Zmanierowany szczyl.]
- Okej. A Nina?
(css: "color: orange;")[- Ona to tak bardziej na luzie, chwaliła się, że ma śmieszny pomysł na galerię handlową.]
(css: "color: red;")[- Brzmi jak strzał w ciemną dupę.]
- Lepszy taki trop niż nic. Dobra robota, młody.
[[- Dlaczego w ogóle z nim poszli?]](css: "color: orange;")[- Sambor nie chciał zdradzić żadnych szczegółów. Powtarzał tylko, że aby powstało coś wielkiego, trzeba oddać się sztuce.]
(css: "color: red;")[- No pięknie. Czyli dalej nic nie wiemy.]
"Naprawdę nic nie zasugerował? Zero?"
(css: "color: orange;")[- Sambor powtarzał tylko, że aby powstało coś wielkiego, trzeba oddać się sztuce. I, że nas... ich tego nauczy.]
(css: "color: red;")[- No pięknie. Czyli dalej nic nie wiemy.]
- Naprawdę nic nie zasugerował? Myśl, to ważne!
Petro milknie na chwilę, szukając odpowiedzi.
(css: "color: orange;")[- Kiedy wychodzili, Eric krzyknął tylko, że dziś wreszcie to oni posterują okrętem poezji. Ale on ciągle gada takie rzeczy.]
Nagle twarz nastolatka rozjaśnia jakaś nowa myśl.
(css: "color: orange;")[- My... my często myśleliśmy o tym, co byśmy zrobili, gdybyśmy byli na miejscu Poety. Wiecie, co byśmy napisali i... gdzie.]
(css: "color: red;")[- A kogo obcho...]
Uciszasz Suchego ruchem ręki.
- Mów dalej.
(css: "color: orange;")[- No więc... Eric mówił, że, ekhm, kartami jego twórczości byłyby wrota katedry.]
(css: "color: red;")[- Zmanierowany szczyl.]
- Okej. A Nina?
(css: "color: orange;")[- Ona to tak bardziej na luzie, chwaliła się, że ma śmieszny pomysł na galerię handlową.]
(css: "color: red;")[- Brzmi jak strzał w ciemną dupę.]
- Lepszy taki trop niż nic. Dobra robota, młody.
Petro kiwa smutno głową i odchodzi. Suchy nachyla się do ciebie.
(css: "color: red;")[- No dobra... Po pierwsze - rozumiem, że wybierasz się to sprawdzić?]
- Jak najszybciej.
(css: "color: red;")[- Jakoś wątpię, że ich znajdziesz. Ale obym się mylił.]
- A po drugie?
(css: "color: red;")[- Po drugie to jeszcze raz na mnie skiniesz, to zginiesz. Widzisz, ja też umiem pisać wiersze. Powodzenia.]
Zadanie (link-repeat:"Licentia Poetica")[(show:?modal)] zostaje zaktualizowane.
{[
<div class="modal">
<div class="modal content">
<span class="close">
{(link-repeat: "×")[(replace: ?modal)[] ]}
</span>
Sprawdź miejsca, o których wspomniał Petro:
- Poszukaj Niny w okolicach centrum handlowego
- Poszukaj Erica przy katedrze
</div>
](modal|}
[[Opuść garaż]](css: "color: orange;")[- Sambor powtarzał tylko, że aby powstało coś wielkiego, trzeba oddać się sztuce. I, że nas... ich tego nauczy.]
(css: "color: red;")[- No pięknie. Czyli dalej nic nie wiemy.]
- Naprawdę nic nie zasugerował? Myśl, to ważne!
Petro milknie na chwilę, szukając odpowiedzi.
(css: "color: orange;")[- Kiedy wychodzili, Eric krzyknął tylko, że dziś wreszcie to oni posterują okrętem poezji. Ale on ciągle gada takie rzeczy.]
Nagle twarz nastolatka rozjaśnia jakaś nowa myśl.
(css: "color: orange;")[- My... my często myśleliśmy o tym, co byśmy zrobili, gdybyśmy byli na miejscu Poety. Wiecie, co byśmy napisali i... gdzie.]
(css: "color: red;")[- A kogo obcho...]
Uciszasz Suchego ruchem ręki.
- Mów dalej.
(css: "color: orange;")[- No więc... Eric mówił, że, ekhm, kartami jego twórczości byłyby wrota katedry.]
(css: "color: red;")[- Zmanierowany szczyl.]
- Okej. A Nina?
(css: "color: orange;")[- Ona to tak bardziej na luzie, chwaliła się, że ma śmieszny pomysł na galerię handlową.]
(css: "color: red;")[- Brzmi jak strzał w ciemną dupę.]
- Lepszy taki trop niż nic. Dobra robota, młody.
[[- Po co właściwie poszli z Samborem?]]
[[- Dlaczego ty zostałeś?]]Chłopak wygląda na zmieszanego.
(css: "color: orange;")[- Była noc i... na zewnątrz nie jest przecież bezpiecznie.]
- Twoim kumplom jakoś to nie przeszkadzało. Wszystko robicie razem, a nagle się wyłamałeś?
(css: "color: red;")[- Kurwa, nie mamy czasu na kołysanki. Mów prawdę smarkaczu, bo cię skompostuję!]
(css: "color: orange;")[- Ja... przestraszyłem się Sambora. Był jakiś dziwny. Jak nie on. Patrzył na nas, ale... nie tak, jak się patrzy na człowieka. Wiem, jak to brzmi. Jestem tchórzem...]
- O nie, młody. Twoje przeczucie było dobre. Z Samborem jest coś mocno nie tak.
Nastolatek chyba nie spodziewał się potwierdzenia swoich obaw. Nagle zrobił się bardzo blady.
(css: "color: orange;")[- To znaczy, Nina i Eric... Czy...]
- Spokojnie. Znajdę ich.
Petro kiwa smutno głową i odchodzi. Suchy nachyla się do ciebie.
(css: "color: red;")[- No dobra... Po pierwsze - rozumiem, że wybierasz się to sprawdzić?]
- Jak najszybciej.
(css: "color: red;")[- Jakoś wątpię, że ich znajdziesz. Ale obym się mylił.]
- A po drugie?
(css: "color: red;")[- Po drugie to jeszcze raz na mnie skiniesz, to zginiesz. Widzisz, ja też umiem pisać wiersze. Powodzenia.]
Zadanie (link-repeat:"Licentia Poetica")[(show:?modal)] zostaje zaktualizowane.
{[
<div class="modal">
<div class="modal content">
<span class="close">
{(link-repeat: "×")[(replace: ?modal)[] ]}
</span>
Sprawdź miejsca, o których wspomniał Petro:
- Poszukaj Niny w okolicach centrum handlowego
- Poszukaj Erica przy katedrze
</div>
](modal|}
[[Opuść garaż]](css: "color: orange;")[- Poeta sam do nas przyszedł, a my mieliśmy odmówić? Żartujesz? Chciał, żebyśmy zostali częścią jego dzieła! Czegoś większego, niż do tej pory. Rozumiesz? Prawdziwa, żywa sztuka!]
(css: "color: red;")[- Szlag...]
(css: "color: orange;")[- Tak powiedział! Nina i Eric od razu rzucili robotę. Bo wiecie, to było takie nasze małe marzenie, żeby... Ale mieli wrócić, zanim ktokolwiek się zorientuje.]
- Spokojnie. Znajdę ich.
Petro kiwa smutno głową i odchodzi. Suchy nachyla się do ciebie.
(css: "color: red;")[- No dobra... Po pierwsze - rozumiem, że wybierasz się to sprawdzić?]
- Jak najszybciej.
(css: "color: red;")[- Jakoś wątpię, że ich znajdziesz. Ale obym się mylił.]
- A po drugie?
(css: "color: red;")[- Po drugie to jeszcze raz na mnie skiniesz, to zginiesz. Widzisz, ja też umiem pisać wiersze. Powodzenia.]
Zadanie (link-repeat:"Licentia Poetica")[(show:?modal)] zostaje zaktualizowane.
{[
<div class="modal">
<div class="modal content">
<span class="close">
{(link-repeat: "×")[(replace: ?modal)[] ]}
</span>
Sprawdź miejsca, o których wspomniał Petro:
- Poszukaj Niny w okolicach centrum handlowego
- Poszukaj Erica przy katedrze
</div>
](modal|}
[[Opuść garaż]](css: "color: orange;")[- Poeta sam do nas przyszedł, a my mieliśmy odmówić? Żartujesz? Chciał, żebyśmy zostali częścią jego dzieła! Czegoś większego, niż do tej pory. Rozumiesz? Prawdziwa, żywa sztuka!]
(css: "color: red;")[- Szlag...]
(css: "color: orange;")[- Tak powiedział! Nina i Eric od razu rzucili robotę. Bo wiecie, to było takie nasze małe marzenie, żeby... Ale mieli wrócić, zanim ktokolwiek się zorientuje.]
[[- A ty zostałeś, bo...?]](css: "color: orange;")["Była noc i... na zewnątrz nie jest przecież bezpiecznie."]
"Twoim przyjaciołom to nie przeszkadzało. Wszystko robicie razem, a nagle się wyłamałeś?"
Petro milknie.
(css: "color: red;")["Kurwa, nie mamy czasu na kołysanki. Mów prawdę smarkaczu, bo cię skompostuję!"]
(css: "color: orange;")["Ja... przestraszyłem się Sambora. Był jakiś dziwny. Jak nie on. Patrzył na nas, ale... nie tak, jak się patrzy na człowieka. Wiem, jak to brzmi. Jestem tchórzem..."]
"O nie młody, nie jesteś tchórzem. Twoje przeczucie było dobre. Z Samborem jest coś mocno nie tak."
Nastolatek chyba nie spodziewał się potwierdzenia swoich obaw. Nagle zrobił się bardzo blady.
(css: "color: orange;")["To znaczy, Nina i Eric... Czy..."]
[[- Poczekaj. Dlaczego właściwie z nim poszli?]](css: "color: orange;")[- Poeta sam do nas przyszedł, a my mieliśmy odmówić? Żartujesz? Chciał, żebyśmy zostali częścią jego dzieła! Czegoś większego, niż do tej pory. Rozumiesz? Prawdziwa, żywa sztuka!]
(css: "color: red;")[- Szlag...]
(css: "color: orange;")[- Tak powiedział! Nina i Eric od razu rzucili robotę. Bo wiecie, to było takie nasze małe marzenie, żeby... Ale mieli wrócić, zanim ktokolwiek się zorientuje.]
- Spokojnie. Poszukam ich.
Petro kiwa smutno głową i odchodzi. Suchy nachyla się do ciebie.
(css: "color: red;")[- No dobra... Po pierwsze - rozumiem, że wybierasz się to sprawdzić?]
- Jak najszybciej.
(css: "color: red;")[- Jakoś wątpię, że ich znajdziesz. Ale obym się mylił.]
- A po drugie?
(css: "color: red;")[- Po drugie to jeszcze raz na mnie skiniesz, to zginiesz. Widzisz, ja też umiem pisać wiersze. Powodzenia.]
Zadanie (link-repeat:"Licentia Poetica")[(show:?modal)] zostaje zaktualizowane.
{[
<div class="modal">
<div class="modal content">
<span class="close">
{(link-repeat: "×")[(replace: ?modal)[] ]}
</span>
Sprawdź miejsca, o których wspomniał Petro:
- Poszukaj Niny w okolicach centrum handlowego
- Poszukaj Erica przy katedrze
</div>
](modal|}
[[Opuść garaż]]Chłopak wygląda na zmieszanego.
(css: "color: orange;")[- Była noc i... na zewnątrz nie jest przecież bezpiecznie.]
- Twoim kumplom jakoś to nie przeszkadzało. Wszystko robicie razem, a nagle się wyłamałeś?
(css: "color: red;")[- Kurwa, nie mamy czasu na kołysanki. Mów prawdę smarkaczu, bo cię skompostuję!]
(css: "color: orange;")[- Ja... przestraszyłem się Sambora. Był jakiś dziwny. Jak nie on. Patrzył na nas, ale... nie tak, jak się patrzy na człowieka. Wiem, jak to brzmi. Jestem tchórzem...]
- O nie, młody. Twoje przeczucie było dobre. Z Samborem jest coś mocno nie tak.
Nastolatek chyba nie spodziewał się potwierdzenia swoich obaw. Nagle zrobił się bardzo blady.
(css: "color: orange;")[- To znaczy, Nina i Eric... Czy...]
- Nie myśl teraz o tym. Znajdę ich.
Petro kiwa smutno głową i odchodzi. Suchy nachyla się do ciebie.
(css: "color: red;")[- No dobra... Po pierwsze - rozumiem, że wybierasz się to sprawdzić?]
- Jak najszybciej.
(css: "color: red;")[- Jakoś wątpię, że ich znajdziesz. Ale obym się mylił.]
- A po drugie?
(css: "color: red;")[- Po drugie to jeszcze raz na mnie skiniesz, to zginiesz. Widzisz, ja też umiem pisać wiersze. Powodzenia.]
Zadanie (link-repeat:"Licentia Poetica")[(show:?modal)] zostaje zaktualizowane.
{[
<div class="modal">
<div class="modal content">
<span class="close">
{(link-repeat: "×")[(replace: ?modal)[] ]}
</span>
Sprawdź miejsca, o których wspomniał Petro:
- Poszukaj Niny w okolicach centrum handlowego
- Poszukaj Erica przy katedrze
</div>
](modal|}
[[Opuść garaż]]Mrużysz oczy, wychodząc z półmroku garażu na światło dzienne. Musisz zdecydować, który trop sprawdzić najpierw.
[[Idź po Erica do katedry]]
[[Idź do galerii handlowej po Ninę]]Zbliżasz się do katedry pod wezwaniem jakiegoś świętego, którego imię zostało słusznie zapomniane w odwecie za nieuchronienie świata przed apokalipsą.. Przed wyjściem na otwarty plac otaczający świątynię przystajesz, by się rozejrzeć. Główne wejście jest po drugiej stronie, okrążasz więc gmach, nasłuchując. Jest cicho. Zbyt cicho?
Wychodzisz zza rogu i zamierasz. Wrota katedry wymazane są czerwoną farbą, a ponad nimi, podwieszone na dwóch rozchodzących się na boki sznurach, wisi ciało.
- Nie, nie, nie...
Podchodzisz bliżej, by się upewnić, ale wiesz, że to Eric. Fioletowosina twarz nastolatka nie pozostawia cienia nadziei na ratunek - chłopak jest martwy.
- Za późno... Kurwa mać!
[[Przeczytaj napis na wrotach]]
[[Sprowadź ciało Erica na ziemię]]Budynek galerii handlowej, dawniej modernistyczna przeszklona bryła, teraz straszy zębami powybijanych szyb. Wchodzisz do środka jednym z bocznych wejść i przemykasz wzdłuż ściany korytarza, mając nadzieję zauważyć ewentualnego przeciwnika, zanim on dostrzeże ciebie. Szeroka alejka prowadzi do rozległej otwartej przestrzeni po środku budynku. Na pierwszy rzut oka wydaje ci się, że jest pusto. W półmroku dostrzegasz jedynie jakiś niewielki stosik na środku placu. Kiedy podchodzisz bliżej okazuje się, że to różnego rodzaju kartonowe pudełka i reklamówki. Nie mogą leżeć tu długo. Nagle chwiejesz się, gdy twoja stopa ślizga się na czymś mokrym. Patrzysz w dół - to czerwona farba, a ty stoisz właśnie na jednej z wielkich, świeżo wymalowanych liter. Ani śladu Sambora czy zaginionych nastolatków.
Czujesz, że się spóźniłeś - tylko jeszcze nie jesteś pewien, na co.
[[Sprawdź stos pudeł]]
[[Wejdź na wyższy poziom, by przeczytać napis]]Liny podtrzymujące ciało przywiązane są do kamiennych zdobień po obu stronach katedralnej bramy. Musisz wspiąć się na górę, by je odwiązać lub odciąć.
[[Odwiąż prawą linę]]
[[Odwiąż lewą linę]]//Anioła dzieło to czy bestii:
Skazanym na życie
Udzielać amnestii?//
- Możesz być pewien, że ci jej udzielę, gnido.
Patrzysz w górę, na rozwieszone między skrzydłami wrót ciało nastolatka. Musisz je stamtąd zdjąć.
[[Wejdź na górę z prawej strony]]
[[Wejdź na górę z lewej strony]]Bogato rzeźbiona fasada ułatwia ci wspinaczkę i szybko docierasz do miejsca przytwierdzenia liny. Okazuje się, że zabójca przywiązał ten koniec do kamiennej sylwetki anioła. Zaczynasz mocować się ze sznurem.
"Wyrachowane... chore... bydlę!"
Lina puszcza po kilku uderzeniach broni. Ciało uderza z głuchym plaśnięciem w filar po przeciwnej stronie. Schodzisz na dół, starając nie patrzeć na twarz Erica.
[[Odetnij lewą linę]]
[[Przeczytaj napis na wrotach katedry]]Zdobienia wyryte w kamieniu pozwalają ci szybko dostać się do miejsca, w którym przyczepiona jest lina. Okazuje się, że zabójca przywiązał ten koniec do kamiennej sylwetki diabła o rozdziawionym psim pysku. Zaczynasz mocować się ze sznurem.
"Wyrachowane... chore... bydlę!"
Lina puszcza po kilku uderzeniach broni. Ciało uderza z głuchym plaśnięciem w filar po przeciwnej stronie. Schodzisz na dół, starając nie patrzeć na twarz Erica.
[[Odetnij prawą linę]]
[[Przyjrzyj się napisowi na bramie]]Przechodzisz na drugą stronę i ponownie wdrapujesz się po rzeźbionym filarze. Prawie udaje ci się zignorować fakt, że druga lina przytwierdzona jest do rzeźby diabła o zwierzęcym pysku wykrzywionym w okropnym grymasie. Dość masz już tych symbolicznych gierek. Odcinasz linę, a ciało Erica ląduje wreszcie na ziemi pod wrotami.
Schodzisz na dół i podchodzisz do zamordowanego nastolatka. Nie udaje ci się już zignorować jasnoczerwonego napisu wymalowanego na bramie.
[[Przeczytaj napis na bramie]]
Przechodząc ku drugiej stronie bramy, nie sposób było nie zwrócić uwagi na wymalowany na niej wiersz.
//Anioła dzieło to czy bestii:
Skazanym na życie
Udzielać amnestii?//
- Możesz być pewien, że ci jej udzielę, gnido.
[[Wejdź na lewe skrzydło bramy]]Tym razem nie ma czasu na skradanie się. Wbiegasz do obszernego holu pasażu handlowego i już z daleka widzisz w głębi, na skrzyżowaniu sklepowych alejek, dwie sylwetki. Jedna leży na podłodze bez ruchu, druga zaś kucała do tej pory przy niej, teraz jednak podnosi się i odwraca w twoim kierunku. Zwalniasz i powoli podchodzisz do Sambora i Niny.
(css: "color: purple;")[- Przeszkadzasz mi w pracy, przyjacielu.]
W tej chwili interesuje cię tylko, czy leżąca na ziemi dziewczyna wciąż żyje.
- Nina! Nina, słyszysz mnie?!
Brak reakcji. Sambor przechyla głowę w bok, przyglądając ci się uważnie.
(css: "color: purple;")[- Zmuszony jestem cię wyprosić. Oglądanie nieukończonego dzieła przynosi pecha.]
- Ooo, nawet nie wiesz, jak wielkiego. Odsuń się od niej, potworze.
Okrążasz powoli Poetę, nieznacznie skracając dystans z każdym krokiem. Sambor wodzi za tobą wzrokiem.
(css: "color: purple;")[- Potworze, potworze... Co za banał. Rozczarowujesz mnie. Czy nie zgodziliśmy się ubiegłego wieczoru, że potrzebujemy sztuki, a sztuka - wielka sztuka - wymaga poświęceń?]
- To. Nie jest. Sztuka.
(css: "color: purple;")[- Ach, zostaniesz więc moim pierwszym krytykiem... o ile będziesz teraz uprzejmy wyjść.]
- O nie, Sambor. Koniec przedstawienia. Poddaj się... to czeka cię lżejsza śmierć.
Dzieli was już tylko parę kroków.
(css: "color: purple;")[- Poddać się?]
Sambor wybucha śmiechem, który w pewnym momencie gwałtownie urywa i wzdycha z zachwytem nad jakąś myślą, która właśnie pojawiła się w jego głowie. Potem patrzy ci w oczy i wolałbyś nigdy więcej nie być obiektem takiego spojrzenia, jakim właśnie cię obdarzył.
(css: "color: purple;")[- Nie mogę. Właśnie zobaczyłem w tobie... poezję.]
Zanim zdążysz zrobić unik, Sambor błyskawicznym ruchem rzuca w twoją stroną kubłem z farbą, który trzymał w rękach. Czerwona maź zalewa ci twarz.
[[Rzuć się na oślep w bok]]Bogato rzeźbiona fasada ułatwia ci wspinaczkę i szybko docierasz do miejsca przytwierdzenia liny. Okazuje się, że zabójca przywiązał ten koniec do kamiennej sylwetki anioła. Zaczynasz mocować się ze sznurem.
- Wyrachowane... chore... bydlę!
Lina puszcza po kilku uderzeniach broni. Ciało uderza z głuchym plaśnięciem w filar po przeciwnej stronie. Schodzisz na dół, starając nie patrzeć się na twarz Erica.
[[Odetnij drugą linę]]Zdobienia wyryte w kamieniu pozwalają ci szybko dostać się do miejsca, w którym zaczepiona jest lina. Okazuje się, że zabójca przywiązał ten koniec do kamiennej sylwetki diabła o rozdziawionym psim pysku. Zaczynasz mocować się ze sznurem.
- Wyrachowane... chore... bydlę!
Lina puszcza po kilku uderzeniach broni. Ciało uderza z głuchym plaśnięciem w filar po przeciwnej stronie. Schodzisz na dół, starając nie patrzeć na twarz Erica.
[[Wejdź na prawe skrzydło bramy]]Przechodzisz na drugą stronę i ponownie wdrapujesz się po rzeźbionym filarze. Prawie udaje ci się zignorować fakt, że druga lina przytwierdzona jest do rzeźby diabła o zwierzęcym pysku wykrzywionym w okropnym grymasie. Dość masz już tych symbolicznych gierek. Odcinasz linę, a ciało Erica ląduje wreszcie na ziemi pod wrotami. Ty także schodzisz na dół.
Wyciągasz krótkofalówkę i zastanawiasz się chwilę, co powiedzieć. Patrzysz na zwłoki i wzdychasz ciężko.
- Garaż, odbiór.
(css: "color: red;")[- No? Mów, znalazłeś coś?]
- Ja... znalazłem. Znalazłem Erica. Suchy, Sambor zrobił z niego...
Twój ton mówi wszystko. Suchy nie czeka na opis i przerywa ci, ledwo cedząc słowa.
(css: "color: red;")[- Nie musisz opisywać. Ratuj Ninę.]
- Zdjąłem go, możecie zabrać... ciało. Biegnę do galerii. Bez odbioru.
(css: "color: red;")[- Dorwij tego skurwysyna.]
Zanim Suchy się rozłącza, słyszysz urywek jego pełnego wściekłości i bezsilności krzyku.
[[Biegnij do galerii handlowej]]//Anioła dzieło to czy bestii:
Skazanym na życie
Udzielać amnestii?//
- Możesz być pewien, że ci jej udzielę, gnido.
Wyciągasz krótkofalówkę i zastanawiasz się chwilę, co powiedzieć. Patrzysz na zwłoki i wzdychasz ciężko.
- Garaż, odbiór.
(css: "color: red;")[- No? Mów, znalazłeś coś?]
- Ja... znalazłem. Znalazłem Erica. Suchy, Sambor zrobił z niego...
Twój ton mówi wszystko. Suchy nie czeka na opis i przerywa ci, ledwo cedząc słowa.
(css: "color: red;")[- Nie musisz opisywać. Ratuj Ninę.]
- Zdjąłem go, możecie zabrać... ciało. Biegnę do galerii. Bez odbioru.
(css: "color: red;")[- Dorwij tego skurwysyna.]
Zanim Suchy się rozłącza, słyszysz urywek jego pełnego wściekłości i bezsilności krzyku.
[[Biegnij do galerii handlowej]]Ponownie wdrapujesz się po rzeźbionym filarze. Prawie udaje ci się zignorować fakt, że druga lina przytwierdzona jest do rzeźby diabła o zwierzęcym pysku wykrzywionym w okropnym grymasie. Dość masz już tych symbolicznych gierek. Odcinasz linę, a ciało Erica ląduje wreszcie na ziemi pod wrotami. Ty lądujesz tuż obok.
Wyciągasz krótkofalówkę i zastanawiasz się chwilę, co powiedzieć. Patrzysz na zwłoki i wzdychasz ciężko.
- Garaż, odbiór.
(css: "color: red;")[- No? Mów, znalazłeś coś?]
- Ja... znalazłem. Znalazłem Erica. Suchy, Sambor zrobił z niego...
Twój ton mówi wszystko. Suchy nie czeka na opis i przerywa ci, ledwo cedząc słowa.
(css: "color: red;")[- Nie musisz opisywać. Ratuj Ninę.]
- Zdjąłem go, możecie zabrać... ciało. Biegnę do galerii. Bez odbioru.
(css: "color: red;")[- Dorwij tego skurwysyna.]
Zanim Suchy się rozłącza, słyszysz urywek jego pełnego wściekłości i bezsilności krzyku.
[[Biegnij do galerii handlowej]]Przechodzisz na drugą stronę i ponownie wdrapujesz się po rzeźbionym filarze. Prawie udaje ci się zignorować fakt, że druga lina przytwierdzona jest do kamiennego anioła. Dość masz już tych symbolicznych gierek. Odcinasz linę, a ciało Erica ląduje wreszcie na ziemi pod wrotami.
Schodzisz na dół i podchodzisz do zamordowanego nastolatka. Nie udaje ci się już zignorować jasnoczerwonego napisu wymalowanego na wrotach.
[[Przeczytaj napis na bramie]]Przechodząc ku drugiej stronie bramy, nie sposób było nie zwrócić uwagi na wymalowany na niej wiersz.
//Anioła dzieło to czy bestii:
Skazanym na życie
Udzielać amnestii?//
- Możesz być pewien, że ci jej udzielę, gnido.
[[Wejdź na prawe skrzydło bramy]]Ponownie wdrapujesz się po rzeźbionym filarze. Prawie udaje ci się zignorować fakt, że druga lina przytwierdzona jest do kamiennego anioła. Dość masz już tych symbolicznych gierek. Odcinasz linę, a ciało Erica ląduje wreszcie na ziemi pod wrotami. Ty lądujesz tuż obok.
Wyciągasz krótkofalówkę i zastanawiasz się chwilę, co powiedzieć. Patrzysz na zwłoki i wzdychasz ciężko.
- Garaż, odbiór.
(css: "color: red;")[- No? Mów, znalazłeś coś?]
- Ja... znalazłem. Znalazłem Erica. Suchy, Sambor zrobił z niego...
Twój ton mówi wszystko. Suchy nie czeka na opis i przerywa ci, ledwo cedząc słowa.
(css: "color: red;")[- Nie musisz opisywać. Ratuj Ninę.]
- Zdjąłem go, możecie zabrać... ciało. Biegnę do galerii. Bez odbioru.
(css: "color: red;")[- Dorwij tego skurwysyna.]
Zanim Suchy się rozłącza, słyszysz urywek jego pełnego wściekłości i bezsilności krzyku.
[[Biegnij do galerii handlowej]]Szybka decyzja pozwala ci uniknąć kolejnego ataku Poety. Przecierasz oczy w momencie, gdy ten wyprowadza następny cios długim nożem. Kolejny odskok. Dobywasz w końcu swojej broni.
Sambor jest piekielnie szybki. Unika twoich ataków, błyskawicznie wyprowadzając zręczne riposty, a ty czujesz, że za każdym razem chybi tylko o milimetry. Nie masz jednak wyjścia - jeśli ty nie dopadniesz go pierwszy, skończysz jako rekwizyt w jego kolejnym dziele.
Kiedy pierwszy raz udaje ci się w końcu trafić Sambora, ten jest... zachwycony.
(css: "color: purple;")[- Nic tak nie rozjaśnia umysłu jak odrobina fizycznego bólu.]
Kolejne zwarcie. Parujesz cios noża, łokciem rozbijając orli nos Sambora.
(css: "color: purple;")[- Twój upór jest inspirujący. Daremny, ale inspirujący!]
W końcu wydaje ci się, że udało się osłabić przeciwnika... w tym momencie gdzieś z boku dobiega cię cichy jęk. Nina! Dziewczyna żyje!
Poeta nie przepuszcza tego momentu słabości. Wytrąca ci broń z ręki, tnie nożem na odlew. Padasz na ziemię. Sambor rzuca się na ciebie. Jego palce zamykają się na twoim gardle w zimnym uścisku niczym imadło. Spokój malujący się na jego twarzy jest bardziej przerażający, niż byłby jakikolwiek wściekły grymas. Próbujesz go z siebie zrzucić, walczysz o każdy haust powietrza. Bezskutecznie.
(css: "color: purple;")[- A teraz pozwól, że podaruję ci nieśmiertelność. A potem to opiszę.]
Wykonujesz coraz bardziej rozpaczliwe ruchy, jednak z każdą sekundą słabniesz. Przed oczami robi ci się coraz ciemniej...
(css: "color: purple;")[- Tak... Widzę już w twoich oczach... puentę.]
Jesteś na granicy przytomności. Ostatni raz próbujesz mu się wyrwać.
(css: "color: purple;")[- Czujesz? Oto dopełnia się twoje dzie...]
Stalowy chwyt Sambora nagle puszcza, a on sam zwala się bezwładnie na podłogę obok ciebie. Ostatkiem sił zasysasz powietrze, które wydaje się wypełniać twoje płuca żywym ogniem. Kiedy dochodzisz do siebie, zdezorientowany patrzysz na nieruchomego Poetę. Z boku jego głowy wystaje - wepchnięty w czaszkę niemal po rękojeść - upuszczony przez niego wcześniej nóż. Podnosisz wzrok. Nina stoi nad tobą, szeroko rozwartymi oczyma patrząc na rosnącą wokół ciała Sambora kałużę krwi.
- N-Nina!
(css: "color: pink;")[- Nie wiedziałam, co robić! Zabiłby cię!]
- Dobrze... dobrze zrobiłaś. Zasłużył na to.
Nina pada na kolana i zaczyna płakać.
(css: "color: pink;")[- On... Ja... Eric!]
- Wiem. To nie twoja wina. Najważniejsze, że żyjesz. Możesz iść?
(css: "color: pink;")[- Chyba tak. Sambor mnie czymś odurzył, po tym jak Eric...]
Dziewczyna znowu zanosi się szlochem, ale udaje jej się opanować.
(css: "color: pink;")[- ... gdybyś mu nie przerwał, pewnie już bym się nie obudziła.]
Zerkasz na zwłoki Poety, którymi wciąż jeszcze wstrząsają pojedyncze konwulsje.
- I vice versa. Czyste pchnięcie, dobra robota. Suchy będzie z ciebie dumny.
Przypominasz sobie, że wypadałoby się zameldować. Wyciągasz krótkofalówkę i łączysz się z garażem.
- Suchy, mam ją! Nina jest cała!
Przez chwilę nikt nie odpowiada.
(css: "color: red;")[- Nawet nie wiesz, jaki kamień zdjąłeś mi z serca. A Sambor?]
- Nie żyje.
(css: "color: red;")[- I to właśnie chciałem usłyszeć. Niech się smaży w piekle, tfu! Zabierajcie się stamtąd.]
Zadanie (link-repeat:"Licentia Poetica")[(show:?modal)] zostaje zaktualizowane.
{[
<div class="modal">
<div class="modal content">
<span class="close">
{(link-repeat: "×")[(replace: ?modal)[] ]}
</span>
Wróć razem z Niną do garażu podziemnego.
</div>
](modal|}
[[Odprowadź Ninę do garażu]]W drodze powrotnej dziewczyna opowiada ci o szczegółach poprzedniej nocy.
(css: "color: pink;")[- Eric do samego końca nie wierzył, że Sambor zrobi nam krzywdę. Sam założył sobie pętlę na szyję.]
- Jezu... Czy wy dzieciaki macie w ogóle jakiś instynkt samozachowawczy?
(css: "color: pink;")[- Mówiłam mu, żeby nie przeginał, że to się robi dziwne... ale Eric stwierdził, że pękam. Jak Petro.]
- Tylko dzięki niemu was znalazłem.
(css: "color: pink;")[- Och...]
- Lepiej naucz się odróżniać tchórzostwo od rozwagi. To dobrze robi na układ krążenia.
(css: "color: pink;")[- To znaczy?]
- Zapobiega przedwczesnemu zatrzymaniu akcji serca... Nieważne. Wydaje mi się, że dostałaś już swoją lekcję.
(css: "color: pink;")[- Tak. Ja... nie będę już tracić czasu na głupoty.]
- Zajmij się czymś pożytecznym. Do czego masz dryg.
(css: "color: pink;")[- Tylko czym?]
- Wiesz co? To było naprawdę czyste pchnięcie.
[[Podejdź do głównej bramy]]Kiedy podchodzicie pod główną bramę, Suchy już na was czeka. Wyrzuca pośpiesznie grzybowego skręta i wychodzi wam na spotkanie. Łapie dziewczynę za ramiona i potrząsa nią jak lalką.
(css: "color: red;")[- TY DURNA DZIEWUCHO!]
(css: "color: pink;")[- Suchy, przep...]
(css: "color: red;")[- Nie rób mi tego więcej, dziecko.]
Mężczyzna przyciąga dziewczynę do siebie i przez dosłownie sekundę zamyka w ojcowskim uścisku wielkich ramion. Po tej chwili słabości odstawia ją na bok, odwracając w stronę garażu.
(css: "color: red;")[- A teraz znikaj mi z oczu. Nie myśl sobie, że nie dostaniesz za to po dupie! Pogadamy później, oj pogadamy...]
Nina kiwa głową i odchodzi. Suchy zwraca się w twoją stronę.
(css: "color: red;")[- Chłopaki... przyniosły Erica. Trzeba będzie wyprawić jakiś pogrzeb... Ech, a myślałem, że wystarczy się porządnie odgradzać od zdechlaków w nocy, żeby było bezpiecznie, wiesz? Kazać dzieciakom siedzieć na dupach po zmroku... Ale nie, one zawsze znajdą sposób, żeby się zabić.]
- Przykro mi. Że nie zdążyłem po niego.
Suchy otrząsa się z tej chwili smutnej refleksji.
(css: "color: red;")[- Zrobiłeś, co mogłeś. Dobrą robotę. A ja dobrą pracę odpowiednio wynagradzam.]
[[- Nina uratowała mnie w takim samym stopniu, jak ja ją.]]
[[- Oby to było coś więcej, niż kosz pieczarek.]](css: "color: red;")[- Takiś szlachetny? W porządku. Ale grzybów to możesz sobie zbierać do woli. Tylko mi grzybni nie powykręcaj.]
- Tych wesołych też?
(css: "color: red;")[- A, co mi tam. Ale tylko dla siebie, nie na handel! Rozumiesz, monopol nie lubi konkurencji. A teraz bądź tak miły i daj mi święty spokój. Muszę się napić.]
Opuszczasz Garaż w południe i wracasz do spraw, które musiałeś odłożyć na bok przez całą tę cholerną poezję. Odrobina prozy dobrze ci teraz zrobi.
Później zachodzisz jeszcze od czasu do czasu do siedziby Grzybiarzy. Suchy zawsze wita cię serdeczną uszczypliwością. Często towarzyszy mu Petro, którego wziął sobie na asystenta. Dochodzą cię też słuchy, że Nina zapisała się do jednostki patrolowo-bojowej i radzi sobie lepiej, niż się spodziewano. Na murach miasta znów królują sprośne rysunki i wulgarne hasła.Suchy prycha, wyciąga zza pazuchy niewielkie zawiniątko i wręcza ci je. Ważysz je w dłoni - jest wystarczająco ciężkie.
(css: "color: red;")[- A grzybów to możesz sobie zbierać do woli. Tylko mi grzybni nie powykręcaj.]
"Tych wesołych też?"
(css: "color: red;")[- Bez przesady. Z czegoś tu musimy żyć! Ale dostaniesz zniżkę. A teraz bądź tak miły i daj mi święty spokój. Muszę się napić.]
Opuszczasz Garaż w południe i wracasz do spraw, które musiałeś odłożyć na bok przez całą tę cholerną poezję. Odrobina prozy dobrze ci teraz zrobi.
Później zachodzisz jeszcze od czasu do czasu do siedziby Grzybiarzy. Suchy zawsze wita cię serdeczną uszczypliwością. Często towarzyszy mu Petro, którego wziął sobie na asystenta. Dochodzą cię też słuchy, że Nina zapisała się do jednostki patrolowo-bojowej i radzi sobie lepiej, niż się spodziewano. Na murach miasta znów królują sprośne rysunki i wulgarne hasła.Stajesz przy stercie paczek i zauważasz, że część foliowych i papierowych powierzchni upstrzona jest czerwonymi plamami. Resztki farby? Nie, to chyba...
Drżącą ręką podnosisz wieczko pudełka po butach ustawionego na szczycie i od razu je opuszczasz, zakrywając z powrotem makabryczny widok jego wnętrza: w środku jest ludzka głowa. Pozlepiane krwią jasne włosy zakrywają częściowo twarz młodej dziewczyny.
- Boże. Nina, nie...
Pełne żalu westchnięcie szybko zamienia się w okrzyk furii.
- ...eeergh! Zabiję drania!
[[Biegnij od razu do katedry]]
[[Wejdź na wyższe piętro, by odczytać napis]]Wspinasz się na wyższe piętro, by łatwiej odczytać słowa wymalowane na podłodze placu. Tym razem wiersz jest krótki.
//Skończył się ludzkości
Termin przydatności.//
Może kiedyś poświęciłbyś tej idei jakąś głębszą myśl, teraz jednak ogarnia cię jedynie niepokój.
- To naprawdę przestaje być śmieszne.
[[Zejdź z powrotem na dół]]Przeskakujesz przez barierkę i lądujesz z powrotem na mrocznym parterze. Wracasz na środek. Wygląda na to, że stosik pakunków i torebek ułożony jest z rozmysłem. Część foliowych i papierowych powierzchni upstrzona jest czerwonymi plamami. Resztki farby? Nie, to chyba...
Drżącą ręką podnosisz wieczko pudełka po butach ustawionego na szczycie i od razu je opuszczasz, zakrywając z powrotem makabryczny widok jego wnętrza: w środku jest ludzka głowa. Pozlepiane krwią jasne włosy zakrywają częściowo twarz młodej dziewczyny.
- Boże. Nina, nie...
Pełne żalu westchnięcie szybko zamienia się w okrzyk furii.
- ...eeergh! Zabiję drania!
Wypadasz z impetem wnętrza budynku, kiedy uświadamiasz sobie, że musisz przekazać tragiczne wieści Suchemu. Wyciągając krótkofalówkę zastanawiasz się krótko, co powiedzieć, jednak wiesz, że nie ma to znaczenia.
- Suchy, odbiór.
(css: "color: red;")[- Tak szybko? Nie znalazłeś ich, co?]
- Znalazłem.
Suchy orientuje się po twoim tonie, że nie masz dobrych wieści.
(css: "color: red;")[- Nie mów... To znaczy mów, jezu!]
- Nina... nie żyje.
Przez chwilę nadajnik milczy. Potem Suchy odzywa się tonem spokojnym i zimnym jak sama śmierć.
(css: "color: red;")[- Jest... w galerii?]
- Tak. Suchy... to nie jest miły widok.
(css: "color: red;")[- A Eric?]
- Tu go nie ma. Biegnę do katedry.
(css: "color: red;")[- A Sambora... zatłucz... zabij... Niech to ścierwo cierpi!]
[[Idź do katedry]]Kiedy dobiegasz w końcu na plac okalający katedrę, brakuje ci tchu. Nie zatrzymujesz się jednak, tylko zaczynasz okrążać gmach, by dotrzeć do głównej bramy po przeciwnej stronie. Tuż przed zakrętem słyszysz w końcu głosy. Ostrożnie wychylasz się zza zdobionego muru - na tyle tylko, by dojrzeć, co dzieje się przy wrotach. Eric i Sambor stoją obok siebie i rozmawiają przyciszonymi głosami. Chłopak wydaje się być spokojny. Zaraz, czy on ma na szyi pętlę?
- Nie chcę wiedzieć, co tu się ma zaraz wydarzyć.
Wolisz nie czekać bezczynnie na dalszy rozwój wypadków i ruszasz w ich stronę.
- Sambor!
Poeta odwraca się w twoim kierunku. Nie wydaje się być specjalnie zaskoczony.
(css: "color: purple;")[- Ach, czy to nie moja wczorajsza muza?]
- Twoja dzisiejsza zguba.
(css: "color: purple;")[- Ależ przyjacielu, nie warto trzymać urazy... Myślałem, że zgodziliśmy się wczoraj, że potrzebujemy sztuki, a sztuka - wielka sztuka - wymaga poświęceń!]
- To. Nie jest. Sztuka.
Poeta wzdycha ciężko.
(css: "color: purple;")[- W takim razie pozwól, że użyję innych argumentów.]
Sambor ze spokojem zaciska pętlę na szyi nastolatka. Zauważasz, że tworzą ją dwa sznury - jeden przytwierdzony wysoko do lewego, a drugi prawego filaru bramy. Eric wciąż stoi spokojnie. Co mu jest, do cholery? Ruszasz w kierunku chłopaka, ale Sambor zagradza ci drogę. W jego ręku pojawił się długi nóż. Dobywasz swojej broni i stajesz do walki.
Poeta okazuje się potrafić walczyć nawet lepiej, niż myślałeś. Zwinnie unika twoich ataków, wyprowadzając zręczne riposty, a ty czujesz, że za każdym razem chybi tylko o milimetry. Nie masz jednak wyjścia - jeśli ty nie dopadniesz go pierwszy, skończysz jako rekwizyt w jego kolejnym dziele.
Kiedy pierwszy raz udaje ci się w końcu trafić Sambora, ten jest... zachwycony.
(css: "color: purple;")[- Mmm... Nic tak nie rozjaśnia umysłu jak odrobina fizycznego bólu.]
Kolejne zwarcie. Parujesz cios noża, łokciem rozbijając orli nos Sambora.
(css: "color: purple;")[- Twój upór jest inspirujący. Daremny, ale inspirujący!]
W końcu zaczynasz czuć, że twój przeciwnik słabnie. Udaje ci się wytrącić nóż z jego ręki. To twoja szansa. Sambor cofa się, ale rzucasz się w jego kierunku, zdecydowany zadać śmiertelny cios i... słyszysz pisk Erica.
(css: "color: green;")[- Nie!]
Twoje nogi zatrzymuje niespodziewana przeszkoda i jak długi padasz na ziemię, grzmocąc brodą o bruk z taką siłą, że twoje zęby dzwonią jak katedralne dzwony. Ranny Poeta wykorzystuje sytuację i rzuca się do ucieczki. Zanim zdążysz się podnieść, szybko znika gdzieś w ruinach kamienic.
[[Wstań]]- A, pieprzyć cokolwiek, co to bydlę napisało. Nie ma czasu.
Wypadasz z impetem wnętrza budynku, kiedy uświadamiasz sobie, że musisz przekazać tragiczne wieści Suchemu. Wyciągając krótkofalówkę zastanawiasz się krótko, co powiedzieć, jednak wiesz, że nie ma to znaczenia.
- Suchy, odbiór.
(css: "color: red;")[- Tak szybko? Nie znalazłeś ich, co?]
- Znalazłem.
Suchy orientuje się po twoim tonie, że nie masz dobrych wieści.
(css: "color: red;")[- Nie mów... To znaczy mów, jezu!]
- Nina... nie żyje.
Przez chwilę nadajnik milczy. Potem Suchy odzywa się tonem spokojnym i zimnym jak sama śmierć.
(css: "color: red;")[- Jest... w galerii?]
- Tak. Suchy... to nie jest miły widok.
(css: "color: red;")[- A Eric?]
- Tu go nie ma. Biegnę do katedry.
(css: "color: red;")[- A Sambora... zatłucz... zabij... Niech to ścierwo cierpi!]
[[Idź do katedry]]Wspinasz się na wyższe piętro, by łatwiej odczytać słowa wymalowane na podłodze placu. Tym razem wiersz jest krótki.
//Skończył się ludzkości
Termin przydatności.//
- Jeszcze wczoraj zastanawiałem się, co ten człowiek ma w głowie. Dowiem się, jak już rozwalę mu czaszkę.
Wypadasz z impetem wnętrza budynku, kiedy uświadamiasz sobie, że musisz przekazać tragiczne wieści Suchemu. Wyciągając krótkofalówkę zastanawiasz się krótko, co powiedzieć, jednak wiesz, że nie ma to znaczenia.
- Suchy, odbiór.
(css: "color: red;")[- Tak szybko? Nie znalazłeś ich, co?]
- Znalazłem.
Suchy orientuje się po twoim tonie, że nie masz dobrych wieści.
(css: "color: red;")[- Nie mów... To znaczy mów, jezu!]
- Nina... nie żyje.
Przez chwilę nadajnik milczy. Potem Suchy odzywa się tonem spokojnym i zimnym jak sama śmierć.
(css: "color: red;")[- Jest... w galerii?]
- Tak. Suchy... to nie jest miły widok.
(css: "color: red;")[- A Eric?]
- Tu go nie ma. Biegnę do katedry.
(css: "color: red;")[- A Sambora... zatłucz... zabij... Niech to ścierwo cierpi!]
[[Idź do katedry]]Totalnie zdezorientowany dźwigasz się na nogi. Dopiero po chwili dociera do ciebie, że ten cholerny gnojek z pętlą na szyi właśnie podłożył ci nogę. Chwytasz dzieciaka za fraki i niemal unosisz w powietrze.
- Naćpany jesteś?! Co ty robisz?!
(css: "color: green;")[- Zostaw go... zostawcie nas w spokoju! Ty i Suchy! W nosie mamy wasze prymitywne zasady!]
- Na miłość boską, dzieciaku! Czy ty nie widziałeś, co on ci chciał zrobić?
(css: "color: green;")[- Co chciał MI zrobić? Sztukę! Per-for-mens! Rozumiesz w ogóle to słowo? Wszystko zepsułeś! Ale Sambor mówił, że tak może być. Że wasze prymitywne umysły tego nie ogarną! Że będziecie nas tłamsić! Na szczęście on jest ponad to. Ja i Nina jesteśmy ponad to!]
W tym momencie orientujesz się, że Eric nie ma pojęcia, co stało się z jego przyjaciółką i co miało przytrafić się jemu. Rozluźniasz uścisk, skonfundowany absurdem tej sytuacji.
- Obudź się! On chciał cię zabić.
(css: "color: green;")[- To wszystko było symboliczne! To WY naprawdę zabijacie. Siebie, innych, o kawałek mięsa, jak zwierzęta! MY próbujemy wam pokazać, jacy jesteście. Przez poezję! Przez sztukę! Tak, jak KIEDYŚ!]
- Nie, Eric, nie... Sambor nie bawi się już w metafory.
(css: "color: green;")[- A co ty w ogóle możesz o nim wiedzieć?]
- Wiem, że jest mordercą. To mi wystarczy.
(css: "color: green;")[- Phi, wirale się nie liczą!]
- Nina się liczy.
Pewność siebie znika z twarzy nastolatka, ale wciąż brnie w zaparte.
(css: "color: green;")[- Nie... nie rozumiesz. To tylko takie scenki są... Nie, że naprawdę...]
Zastanawiasz się, czy rozegrać sprawę łagodnie, czy bezpośrednio.
[[- To dlaczego nie ma jej tu z wami?]]
[[- Czyli tylko udaje, że leży poćwiartowana w galerii? To taki per-for-mens?!]]Eric wyraźnie zmieszany rozgląda się na boki.
(css: "color: green;")[- Powinna zaraz...]
- Nie byłeś z nimi do końca w galerii, prawda?
(css: "color: green;")[- Sambor mówił, że ostatnia część procesu twórczego jest bardzo intymna... To miał być jej wiersz.]
- Nina została rekwizytem. TY miałeś zostać rekwizytem.
Chłopak kręci z niedowierzaniem głową, a na jego twarzy maluje się coraz większe przerażenie.
(css: "color: green;")[- Nie, nie... To wszystko nie tak...]
- Zmanipulował was. Wykorzystał. Rozumiesz? To nie jest artysta - to potwór. Czujesz, że to prawda.
(css: "color: green;")[- T-to ona nie...?]
Kręcisz w milczeniu głową. Eric siada na ziemi i chowa głowę między kolanami. Słyszysz, że łka. Kładziesz mu dłoń na ramieniu i wyciągasz krótkofalówkę - czas zameldować się Suchemu.
- Garaż, odbió...
(css: "color: red;")[- MÓW!]
- Eric jest ze mną. Cały. Żywy.
Z radia dobiega pełne ulgi westchnięcie.
(css: "color: red;")[- A to ścierwo? Sambor?]
- Uciekł. Teraz zabieram chłopaka do domu, wtedy pogadamy.
[[Udaj się w drogę powrotną]]Chłopak patrzy na ciebie w niemym przerażeniu.
- Sambor pewnie kazał ci iść przodem tutaj, zanim dokończył dzieła, co? W podskokach poleciałeś skręcać sznur na własną szyję, a on ją zabił, pokroił na części i zapakował w torebki!
(css: "color: green;")[- Nie... To niemożliwe... On nie...]
- On tak! Chcesz, to pójdziemy tam zaraz, odpakujesz sobie kilka paczuszek. Podpowiem ci - głowa jest w pudełku na buty!
Eric osuwa się na ziemię.
- Chcieliście sztuki? No to twoja kumpela została sztuką mięsa!
Nastolatek zanosi się szlochem. Wygląda na to, że osiągnąłeś cel. Czas zameldować się Suchemu.
- Garaż, odbió...
(css: "color: red;")[- MÓW!]
- Eric jest ze mną. Cały. Żywy.
Z radia dobiega pełne ulgi westchnięcie.
(css: "color: red;")[- A to ścierwo? Sambor?]
- Uciekł. Teraz zabieram chłopaka do domu, wtedy pogadamy.
[[Udaj się w drogę powrotną]]Od garażu nie dzieli was długa droga - całe szczęście, bo pozostający wciąż w szoku nastolatek co chwila zatrzymuje się i od nowa rozkleja.
- Jeszcze będzie czas na żałobę. Musimy wracać.
(css: "color: green;")[- T-to moj-ja wina... P-przepra-aszam...]
Z każdym przystankiem musisz używać innych argumentów.
- Suchy na ciebie czeka. Nie chcesz chyba dokładać mu nerwów.
(css: "color: green;")[- Nie... Już idę.]
W końcu jego mazanie się zaczyna cię trochę irytować.
- Słuchaj, dopóki tu jesteśmy, Sambor ma jeszcze szansę dokończyć swoje dzieło. Czekasz na niego czy idziesz ze mną?
Eric rozgląda się ze strachem wokół, podbiega do ciebie i do końca drogi trzyma się blisko. Suchy czeka na was przy głównym wejściu.
[[Podejdź do Suchego]]Suchy rzuca na ziemię peta, którego ćmił i podchodzi do Erica. Chwyta chłopaka za ramiona i potrząsa nim jak lalką.
(css: "color: red;")[- CHOLERNY GÓWNIARZU! Co wyście sobie myśleli?! No?!]
(css: "color: green;")[- Ja...]
(css: "color: red;")[- Gówno mnie interesuje, co! Mózgi wam pogniły od wilgoci? Będziesz siedział w suszarni, póki ci rozum nie wróci, rozumiesz?!]
(css: "color: green;")[- T-t-tak.]
(css: "color: red;")[- To znikaj mi z oczu. I ciesz się, że żyjesz. Nie wszyscy mieli tyle szczęścia.]
Suchy popycha Erica w stronę garażu. Odwraca się z powrotem do ciebie, odpalając kolejnego papierosa. Wciąż jest wściekły.
(css: "color: red;")[- A teraz powiedz mi, jak to się kurwa stało, że ten skurwiel uciekł.]
Całą drogę zastanawiałeś się, co odpowiedzieć na to pytanie.
[[Powiedz Suchemu prawdę]]
[[Zataj wybryk Erica]]Uznajesz, że nie jesteś gówniarzowi nic winien, a Suchy powinien wiedzieć, kogo trzyma pod swoim dachem. Czekasz, aż nastolatek zniknie we wnętrzu garażu i bierzesz głęboki oddech.
- Eric mu pomógł.
(css: "color: red;")[- CO?!]
- Prawie go dorwałem, ale chłopak odwrócił moją uwagę. Celowo.
Suchemu ze wściekłości zaczyna drgać powieka.
(css: "color: red;")[- Chcesz powiedzieć, że... Eric... on z Samborem... oni... Ninę? RAZEM?!]
- Nie. Myślę, że chłopak nie był do końca wszystkiego świadomy. Nie było go w galerii, kiedy... Rozumiesz? Załamał się, kiedy poznał prawdę. Sambor naopowiadał mu bajek o sztuce, per-for-mensach. Eric poszedł za nim jak baran na rzeź. Sam założył sobie pętlę na szyję, do cholery!
(css: "color: red;")[- Kurwa. Kurwa, kurwa, kurwa... Nie mogę tego zignorować. To nie jest zwykła młodzieńcza głupota!]
- Wiem. Co z nim zrobisz?
(css: "color: red;")[- Na początek zamknę na punkcie obserwacyjnym. Żeby się porządnie zastanowić. No i trzeba będzie wyprawić dziewczynie jakiś pogrzeb... Ech...]
- Przykro mi. Że nie zdążyłem.
Suchy otrząsa się z chwili smutnej zadumy.
(css: "color: red;")[- Zrobiłeś, co mogłeś. Dobrą robotę. A ja dobrą pracę odpowiednio wynagradzam.]
[[- Daj spokój. Sambor wciąż gdzieś tam jest. ->- Daj spokój 2]]
[[- Oby to było coś więcej, niż kosz pieczarek... -> - Pieczarki 3]]Uznajesz, że gówniarz dostał już wystarczająco surową lekcję. Suchy nie musi znać wszystkich szczegółów.
- Sambor dobrze walczy. Cholernie dobrze. Nie wiedziałeś, że masz u siebie takiego terminatora? Nie byłem pewny, czy uda mi się go w ogóle pokonać... a jak tylko zorientował się, że jest na straconej pozycji, zwiał. Nie mogłem za nim pobiec, kiedy dzieciak stał tam z pętlą zaciśniętą na szyi. Którą tak właściwie sobie wcześniej na łeb założył...
(css: "color: red;")[- MIAŁ ZAMIAR SIĘ POWIESIĆ, BO TEN ŚWIR GO POPROSIŁ?]
- Nie miał pojęcia, co naprawdę planował Sambor. To miał być per-for-mens, rozumiesz. Na niby. Metaforycznie, symbolicznie i tak dalej. Jak kiedyś.
(css: "color: red;")[- Ja pierdolę.]
- Dzieciaki są głupie, Suchy. Zawsze były, zawsze będą.
(css: "color: red;")[- Nie mogły być głupie w NORMALNY sposób? Nie wiem, wąchać klej, skakać z wysokości? Ech... Nina to była dobra dziewczyna...]
- Wiem. Nie wybaczę sobie, że nie zdążyłem.
(css: "color: red;")[- Gdyby nie ty, Eric dyndałby teraz nad katedrą. Zamiast tego osobiście dopilnuję, żeby wyszedł jeszcze na ludzi. Zrobiłeś dobrą robotę. A ja dobrą pracę odpowiednio wynagradzam.]
[[- Daj spokój. Sambor wciąż gdzieś tam jest.]]
[["Oby to było coś więcej, niż kosz pieczarek..." -> - Oby to było coś więcej, niż kosz pieczarek]](css: "color: red;")[- Takiś szlachetny? W porządku. Ale grzybów to możesz sobie zbierać do woli. Tylko mi grzybni nie powykręcaj.]
- Tych wesołych też?
(css: "color: red;")[- A, co mi tam. Ale tylko dla siebie, nie na handel! Rozumiesz, monopol nie lubi konkurencji. A teraz bądź tak miły i daj mi święty spokój. Muszę się napić.]
Opuszczasz Garaż w południe i wracasz do spraw, które musiałeś odłożyć na bok przez całą tę cholerną poezję. Odrobina prozy dobrze ci teraz zrobi.
Później zachodzisz jeszcze od czasu do czasu do siedziby Grzybiarzy. Suchy zawsze wita cię serdeczną uszczypliwością. Często towarzyszy mu Eric, na którego kierownik Garażu chce mieć teraz oko. Chłopak kategorycznie odmawia wychodzenia na zewnątrz. Zastanawiasz się, czy dobrze zrobiłeś, nie wyjawiając Suchemu prawdy o ucieczce Sambora. Kto wie, czy Eric nie wywinie w przyszłości jeszcze jakiegoś numeru?
Sambor pozostaje na wolności i od czasu do czasu przypomina o sobie, stawiając w mieście kolejne makabryczne dzieła. Wygląda na to, że zabijanie stało się jego opus magnum.Suchy prycha, wyciąga zza pazuchy niewielkie zawiniątko i wręcza ci je. Ważysz je w dłoni - jest wystarczająco ciężkie.
(css: "color: red;")[- A grzybów to możesz sobie zbierać do woli. Tylko mi grzybni nie powykręcaj.]
- Tych wesołych też?
(css: "color: red;")[- Bez przesady. Z czegoś tu musimy żyć! Ale dostaniesz zniżkę. A teraz bądź tak miły i daj mi święty spokój. Muszę się napić.]
Opuszczasz Garaż w południe i wracasz do spraw, które musiałeś odłożyć na bok przez całą tę cholerną poezję. Odrobina prozy dobrze ci teraz zrobi.
Później zachodzisz jeszcze od czasu do czasu do siedziby Grzybiarzy. Suchy zawsze wita cię serdeczną uszczypliwością. Często towarzyszy mu Eric, na którego kierownik Garażu chce mieć teraz oko. Chłopak kategorycznie odmawia wychodzenia na zewnątrz. Zastanawiasz się, czy dobrze zrobiłeś, nie wyjawiając Suchemu prawdy o ucieczce Sambora. Kto wie, czy Eric nie wywinie w przyszłości jeszcze jakiegoś numeru?
Sambor pozostaje na wolności i od czasu do czasu przypomina o sobie, stawiając w mieście kolejne makabryczne dzieła. Wygląda na to, że zabijanie stało się jego opus magnum.Suchy prycha, wyciąga zza pazuchy niewielkie zawiniątko i wręcza ci je. Ważysz je w dłoni - jest wystarczająco ciężkie.
(css: "color: red;")[- A grzybów to możesz sobie zbierać do woli. Tylko mi grzybni nie powykręcaj.]
- Tych wesołych też?
(css: "color: red;")[- Bez przesady. Z czegoś tu musimy żyć! Ale dostaniesz zniżkę. A teraz bądź tak miły i daj mi święty spokój. Muszę się napić.]
Opuszczasz Garaż w południe i wracasz do spraw, które musiałeś odłożyć na bok przez całą tę cholerną poezję. Odrobina prozy dobrze ci teraz zrobi.
Później zachodzisz jeszcze od czasu do czasu do siedziby Grzybiarzy. Suchy zawsze wita cię serdeczną uszczypliwością. Często towarzyszy mu Petro, którego wziął sobie na asystenta. Erica nie spotykasz już więcej. Zastanawiasz się, czy Suchy zamknął go w wieży obserwacyjnej na dobre, czy też wygnał z garażu.
Sambor pozostaje na wolności i od czasu do czasu przypomina o sobie, stawiając w mieście kolejne makabryczne dzieła. Wygląda na to, że zabijanie stało się jego opus magnum.(css: "color: red;")[- Takiś szlachetny? W porządku. Ale grzybów to możesz sobie zbierać do woli. Tylko mi grzybni nie powykręcaj.]
- Tych wesołych też?
(css: "color: red;")[- A, co mi tam. Ale tylko dla siebie, nie na handel! Rozumiesz, monopol nie lubi konkurencji. A teraz bądź tak miły i daj mi święty spokój. Muszę się napić.]
Opuszczasz Garaż w południe i wracasz do spraw, które musiałeś odłożyć na bok przez całą tę cholerną poezję. Odrobina prozy dobrze ci teraz zrobi.
Później zachodzisz jeszcze od czasu do czasu do siedziby Grzybiarzy. Suchy zawsze wita cię serdeczną uszczypliwością. Często towarzyszy mu Petro, którego wziął sobie na asystenta. Erica nie spotykasz już więcej. Zastanawiasz się, czy Suchy zamknął go w wieży obserwacyjnej na dobre, czy też wygnał z garażu.
Sambor pozostaje na wolności i od czasu do czasu przypomina o sobie, stawiając w mieście kolejne makabryczne dzieła. Wygląda na to, że zabijanie stało się jego opus magnum.Zwłoki rozłożone są twarzą do podłogi - musisz je odwrócić. Zerkasz na Suchego, który w milczeniu kiwa głową. Chwytasz więc nieboszczyka za ramię i odwracasz go na plecy. Ledwo rozpoznajesz w nim Sambora, wzdrygasz się na widok jego twarzy - dolna szczęka jest rozcięta, a nabiegłe krwią oczy szeroko otwarte.
- Uch... Boli od samego patrzenia.
(css: "color: red;")[- No nie za pięknie to wygląda.]
- Jak przemieniec. Sam to sobie zrobił?
(css: "color: red;")[- Na to wygląda. Znalazł go strażnik, który przyszedł na dzienną wachtę.]
- Zaraz, a co z nocną wartą?
(css: "color: red;")[- Możesz się z nimi wymienić wrażeniami na temat siły i precyzji uderzeń Sambora, jeśli chcesz.]
[[Przeczytaj napis na ścianie]]Przechodzisz ostrożnie nad trupem, żeby odczytać krwawy napis.
//Jeśli tylko przetrwania
Oczekujemy od życia
Czym się różnimy od tych
Co nocą wychodzą z ukrycia?//
- Mocne słowa.
(css: "color: red;")[- Taaa... Ja rozumiem, wrażliwy typ, idealista i w ogóle... ale żeby mi się od razu w korytarzu rozkładać?]
- Czyli to Sambor?
(css: "color: red;")[- A jakże. Taką nam zafundował rozrywkę na dobry początek dnia.]
- Sam to sobie zrobił?
(css: "color: red;")[- Na to wygląda. Znalazł go strażnik, który przyszedł na dzienną wachtę.]
- Zaraz, a co z nocną wartą?
(css: "color: red;")[- Możesz się z nimi wymienić wrażeniami na temat siły i precyzji uderzeń Sambora, jeśli chcesz.]
[[Zbadaj zwłoki Sambora]]Podnosisz wzrok, żeby przeczytać ostatni wiersz Poety.
//Jeśli tylko przetrwania
Oczekujemy od życia
Czym się różnimy od tych
Co nocą wychodzą z ukrycia?//
- Mocne słowa.
(css: "color: red;")[- Taaa... Ja rozumiem, wrażliwy typ, idealista i w ogóle... ale żeby mi się od razu w korytarzu rozkładać?]
- Wyobrażam sobie, że zależało mu na silnym przekazie. Żeby jego ostatnie dzieło w końcu kogoś poruszyło.
(css: "color: red;")[- Ooo poruszyło, jeszcze jak! Co ty myślisz, że do byle trupa bym cię wzywał? Korytarz sam sobie posprzątam, ale burdelu, który narobił we łbach tych cholernych szczyli, to tak łatwo nie naprawię!]
- Chodzi ci o tę trójkę? Co z nimi?
(css: "color: red;")[- Właśnie, cholera, nie wiadomo, co! Zniknęli! Pogapili się trochę na ten cyrk i puff! Nie ma.]
- Może potrzebują ochłonąć? Lubili Sambora, podziwiali nawet.
(css: "color: red;")[- Nastolatki? Ochłonąć? Ha! Potrzebuję ich tu z powrotem wcześniej, niż za 10 lat. Nieee, robią coś bardziej w swoim stylu.]
- Czyli co?
(css: "color: red;")[- Wyobraź sobie możliwie najgłupszą rzecz, jaka przychodzi ci teraz do głowy. Masz? To pomnóż to przez trzy, bo te gamonie osiągają razem jakąś, kurwa, synergię skretynienia. To właśnie teraz robią i z pewnością świetnie im idzie. Mają doświadczenie. Ech... Słuchaj - poszukaj ich dla mnie, co? Mam wrażenie, że tym razem idą na rekord.]
- Byłoby dobrze mieć jakiś trop. Cokolwiek.
(css: "color: red;")[- Może ludzi popytaj? Będzie jakiś pożytek z tego zbiegowiska. Ktoś musiał coś widzieć.]
Kiwasz głową i rozglądasz się dookoła. Tłum nasycił się już chyba makabrycznym widokiem, bo zaczyna się rozluźniać. Lepiej brać się do roboty.
Zadanie (link-repeat:" Ars Poetica")[(show:?modal)] zostaje zaktualizowane.
{[
<div class="modal">
<div class="modal content">
<span class="close">
{(link-repeat: "×")[(replace: ?modal)[] ]}
</span>
Zasięgnij języka wśród tłumu gapiów i dowiedz się, dokąd mogły pójść nastolatki.
</div>
</div>
](modal|}
[[Wypytaj mieszkańców o wskazówki]]Zwłoki rozłożone są twarzą do podłogi - musisz je odwrócić. Zerkasz na Suchego, który w milczeniu kiwa głową. Chwytasz więc nieboszczyka za ramię i odwracasz go na plecy. To Sambor. Wzdrygasz się jednak na widok jego twarzy - dolna szczęka jest rozcięta, a nabiegłe krwią oczy szeroko otwarte.
- Uch... Boli od samego patrzenia.
(css: "color: red;")[- No nie za pięknie to wygląda.]
- Jak przemieniec. Wyobrażam sobie, że zależało mu na silnym przekazie. Żeby jego ostatnie dzieło w końcu kogoś poruszyło.
(css: "color: red;")[- Ooo poruszyło, jeszcze jak! Co ty myślisz, że do byle trupa bym cię wzywał? Korytarz sam sobie posprzątam, ale burdelu, który narobił we łbach tych cholernych szczyli, to tak łatwo nie naprawię!]
- Chodzi ci o tę trójkę? Co z nimi?
(css: "color: red;")[- Właśnie, cholera, nie wiadomo, co! Zniknęli! Pogapili się trochę na ten cyrk i puff! Nie ma.]
- Może potrzebują ochłonąć? Lubili Sambora, podziwiali nawet.
(css: "color: red;")[- Nastolatki? Ochłonąć? Ha! Potrzebuję ich tu z powrotem wcześniej, niż za 10 lat. Nieee, robią coś bardziej w swoim stylu.]
- Czyli co?
(css: "color: red;")[- Wyobraź sobie możliwie najgłupszą rzecz, jaka przychodzi ci teraz do głowy. Masz? To pomnóż to przez trzy, bo te gamonie osiągają razem jakąś, kurwa, synergię skretynienia. To właśnie teraz robią i z pewnością świetnie im idzie. Mają doświadczenie. Ech... Słuchaj - poszukaj ich dla mnie, co? Mam wrażenie, że tym razem idą na rekord.]
- Byłoby dobrze mieć jakiś trop. Cokolwiek.
(css: "color: red;")[- Może ludzi popytaj? Będzie jakiś pożytek z tego zbiegowiska. Ktoś musiał coś widzieć.]
Kiwasz głową i rozglądasz się dookoła. Tłum nasycił się już chyba makabrycznym widokiem, bo zaczyna się rozluźniać. Lepiej brać się do roboty.
Zadanie (link-repeat:" Ars Poetica")[(show:?modal)] zostaje zaktualizowane.
{[
<div class="modal">
<div class="modal content">
<span class="close">
{(link-repeat: "×")[(replace: ?modal)[] ]}
</span>
Zasięgnij języka wśród tłumu gapiów i dowiedz się, dokąd mogły pójść nastolatki.
</div>
</div>
](modal|}
[[Wypytaj mieszkańców o wskazówki]]Nie widzisz żadnej znajomej twarzy, zaczynasz więc podchodzić do losowych osób.
(link-repeat:"Starsza kobieta przy zwłokach Sambora")[(show:?modal1)]
{[
<div class="modal">
<div class="modal1 content">
<span class="close">
{(link-repeat: "×")[(replace: ?modal1)[] ]}
</span>
- Taka tragedia, taka tragedia... Co, co mówisz? Dzieciaki? Masz na myśli Erica z kolegami, złociutki? Eric to taki porządny chłopak. Obiecał mi, starej, przynieść różaniec z katedry... ale nie, nie wiem, dokąd mogli pójść.
</div>
</div>
](modal1|}
(link-repeat:"Strażnik nocny")[(show:?modal2)]
{[
<div class="modal">
<div class="modal content">
<span class="close">
{(link-repeat: "×")[(replace: ?modal2)[] ]}
</span>
- Ughhh... Łeb mnie napierdala... Weź idź...
</div>
</div>
](modal2|}
(link-repeat:"Mężczyzna z papierosem")[(show:?modal3)]
{[
<div class="modal">
<div class="modal content">
<span class="close">
{(link-repeat: "×")[(replace: ?modal3)[] ]}
</span>
- Hę? Łażą to łażą, a co mają robić? Ty to się w ich wieku nie szlajałeś po mieście? Hm? No i co z tego, że zombie. Dla chcącego nic trudnego. Ach, kiedyś to było...
</div>
</div>
](modal3|}
(link-repeat:"Chłopiec z piłką")[(show:?modal4)]
{[
<div class="modal">
<div class="modal content">
<span class="close">
{(link-repeat: "×")[(replace: ?modal4)[] ]}
</span>
- Oni są super, wie pan? Nie boją się wychodzić na zewnątrz! Ja też się kiedyś nie będę bał, proszę pana! I też pójdę pisać wiersze!
</div>
</div>
](modal4|}
(link-repeat:"Obnośna handlarka")[(show:?modal5)]
{[
<div class="modal">
<div class="modal content">
<span class="close">
{(link-repeat: "×")[(replace: ?modal5)[] ]}
</span>
- A co miałam nie widzieć! Coś szeptali między sobą, tak cicho, aż się musiałam przysunąć, żeby usłyszeć! Ale zupełnie na darmo, bo same głupoty gadali. O jakimś sPrawdziwanie, o galerii handlowej... A co do tego wszystkiego mają ci przeklęci Strażnicy Pokoju? Kto to wie, co dziś dzieciakom w głowach siedzi.
</div>
</div>
](modal5|}
Dziękujesz ostatniej osobie za informacje - wydaje się, że masz już jakiś obraz sytuacji.
- Małolatom chyba zamarzyło się kontynuowanie kariery Sambora. Galeria, katedra i obóz Strażników Pokoju - oby to był właściwy trop, bo bardzo szybko mogą skończyć jak ich idol.
Zadanie (link-repeat:"Ars Poetica")[(show:?modal)] zostało zaktualizowane
{[
<div class="modal">
<div class="modal content">
<span class="close">
{(link-repeat: "×")[(replace: ?modal)[] ]}
</span>
Po samobójstwie Sambora nastolatki z garażu postanowiły spróbować swoich sił w sztuce poezji. Niestety zamiast na papierze, ruszyły od razu w miasto. Odszukaj zaginioną trójkę i przyprowadź do Suchego.
- Przeszukaj galerię handlową
- Idź do katedry
- Sprawdź okolice siedziby Strażników Pokoju
</div>
</div>
](modal|}
[[Wyjdź z garażu]]Wychodzisz na zewnątrz - musisz zdecydować, dokąd pójdziesz najpierw.
[[Idź do galerii handlowej]]
[[Idź do świątyni]]
[[Idź do siedziby Strażników Pokoju]]Budynek galerii handlowej, dawniej modernistyczna przeszklona bryła, teraz straszy zębami powybijanych szyb. Wchodzisz do środka jednym z bocznych wejść i niemal od razu do twoich uszu dobiegają odgłosy jakiejś szamotaniny z piętra wyżej. Błyskawicznie wspinasz się na górę i podążasz za dźwiękami. W końcu słyszysz kobiecy głos dobiegający z wnętrza jednego ze zrujnowanych sklepów.
(css: "color: pink;")[- Przestań się szarpać, trupie!]
(css: "color: pink;")[- No, już prawie... Ha!]
Wypadasz zza regału, gotowy bronić dziewczyny przed szarżującym potworem. Okazuje się jednak, że Nina wcale nie potrzebuje pomocy. Kończy właśnie przytwierdzać do orurowania grubą linę, trzymając jednocześnie pod pachą hycelski chwytak, na którego drugim końcu szamoce się gryzoń. Nie zauważyła cię.
- Jak ja chciałem mieć zwierzątko, to znalazłem sobie psa.
Nina podskakuje wystraszona. Ledwo udaje jej się chwycić z powrotem chwytak i odsunąć od siebie zombie, które rzuciło się na nią od razu, jak tylko poczuło luz.
(css: "color: pink;")[- Zwariowałeś?! Prawie na mnie skoczył!]
- A ktoś ci kazał trzymać gryzonia dwa metry od twarzy?
(css: "color: pink;")[- No nikt. Ale patrz!]
Dziewczyna upewnia się, że węzeł na rurach trzyma mocno i szybkim ruchem zdejmuje zacisk chwytaka z głowy nieumarłego. Odskakuje z gracją do ciebie, gryzoń ponownie próbuje ją złapać, ale lina szybko się napręża i uniemożliwia mu atak. Potwór wyciąga więc ręce w waszym kierunku i kłapie wściekle szczęką.
- To... Zwłoki na sznurku. Bardzo ładnie.
(css: "color: pink;")[- Ślepy jesteś? A za nimi co jest?]
Dopiero teraz zauważasz, że na ścianie za gryzoniem coś jest napisane.
- //Niepowtarzalna okazja...//
Nina z przejęciem dokańcza czytać za ciebie i patrzy wyczekująco.
(css: "color: pink;")[- //... Darmowa eutanazja!// No? Zrozumiałeś?]
- To... wiersz?
(css: "color: pink;")[- No, a co innego? Jak u Sambora, tylko weselej!]
- Tak, faktycznie...
(css: "color: pink;")[- Nie podoba ci się?]
[[- W sumie lubię czarny humor. O ile węzeł jest mocny.]]
[[- Do wiersza nic nie mam. Twój... rekwizyt to inna bajka.]]
Kierujesz się do siedziby jednej z najpotężniejszych frakcji w mieście: Strażników Pokoju, samozwańczej komórki bezpieczeństwa publicznego o - delikatnie mówiąc - niepokojąco autorytarnym charakterze. Tak naprawdę od zwykłej bandyckiej szajki różni ich tylko spisany statut i ślepa wiara w słuszność jego założeń. Może jeszcze jednakowe umundurowanie. Jeśli Petro zajdzie im za skórę...
Obóz ze wszystkich stron okala mur wznoszony przez lata z każdego rodzaju materiału, jaki się Strażnicy mieli akurat pod ręką. Konstrukcja jest niemożliwa do sforsowania przez umarłych, a i wcale nie łatwiejsza dla żywych.
- Przynajmniej są małe szanse, że dzieciak dostał się do środka.
Ruszasz wzdłuż muru sam mając nadzieję, że uda się załatwić tę sprawę bez wchodzenia na teren obozu. Na szczęście szybko natykasz się na Petro, który w skupieniu maże pędzlem po murze. Podbiegasz do niego wiedząc, że już za samo przebywanie w tej okolicy można zostać surowo ukaranym.
- Co ty do cholery robisz?
(css: "color: orange;")[- Coś, co ktoś już dawno powinien był zrobić.]
- To znaczy? Wkurwić smutnych panów i zawisnąć na ich szafocie? Wierz mi, ludzie cały czas to robią.
(css: "color: orange;")[- Zacząć mówić prawdę. Głośno.]
Wzdychasz i zerkasz na słowa wymalowane przez chłopaka na murze. Pierwsza część jest wielka, druga zaś dopisana drobnym druczkiem pod spodem.
//UTRZYMUJEMY POKÓJ
z daleka//
- Nie, żebym się z tym nie zgadzał, Petro, ale...
(css: "color: orange;")[- Ale co?]
[[Zniszcz napis]]
[[Zostaw napis]]Najbliżej masz do największej miejskiej świątyni - katedry pod wezwaniem jakiegoś świętego, którego imię zostało słusznie zapomniane w odwecie za nieuchronienie świata przed apokalipsą. Kierujesz się więc w jej stronę w nadziei, że znajdziesz tam pierwszego z aspirujących poetów. Okrążasz gotycki gmach, zmierzając do głównej bramy. Zanim wyjdziesz zza rogu na plac okalający świątynię, nasłuchujesz. Cisza może znaczyć wszystko.
Okazuje się, że tym razem był to dobry znak - Eric stoi zupełnie spokojnie i majstruje coś przy wrotach: odwrócony plecami do świata, pochłonięty pracą, zupełnie bezbronny. Bez trudu się do niego podkradasz.
[[Udaj atak]]
[[Odezwij się]]Dziewczyna marszczy brwi.
(css: "color: pink;")[- Co jest z nim nie tak?]
- Poza tym, że oderwie łeb każdemu, kto się za bardzo zbliży, to jest zupełnie w porządku dekoracja.
(css: "color: pink;")[- Ale...]
- To nie jest bezpieczne, Nina. Wierz mi - wiem, co mówię.
(css: "color: pink;")[- Gadasz jak Suchy! Czemu musicie być tacy drętwi?]
- Może żeby zostało z ciebie coś więcej, niż prawa stopa? Czy to była lewa?
Nina zmienia wyraz twarzy z buntowniczego na urażony.
(css: "color: pink;")[- Dupek z ciebie. Podwójny! Walić to, idę do domu. Sama!]
Dziewczyna wypada z wnętrza sklepiku. Ty jednym szybkim cięciem neutralizujesz nieumarłego i idziesz w jej ślady. Upewniasz się, że poszła w stronę garażu i wychodzisz z centrum handlowego akurat w momencie, gdy z drugiego końca korytarza, tuż przy sklepie, w którym byliście, zaczynają dochodzić odgłosy nadchodzących gryzoni.
Uznajesz za stosowne powiadomić Suchego o stanie poszukiwań.
- Suchy, odbiór. Nina wraca do domu. Obrażona, ale wraca.
(css: "color: red;")[- Jakoś to przeżyję! Pięknie. To teraz jeszcze powtórz to dwa razy.]
Do odnalezienia zostaje ci Eric i Petro.
[[Idź do świątyni->Idź do świątyni 2]]
[[Idź do siedziby Strażników Pokoju->Idź do siedziby Strażników pokoju 2]]Dziewczyna rozpromienia się.
(css: "color: pink;")[- Suchy mnie go nauczył. Na pewno się nie zerwie, obiecuję! Nie zepsujesz mi tego? Proooszę!]
- ... Niech będzie.
(css: "color: pink;")[- Dzięki! I podoba ci się? Powiesz chłopakom, że ci się podoba?]
- Pod warunkiem, że natychmiast wrócisz do garażu. Suchy nie jest zachwycony waszym zniknięciem."
(css: "color: pink;")[- On nigdy niczym nie jest zachwycony!]
- A bardziej powinien się zachwycać niesubordynowanymi gówniarzami czy trupem na korytarzu?
Uśmiech znika z twarzy Niny.
(css: "color: pink;")[- Sambor...]
- Właśnie. Chodź już.
Nina kiwa głową i wychodzicie ze sklepu. Znikacie za rogiem akurat w momencie, gdy z drugiego końca korytarza dobiegają odgłosy nadchodzących gryzoni.
(css: "color: pink;")[- Trafię do domu sama, nie musisz się martwić. Do zobaczenia!]
Dziewczyna odchodzi w kierunku garażu, a ty uznajesz za stosowne powiadomić Suchego o stanie poszukiwań.
- Suchy, odbiór. Nina wraca do domu.
(css: "color: red;")[- Pięknie. No to teraz jeszcze powtórz to dwa razy.]
Do odnalezienia zostają ci Eric i Petro.
[[Idź do świątyni->Idź do świątyni 2]]
[[Idź do siedziby Strażników Pokoju->Idź do siedziby Strażników pokoju 2]]Z galerii handlowej najbliżej masz do największej miejskiej świątyni - katedry pod wezwaniem jakiegoś świętego, którego imię zostało słusznie zapomniane w odwecie za nieuchronienie świata przed apokalipsą. Kierujesz się więc w jej stronę w nadziei, że znajdziesz tam kolejnego aspirującego poetę.
Wychodzisz na okalający kościół plac po drugiej stronie od głównego wejścia i okrążasz gmach, nasłuchując. Jeszcze zanim wychodzisz zza rogu, słyszysz dobiegające z tamtej strony przytłumione głosy. Różne głosy - a to nie oznacza raczej niczego dobrego. Wychylasz się ostrożnie, by zorientować się w sytuacji. Przy samych wrotach stoi grupka ludzi. Kilku rosłych mężczyzn otacza znacznie wątlejszą sylwetkę, w której rozpoznajesz Erica. Zbiry zdecydowanie nie są wobec niego nastawione pokojowo.
[[Zaatakuj bandytów od razu]]
[[Poczekaj na bardziej dogodny moment]]Kierujesz się do siedziby jednej z najpotężniejszych frakcji w mieście: Strażników Pokoju, samozwańczej komórki bezpieczeństwa publicznego o - delikatnie mówiąc - niepokojąco autorytarnym charakterze. Tak naprawdę od zwykłej bandyckiej szajki różni ich tylko spisany statut i ślepa wiara w słuszność jego założeń. Może jeszcze jednakowe umundurowanie. Jeśli Petro zajdzie im za skórę...
Obóz ze wszystkich stron okala mur wznoszony przez lata z każdego rodzaju materiału, jaki się Strażnicy mieli akurat pod ręką. Konstrukcja jest niemożliwa do sforsowania przez umarłych, a i wcale nie łatwiejsza dla żywych.
- Przynajmniej są małe szanse, że dzieciak dostał się do środka.
Ruszasz wzdłuż muru sam mając nadzieję, że uda się załatwić sprawę bez wchodzenia na teren obozu. Jednak kiedy dostrzegasz w końcu Petro, wcale nie robi ci się lżej na sercu. Nastolatek klęczy na ziemi, otoczony przez opancerzony patrol Strażników. Twarz ma zalaną krwią.
[[Zaatakuj patrol]]
[[Zacznij rozmowę]]
[[Nie ryzykuj i odejdź]]Z doświadczenia wiesz, że prowadzenie negocjacji z tą grupą raczej nie przynosi rezultatów. Uderzasz więc szybko, zanim cię zobaczą, by mieć nad przeciwnikami przewagę zaskoczenia. Ranisz pierwszego celnie rzuconym nożem, drugi rusza na ciebie z rykiem. Trzeci przed atakiem upewnia się, że Petro w międzyczasie nigdzie nie ucieknie, powalając go na ziemię solidnym kopniakiem w brzuch.
(css: "color: grey;")[- Brać go!]
(css: "color: grey;")[- Zrobię z tobą porządek, śmieciu.]
(css: "color: grey;")[- Będziesz błagał o śmierć!]
Walka nie jest prosta. Jest ich więcej, są lepiej opancerzeni - ale przez to także wolniejsi i zdecydowanie mniej zwinni. Unieszkodliwiasz jednego po drugim. Kiedy już leżą martwi, ledwo łapiąc oddech podbiegasz do zwiniętego w błocie w kłębek Petro.
[[Podnieś Petro na nogi]]Mimo naprawdę nikłych szans na powodzenie negocjacji wychodzisz zza rogu, starając się wyglądać na pewnego siebie i gromkim głosem dajesz im znać o swojej obecności.
- Udane łowy, panowie?
Trzech osiłków odwraca się w twoją stronę. Jeden wyjmuje zza pasa nabijany gwoźdźmi kij.
(css: "color: grey;")[- A ty czego, przybłędo? Chcesz się przyłączyć do gówniarza?]
- Ależ skąd, zastanawia mnie tylko, cóż ten biedny chłopak zrobił, że do jego pochwycenia wysłano cały patrol.
Strażnik z obnażoną bronią mruży oczy i przygląda ci się badawczo.
(css: "color: grey;")[- Nie twój interes. Porządek trzeba zrobić z każdym śmieciem, małym czy dużym.]
- Ten wygląda na mały. Bardzo, bardzo mały. Niemal niegodny waszej uwagi.
(css: "color: grey;")[- A co, masz chrapkę na chłopaczka? Ha, słyszycie to?]
Dryblas odwraca się na moment do swoich ziomków. To może być ostatni dobry moment, by ich zaatakować.
[[Rozpocznij walkę]]
[[Spróbuj ich przechytrzyć]]Ich jest trzech - ty jeden. Są uzbrojeni po zęby, na dodatek bardzo szybko mogą pojawić się posiłki. Zaoferowałeś Suchemu jedynie odnalezienie dzieciaków, a nie nadstawianie karku za ich głupotę. Poza tym, robienie sobie wrogów wśród członków tej bojówki naprawdę nie jest dobrym pomysłem. Zameldujesz sytuację Suchemu i niech już on się martwi o los swoich ludzi.
Strażnicy Pokoju pastwią się jeszcze chwilę nad chłopakiem, rechocząc przy tym obrzydliwie. Petro zwija się na ziemi i łka, przyjmując kolejne ciosy. W końcu dźwigają ledwo przytomną ofiarę na nogi i prowadzą do wnętrza obozu.
Wycofujesz się za osłonę zrujnowanych budynków.
- Suchy, odbiór.
(css: "color: red;")[- Słyszę. Co jest?]
- Znalazłem Petro. Niestety nie ja jeden. Strażnicy mnie ubiegli.
(css: "color: red;")[- Oszkur...]
- Wybacz stary, ale nie mogę szturmować obozu w pojedynkę.
(css: "color: red;")[- Rozumiem. Nie każdy ma jaja większe od mózgu.]
- Możesz kogoś tu wysłać. Ja idę po Erica. Bez odbioru.
[[Idź do świątyni->Idź do świątyni 3a]]Zbliżasz się do katedry pod wezwaniem jakiegoś świętego, którego imię zostało słusznie zapomniane w odwecie za nieuchronienie świata przed apokalipsą. Główne wejście jest po drugiej stronie, okrążasz więc gmach, nasłuchując. Jest cicho. Zbyt cicho?
Wychodzisz zza rogu i od razu wiesz, że coś jest nie tak. Okolice wejścia wydają się być puste. Podchodzisz bliżej i dopiero teraz dostrzegasz pod samymi wrotami skuloną sylwetkę.
- Eric? ERIC!
Podbiegasz do chłopaka, łapiesz za ramiona i potrząsasz, ale na próżno. Ciemnoczerwona plama na jego klatce piersiowej mówi ci, że jesteś za późno. Chłopak został zamordowany, a jego zwłoki obrabowane.
- Cholera, to był tylko głupi dzieciak! I zabili go po co? Dla kubła farby?
W okolicy nie brakuje mniej lub bardziej zorganizowanych szajek bandytów, którzy potrafią zabić nie tylko dla marnego zysku, ale i zwykłej zabawy. Zastanawiasz się chwilę, jak przekazać wiadomość Suchemu.
- Garaż, odbiór.
(css: "color: red;")[- No? Masz go?]
- Mam, ale... Eric nie żyje. Ktoś go napadł przy katedrze.
(css: "color: red;")[- Nie wiem jak, ale ich dorwę, choćbym miał wytłuc każdego pieprzonego rabusia w tym mieście.]
Przez krótką chwilę krótkofalówka milczy.
(css: "color: red;")[- A teraz wracaj. Po zapłatę.]
- Przykro mi.
Słuchawka już się nie odzywa. Nic tu po tobie.
[[Wróć do garażu podziemnego]]W holu za głównym wejściem nie ma już śladu po porannym zbiegowisku ani jego przyczynie. Ludzie wchodzą i wychodzą, handlują i rozmawiają jakby nigdy nic. W rogu dostrzegasz Suchego, który wymachując rękami mówi coś do Niny i Petro, którzy stoją ze wzrokiem wbitym w ziemię. Na twój widok naczelnik Garażu przerywa swój wywód, wygania dzieciaki z pomieszczenia zamaszystym gestem, a na ciebie macha, byś podszedł bliżej.
(css: "color: red;")[- Przysięgam, jeszcze jeden taki wyskok i sam je stąd wywalę na zbity pysk.]
- Wiedzą o Ericu?
(css: "color: red;")[- A jakże! Jeśli to im nie przemówi do rozsądku, to już nic nie pomoże. Cholerne szczyle. Dobór naturalny nawet nie musi się z nimi starać.]
- Dorastają w trudnym świecie. Płacą za błędy więcej, niż płaciliśmy my.
(css: "color: red;")[- Taaa... a skoro już wspomniałeś o zapłacie - masz, to dla ciebie."]
Suchy wyciąga z kieszeni wyglądający na dość ciężki, płócienny mieszek.
[[- Nie mogę tego przyjąć. Nie wywiązałem się z zadania.]]
[[- A już myślałem, że dostanę kosz pieczarek.]](css: "color: red;")[- Takiś szlachetny? W porządku. Ale grzybów to możesz sobie zbierać do woli. Tylko mi grzybni nie powykręcaj.]
- Tych wesołych też?
(css: "color: red;")[- A, co mi tam. Ale tylko dla siebie, nie na handel! Rozumiesz, monopol nie lubi konkurencji. A teraz bądź tak miły i daj mi święty spokój. Muszę się napić.]
Opuszczasz garaż, kiedy słońce powoli zaczyna już chylić się ku zachodowi. Wracasz do spraw, które musiałeś odłożyć na bok przez całą tę cholerną poezję. Odrobina prozy dobrze ci teraz zrobi.
Później zachodzisz jeszcze od czasu do czasu do siedziby Grzybiarzy. Z satysfakcją dostrzegasz, że Petro wziął sobie twoją radę do serca - uprosił Suchego, żeby pozwolił mu zostać swoim asystentem i uczy się zasad rządzących miastem. Sam naczelnik wydaje się być niemalże dumny z takiego obrotu spraw. Mniej powodów do zadowolenia daje mu Nina, która wciąż wymyka się czasami z garażu i zostawia na mieście fragmenty swojej radosnej twórczości. Natykając się na jej pełne czarnego humoru utwory uznajesz, że dziewczyna szlifuje swój warsztat nie tylko piórem, ale i nożem. W sumie wyjdzie jej to tylko na dobre.Suchy prycha i wręcza ci mieszek. Ważysz go w dłoni - jest wystarczająco ciężki.
(css: "color: red;")[- A grzybów to możesz sobie zbierać do woli. Tylko mi grzybni nie powykręcaj.]
- Tych wesołych też?
(css: "color: red;")[- Bez przesady. Z czegoś musimy żyć! Ale dostaniesz zniżkę. A teraz bądź tak miły i daj mi święty spokój. Muszę się napić.]
Opuszczasz garaż, kiedy słońce powoli zaczyna już chylić się ku zachodowi. Wracasz do spraw, które musiałeś odłożyć na bok przez całą tę cholerną poezję. Odrobina prozy dobrze ci teraz zrobi.
Później zachodzisz jeszcze od czasu do czasu do siedziby Grzybiarzy. Z satysfakcją dostrzegasz, że Petro wziął sobie twoją radę do serca - uprosił Suchego, żeby pozwolił mu zostać swoim asystentem i uczy się zasad rządzących miastem. Sam naczelnik wydaje się być niemalże dumny z takiego obrotu spraw. Mniej powodów do zadowolenia daje mu Nina, która wciąż wymyka się czasami z garażu i zostawia na mieście fragmenty swojej radosnej twórczości. Natykając się na jej pełne czarnego humoru utwory uznajesz, że dziewczyna szlifuje swój warsztat nie tylko piórem, ale i nożem. W sumie wyjdzie jej to tylko na dobre.- Żyjesz?
Petro bardziej gulgocze, niż odpowiada. Wypluwa z ust ząb i sporo krwi, ale chwyta wyciągniętą przez ciebie rękę i dźwiga się na nogi.
- Co ty tu w ogóle robisz?
(css: "color: orange;")[- Chciałem tylko... N-napisać...]
Zerkasz na mur i odczytujesz nabazgrane w pośpiechu słowa. Ostatnia litera przechodzi gwałtownym szarpnięciem w krzywą linię, pod którą na ziemi widzisz opuszczony pędzel.
//UTRZYMUJEMY POKÓJ//
- Jakoś nie chce mi się wierzyć, że przyszedłeś wystawić im laurkę. Sądząc po twojej twarzy, patrol też nie dał się nabrać. Co chciałeś tam dopisać? No?
(css: "color: orange;")[- Utrzymujemy pokój... z daleka.]
- Czy ty jesteś jebnięty?
(css: "color: orange;")[- Przecież to prawda!]
- Jeszcze gorzej. Jesteś tępy.
(css: "color: orange;")[- Ale...]
- Z takimi jak oni się w ten sposób nie pogrywa. Nawet jeśli masz rację. Do cholery - zwłaszcza, kiedy masz rację! Co następnego masz w planach, powiedzieć umarlakom, że nieładnie jest zjadać ludzi? A, wybacz, ty jesteś bardziej subtelny. Napiszesz dla nich jakąś złotą myśl!
(css: "color: orange;")[- Nie, ja... Ech. Przepraszam.]
- Słuchaj, ja naprawdę rozumiem. Dużo jest na tym świecie spierdolone. Ale jak chcesz to naprawiać, to musisz zacząć używać głowy. Albo chociaż nauczyć się, jak nie dać się złapać. Możesz iść?
(css: "color: orange;")[- Chyba... Chyba tak.]
- To leć. Prosto do garażu, tylko na miłość boską, omiń centrum handlowe szerokim łukiem. Ja muszę jeszcze znaleźć twojego przyjaciela.
Upewniasz się, że Petro opuszcza okolicę niezauważony przez kolejny patrol i ruszasz na poszukiwania ostatniego z nastolatków. Po drodze łączysz się z garażem.
- Kolejny młokos wraca. Trochę poobijany, ale żyje. I może nawet zmądrzeje.
(css: "color: red;")[- Miód na moje, hehe, uszy, przyjacielu. Jeszcze jeden i mamy komplet.]
[[Idź do świątyni->Idź do świątyni 3]]Po namyśle stwierdzasz, że negocjacje donikąd cię nie zaprowadzą i jednak lepszym rozwiązaniem będzie walka. Strażnik, z którym rozmawiasz, jest teraz na tyle blisko, byś był w stanie szybko i celnie ugodzić go w miejsce nieosłonięte przez pancerz.
Tak właśnie robisz. Twój rozmówca pada na ziemię, trzymając się za gardło, a spomiędzy jego palców wypływają strugi krwi. Pozostała dwójka błyskawicznie rzuca się na ciebie.
(css: "color: grey;")[- Brać go!]
(css: "color: grey;")[- Będziesz błagał o śmierć!]
Walka nie jest prosta. Jest ich więcej, są lepiej opancerzeni - ale przez to także wolniejsi i zdecydowanie mniej zwinni. Unieszkodliwiasz ich z niemałym wysiłkiem. Kiedy już leżą martwi, ledwo łapiąc oddech podbiegasz do zwiniętego w błocie w kłębek Petro.
[[Podnieś Petro na nogi]]- Chcecie marnować celę dla takiego chuchra? Narażać się na śmieszność? Tym bardziej szkoda go zabijać i marnować takie... zasoby. Panowie, przecież widać po was, że jesteście w stanie przynieść z patrolu znacznie okazalsze trofea.
(css: "color: grey;")[- To znaczy co?]
- Jako dowód mojej dobrej woli i poszanowania waszej pracy chciałbym was poinformować, że aktualnie w galerii handlowej przebywa szajka najemników, z którą wierzę, że mieliście pewne... doświadczenia.
(css: "color: grey;")[- Taaaa?]
- W zamian chętnie przyjmę ten kłębek nieszczęścia. Wymierzę mu karę... na swój sposób. Jak już zauważyliście. No chyba, że wy macie podobne plany?
Drugi ze Strażników, który trzymał do tej pory ledwo przytomnego Petro za fraki, rzuca go nagle w błoto. Mężczyźni patrzą po sobie.
(css: "color: grey;")[- Ilu ich jest? W tej galerii.]
- Wierzę, że nie więcej, niż piątka. Nic, z czym panowie sobie nie poradzicie. Zrobicie z tymi szkodnikami porządek.
(css: "color: grey;")[- Wiesz co? Dobra. Ale lepiej, żeby tam byli. Bo jak nie, to specjalnie dla ciebie postawimy pal.]
- Udanych porządków, panowie!
Drugi mężczyzna sprzedaje Petro jeszcze na pożegnanie solidnego kopniaka i patrol oddala się w kierunku galerii handlowej. W końcu znikają z pola widzenia. Powietrze uchodzi z ciebie jak z przebitej dętki.
[[Podnieś Petro na nogi]]Nie tracisz czasu. Pierwszego powalasz jeszcze z daleka celnym rzutem nożem. Kiedy ich kompan pada na ziemię martwy, pozostałych trzech mężczyzn odwraca się w twoim kierunku i wyjmuje broń. Przerażony Eric wciska się jeszcze głębiej w nieckę przy wrotach katedry.
(css: "color: grey;")[- Zajebać go!]
(css: "color: grey;")[- Stawaj do walki jak mężczyzna, szczurze!]
Walka przypomina raczej dziwaczny taniec - większość czasu musisz unikać ataków liczniejszych przeciwników i czekać na okazję, by zadać choć jeden cios. Zbiry jednak padają jeden po drugim. Zadajesz ostatnie uderzenie i ledwo widząc na oczy ze zmęczenia, podchodzisz do Erica. Opryszki trochę go obiły, ale wygląda na to, że nie zdążyły wyrządzić mu poważniejszych szkód.
(css: "color: green;")[- O boże, dziękuję! Gdyby nie ty...]
- ... Zabiliby cię jak ślepe szczenię? Najprawdopodobniej.
(css: "color: green;")[- M-myślałem, że w dzień jest bezpieczniej.]
- Zaułki pełne są ciał ludzi, którzy tak myśleli, Eric. I po co to wszystko? Dla jakiegoś...
Zerkasz na wrota, na których wymalowane są tylko 4 słowa:
//POGOŃ,
TRUCIZNA,
MODLITWA,
ZGNILIZNA//
- ... wiersza. To jest wiersz, tak? Skończony, znaczy się?
Eric wywraca oczami, jakby nie pierwszy raz słyszał to pytanie.
(css: "color: green;")[- Owszem. Minimum formy, maksimum treści. Rozumiesz? W czterech słowach zamyka się cała rzeczywistość podmiotu liry...]
- Jasne. Natomiast twoja rzeczywistość zamknie się teraz w czterech ścianach garażu. Co ty na to?
(css: "color: green;")[- Ja... ja nie mam nic przeciwko. Tu jest strasznie.]
- Zaczynasz gadać z sensem, młody. Biegnij prosto do garażu. Droga powinna być czysta.
(css: "color: green;")[- S-sam?!]
- Miałeś jaja, żeby wyjść, to teraz miej je, żeby wrócić. Ja muszę jeszcze zgarnąć twojego kumpla.
Eric odchodzi, a raczej odbiega ile sił w nogach, a ty wyciągasz krótkofalówkę, by poinformować Garaż o kolejnym sukcesie.
- Kolejny młokos wraca. Trochę poobijany, ale żyje. I może nawet zmądrzeje.
(css: "color: red;")[- Miód na moje, hehe, uszy, przyjacielu. Jeszcze jeden i mamy komplet.]
[[Idź do siedziby Strażników Pokoju->Idź do siedziby Strażników Pokoju 3]]Obserwujesz sytuację, zastanawiając się, w jaki sposób zneutralizować zagrożenie. W pewnym momencie Eric wykorzystuje nieuwagę jednego z oprychów, wyrywa się z kręgu i zaczyna uciekać przez plac w stronę najbliższych budynków. Bandyci jednak nie rzucają się za nim w pogoń.
(css: "color: grey;")[- Ohoho, to nas młody przechytrzył!]
(css: "color: grey;")[- Chyba nam ucieknie!]
Jeden z mężczyzn wyciąga zza pasa nóż do rzucania i szybkim, zręcznym ruchem posyła go w stronę uciekającego chłopaka, trafiając prosto między łopatki. Eric upada na ziemię, a bandyci wybuchają śmiechem.
(css: "color: grey;")[- Zygzakiem trzeba było, gówniarzu!]
[[Zaatakuj bandytów->Zaatakuj bandytów 2]]
[[Poczekaj, aż sobie pójdą]]Wypadasz zza rogu ze wściekłym rykiem i ruszasz prosto na zgromadzonych pod wrotami bandytów. Czterech mężczyzn odwraca się w twoim kierunku i wyjmuje broń. Jeden rusza ci na spotkanie.
(css: "color: grey;")[- Następny? Dawać go!]
(css: "color: grey;")[- Już po tobie!]
Walka przypomina raczej dziwaczny taniec - większość czasu musisz unikać ataków liczniejszych przeciwników i czekać na okazję, by zadać choć jeden cios. Zbiry jednak padają jeden po drugim. Zadajesz ostatnie uderzenie i ledwo widząc na oczy ze zmęczenia podchodzisz do leżącego twarzą do bruku chłopaka. Nie żyje.
- Cholera jasna, dzieciaku, co ty sobie myślałeś...
Wyciągasz krótkofalówkę, żeby przekazać Suchemu smutne wieści.
- Garaż, odbiór.
(css: "color: red;")[- Melduj!]
- Erica dorwały jakieś zbiry. Nie zdążyłem go uratować.
(css: "color: red;")[- ... Co?]
- Zabili go. Pod katedrą. Ale skurwysyny też już nie żyją.
(css: "color: red;")[- I co, miało mnie to pocieszyć? Lepiej sprowadź mi ostatniego dzieciaka w jednym kawałku. Bez odbioru.]
Suchy ma rację, jeśli Eric już zdążył pożegnać się z życiem, to Petro ma na to jeszcze większe szanse. Musisz się spieszyć.
[[Idź do obozu Strażników Pokoju->Idź do siedziby Strażników Pokoju 3a]]Zbirom nie chce się nawet podchodzić do Erica by sprawdzić, czy na pewno nie żyje. Przez krótką chwilę stoją jeszcze przy wrotach, grzebiąc w plecaku nastolatka, po czym oddalają się w sobie tylko znanym kierunku. Wtedy wychodzisz zza rogu i podchodzisz do ciała leżącego na bruku. Chłopak nie daje znaków życia.
- Cholera jasna, dzieciaku, co ty sobie myślałeś...
Wyciągasz krótkofalówkę, żeby przekazać Suchemu smutne wieści.
- Garaż, odbiór.
(css: "color: red;")[- Melduj!]
- Erica dorwały jakieś zbiry. Nie zdążyłem go uratować.
(css: "color: red;")[- ... Co?]
- Zabili go. Pod katedrą. Przykr...
(css: "color: red;")[- Daruj sobie te przykrości. Lepiej sprowadź mi ostatniego dzieciaka w jednym kawałku. Bez odbioru.]
Suchy ma rację, jeśli Eric już zdążył pożegnać się z życiem, to Petro ma na to jeszcze większe szanse. Musisz się spieszyć.
[[Idź do obozu Strażników Pokoju->Idź do siedziby Strażników Pokoju 3a]]Kierujesz się do siedziby jednej z najpotężniejszych frakcji w mieście: Strażników Pokoju, samozwańczej komórki bezpieczeństwa publicznego o - delikatnie mówiąc - niepokojąco autorytarnym charakterze. Tak naprawdę od zwykłej bandyckiej szajki różni ich tylko spisany statut i ślepa wiara w słuszność jego założeń. Może jeszcze jednakowe umundurowanie. Jeśli Petro zajdzie im za skórę...
Obóz ze wszystkich stron okala mur wznoszony przez lata z każdego rodzaju materiału, jaki się Strażnicy mieli akurat pod ręką. Konstrukcja jest niemożliwa do sforsowania przez umarłych, a i wcale nie łatwiejsza dla żywych.
Ruszasz wzdłuż muru sam mając nadzieję, że uda się załatwić tę sprawę bez wchodzenia na teren obozu. Po drodze musisz skryć się przed przechodzącym patrolem, by uniknąć niewygodnego przesłuchania. Zakuci w kawałki pancerza mężczyźni śmieją się z czegoś głośno.
- Coś wprawiło ich w dobry humor... Niedobrze.
Szybko odkrywasz, co to było. Znajdujesz Petro powieszonego na sznurze przewieszonego przez krawędź muru tuż obok napisu, który niewątpliwie był jego dziełem - i za które spotkała go kara śmierci.
//UTRZYMUJEMY POKÓJ//
- Co? Zabili go za coś takiego?
Odcinasz ciało chłopaka, które zwala się na ziemię i odsłania mały dopisek.
//UTRZYMUJEMY POKÓJ
z daleka//
- Petro, ty pieprzony durniu. Biedny, martwy durniu!
Zakładasz, że ten sam albo kolejny patrol prędzej czy później znowu się tu zjawi, więc dźwigasz zwłoki chłopaka i przenosisz je kawałek dalej, do wnętrza jednej ze zrujnowanych kamienic. Wyciągasz krótkofalówkę, by przekazać Suchemu fatalną nowinę.
- Suchy? Jestem koło kwatery Strażników Pokoju.
(css: "color: red;")[- Jezu, Petro tam polazł?]
- I dorwali go przede mną. Wiesz, co robią z ludźmi, których o cokolwiek podejrzewają...
(css: "color: red;")[- Kurwa... Wiedziałem, że za dobrze to wszystko idzie... Szlag!]
Przez krótką chwilę krótkofalówka milczy.
(css: "color: red;")[- Po prostu... Po prostu wracaj po zapłatę.]
- Przykro mi.
Nic tu po tobie. Czas wracać.
[[Wróć do garażu podziemnego->Wróć do garażu podziemnego 2]]W holu za głównym wejściem nie ma już śladu po porannym zbiegowisku ani jego przyczynie. Ludzie wchodzą i wychodzą, handlują i rozmawiają jakby nigdy nic. W rogu dostrzegasz Suchego, który wymachując rękami mówi coś do Niny i Erica, którzy stoją ze wzrokiem wbitym w ziemię. Na twój widok naczelnik Garażu przerywa swój wywód, wygania dzieciaki z pomieszczenia zamaszystym gestem, a na ciebie macha, byś podszedł bliżej.
(css: "color: red;")[- Przysięgam, jeszcze jeden taki wyskok i sam je stąd wywalę na zbity pysk.]
- Wiedzą o Petro?
(css: "color: red;")["A jakże! Jeśli to im nie przemówi do rozsądku, to już nic nie pomoże. Cholerne szczyle. Dobór naturalny nawet nie musi się z nimi starać.]
- Dorastają w trudnym świecie. Płacą za błędy więcej, niż płaciliśmy my.
(css: "color: red;")[- Taaa... a skoro już wspomniałeś o zapłacie - masz, to dla ciebie.]
Suchy wyciąga z kieszeni wyglądający na dość ciężki, płócienny mieszek.
[[- Nie mogę tego przyjąć. Nie wywiązałem się z zadania.->- Nie mogę tego przyjąć 2]]
[[- A już myślałem, że dostanę kosz pieczarek.->- A już myślałem, że dostanę kosz pieczarek 2]](css: "color: red;")[- Takiś szlachetny? W porządku. Ale grzybów to możesz sobie zbierać do woli. Tylko mi grzybni nie powykręcaj.]
- Tych wesołych też?
(css: "color: red;")[- A, co mi tam. Ale tylko dla siebie, nie na handel! Rozumiesz, monopol nie lubi konkurencji. A teraz bądź tak miły i daj mi święty spokój. Muszę się napić.]
Opuszczasz garaż, kiedy słońce powoli zaczyna już chylić się ku zachodowi. Wracasz do spraw, które musiałeś odłożyć na bok przez całą tę cholerną poezję. Odrobina prozy dobrze ci teraz zrobi.
Później zachodzisz jeszcze od czasu do czasu do siedziby Grzybiarzy. Z satysfakcją dostrzegasz, że Eric wyciągnął ze swojej przygody wnioski i trzyma się z dala od kłopotów - nawet bardziej, niż byś się tego spodziewał, bo zgłosił się na ochotnika do zajęcia miejsca Sambora na szczycie wieży obserwacyjnej. Suchy wydaje się być zadowolony z takiego obrotu spraw. Mniej powodów do radości daje mu Nina, która wciąż wymyka się czasami z garażu i zostawia na mieście fragmenty swojej radosnej twórczości. Natykając się na jej pełne czarnego humoru utwory uznajesz, że dziewczyna szlifuje swój warsztat nie tylko piórem, ale i nożem. W sumie wyjdzie jej to tylko na dobre.Suchy prycha i wręcza ci mieszek. Ważysz go w dłoni - jest wystarczająco ciężki.
(css: "color: red;")[- A grzybów to możesz sobie zbierać do woli. Tylko mi grzybni nie powykręcaj.]
- Tych wesołych też?
(css: "color: red;")[- Bez przesady. Z czegoś musimy żyć! Ale dostaniesz zniżkę. A teraz bądź tak miły i daj mi święty spokój. Muszę się napić.]
Opuszczasz garaż, kiedy słońce powoli zaczyna już chylić się ku zachodowi. Wracasz do spraw, które musiałeś odłożyć na bok przez całą tę cholerną poezję. Odrobina prozy dobrze ci teraz zrobi.
Później zachodzisz jeszcze od czasu do czasu do siedziby Grzybiarzy. Z satysfakcją dostrzegasz, że Eric wyciągnął ze swojej przygody wnioski i trzyma się z dala od kłopotów - nawet bardziej, niż byś się tego spodziewał, bo zgłosił się na ochotnika do zajęcia miejsca Sambora na szczycie wieży obserwacyjnej. Suchy wydaje się być zadowolony z takiego obrotu spraw. Mniej powodów do radości daje mu Nina, która wciąż wymyka się czasami z garażu i zostawia na mieście fragmenty swojej radosnej twórczości. Natykając się na jej pełne czarnego humoru utwory uznajesz, że dziewczyna szlifuje swój warsztat nie tylko piórem, ale i nożem. W sumie wyjdzie jej to tylko na dobre.Stwierdzasz, że warto dać nieostrożnemu gówniarzowi małą lekcję. Podchodzisz blisko i znienacka przystawiasz mu nóż do gardła. Ten wydaje z siebie przeraźliwy pisk, ale czując zimną stal na skórze powstrzymuje się od jakiegokolwiek ruchu. Oby nie rozpoznał cię od razu po głosie.
- Co my tu mamy... Zgubiłeś się, chłopcze?
(css: "color: green;")[- N-nie... Ja...]
- Przyszedłeś się pomodlić? A może wyspowiadać? Doskonale, głupio umierać z nieczystym sumieniem.
(css: "color: green;")[- Proszę, nie... Oddam wszystko!]
- To oddaj mózg, bo wygląda na nieużywany.
Zabierasz nóż i odwracasz chłopaka szarpnięciem w swoją stronę.
(css: "color: green;")[- To ty!]
- Na twoje cholerne szczęście, to ja.
(css: "color: green;")[- Chory jesteś?! Nie mogłeś normalnie podejść? Myślałem, że już po mnie!]
- Równie dobrze mogło być po tobie. Nawet wyjący gryzoń by cię dorwał.
(css: "color: green;")[- No... Może trochę się zamyśliłem... Zobacz.]
Chłopak odsuwa się od wrót, żeby zaprezentować swoje dzieło - cztery słowa wymalowane czerwoną farbą jedno pod drugim.
//POGOŃ,
TRUCIZNA,
MODLITWA,
ZGNILIZNA//
- To... wiersz? Skończony, znaczy się?
Eric wywraca oczami, jakby nie pierwszy raz słyszał to pytanie.
(css: "color: green;")[- Owszem. Minimum formy, maksimum treści. Rozumiesz? W czterech słowach zamyka się cała rzeczywistość podmiotu liry...]
- Jasne. Natomiast twoja rzeczywistość zamknie się teraz w czterech ścianach garażu. Co ty na to?
(css: "color: green;")[- No daj spokój...]
- Słuchaj, jak wrócisz jako pierwszy, to dostaniesz najmniejszą burę od Suchego. Twój wiersz już skończony, nic tu po tobie.
- Niech ci będzie.
Eric odchodzi, a ty wyciągasz krótkofalówkę, by poinformować Garaż o pierwszym sukcesie.
- Garaż? Wysłałem Erica do domu.
(css: "color: red;")[- Pięknie. To teraz jeszcze powtórz mi to jeszcze dwa razy.]
[[Idź do galerii handlowej->Idź do galerii handlowej 2]]
[[Idź do siedziby Strażników Pokoju->Idź do siedziby Strażników Pokoju 4]]Okrążasz chłopaka tak, by stanąć dokładnie za nim i chrząkasz głośno.
- Ekhm. To niemądrze odwracać się plecami.
Eric niemal podskakuje ze strachu, ale momentalnie opanowuje się i odwraca w twoją stronę, starając się wyglądać na pewnego siebie.
(css: "color: green;")[- Phi, a niby do czego? Przecież tu nic nie ma.]
- W twoim przypadku? Do wszystkiego. Każdy mógł tu podejść, Eric. Rabuś, zbir, nawet zdechlak. Z resztą byłeś tak zajęty, że nawet byś nie zauważył, że nie żyjesz.
(css: "color: green;")[- Usłyszałem cię, zanim jeszcze podszedłeś! Nie odwróciłem się, bo wiedziałem, że to ty, a robię coś naprawdę waż...]
- Tak? A z której strony przyszedłem?
Eric rozgląda się na boki, uświadamiając sobie w końcu chyba własną głupotę.
(css: "color: green;")[- Nooo... Takich szczegółów to nie wyłapałem.]
- Ech... Masz więcej szczęścia niż rozumu i pokory razem wziętych. Po cholerę to wszystko?
Chłopak odsuwa się od wrót, żeby zaprezentować swoje dzieło - cztery słowa wymalowane czerwoną farbą jedno pod drugim.
//POGOŃ,
TRUCIZNA,
MODLITWA,
ZGNILIZNA.//
- To... wiersz? Skończony, znaczy się?
Eric wywraca oczami, jakby nie pierwszy raz słyszał to pytanie.
(css: "color: green;")[- Owszem. Minimum formy, maksimum treści. Rozumiesz? W czterech słowach zamyka się cała rzeczywistość podmiotu liry...]
- Jasne. Natomiast twoja rzeczywistość zamknie się teraz w czterech ścianach garażu. Co ty na to?
(css: "color: green;")[- A jak się nie zgodzę?]
- Pierwsze, co przychodzi mi do głowy to pobić cię do nieprzytomności, zabrać wszystko, co masz, a potem zanieść cię do garażu, gdzie Suchy będzie całował mnie po rękach w nagrodę za wyrwanie biednego dziecka z łap oprychów.
Eric patrzy na ciebie spode łba.
(css: "color: green;")[- Wiedziałem, że nie będziesz miał argumentów. Dooobra, nie wysilaj się, bo ci żyłka pęknie. Już idę.]
Eric odchodzi, mrucząc coś pod nosem, a ty wyciągasz krótkofalówkę, by poinformować Garaż o pierwszym sukcesie.
- Garaż? Wysłałem Erica do domu. Cały, zdrowy i tak samo upierdliwy jak wcześniej.
(css: "color: red;")[- Pięknie. To teraz jeszcze powtórz mi to jeszcze dwa razy.]
[[Idź do galerii handlowej->Idź do galerii handlowej 2]]
[[Idź do siedziby Strażników Pokoju->Idź do siedziby Strażników Pokoju 4]]Budynek galerii handlowej, dawniej modernistyczna przeszklona bryła, teraz straszy zębami powybijanych szyb. Wchodzisz do środka jednym z bocznych wejść i niemal od razu do twoich uszu dobiega jakiś łomot oraz głuche porykiwania gryzoni z piętra wyżej. Błyskawicznie wspinasz się na górę i podążasz za dźwiękami. W końcu słyszysz kobiecy głos dobiegający z wnętrza jednego ze zrujnowanych sklepów.
(css: "color: pink;")[- Zostawcie mnie! Zostawcie! Pomocy!!!]
Kiedy wchodzisz do środka dostrzegasz, że kilku nieumarłych otoczyło jeden z regałów i chwieje jego lichą konstrukcją. Stojąca na jego szczycie dziewczyna z coraz większym trudem utrzymuje równowagę, próbując jednocześnie trafiać napastników kawałkiem spróchniałej deski.
Zaczynasz krzyczeć i, tłukąc po drodze bronią o mijane przedmioty, ruszasz w stronę obleganego przez Gryzonie regału.
- Ej, nadgnite zasrańce! Tutaj!
Uderzasz pierwszego potwora w zaropiałe cielsko. Cios nie jest zabójczy, ale impet uderzenia odsuwa go od regału i zwraca uwagę pozostałych zombie. Odskakujesz do tyłu, a kolejnych trzech nieumarłych rusza w twoim kierunku. Uderzasz najbliższego, a jego skowyt niemal zagłusza Ninę, która krzyczy do ciebie z góry.
(css: "color: pink;")[- Broń! Rzuć mi coś, sam nie dasz rady!]
[[Rzuć jej broń]]
[[Każ jej zostać na górze]]Kierujesz się do siedziby jednej z najpotężniejszych frakcji w mieście: Strażników Pokoju, samozwańczej komórki bezpieczeństwa publicznego o - delikatnie mówiąc - niepokojąco autorytarnym charakterze. Tak naprawdę od zwykłej bandyckiej szajki różni ich tylko spisany statut i ślepa wiara w słuszność jego założeń. Może jeszcze jednakowe umundurowanie. Jeśli Petro zajdzie im za skórę...
Obóz ze wszystkich stron okala mur wznoszony przez lata z każdego rodzaju materiału, jaki się Strażnicy mieli akurat pod ręką. Konstrukcja jest niemożliwa do sforsowania przez umarłych, a i wcale nie łatwiejsza dla żywych.
- Przynajmniej są małe szanse, że dzieciak dostał się do środka.
Ruszasz wzdłuż muru sam mając nadzieję, że uda się załatwić sprawę bez wchodzenia na teren obozu. Jednak kiedy dostrzegasz w końcu Petro, wcale nie robi ci się lżej na sercu. Nastolatek klęczy na ziemi, otoczony przez opancerzony patrol Strażników. Twarz ma zalaną krwią.
[[Zaatakuj patrol->Zaatakuj patrol 2]]
[[Zacznij rozmowę->Zacznij rozmowę 2]]
[[Nie ryzykuj i odejdź->Nie ryzykuj i odejdź 2]]Z doświadczenia wiesz, że prowadzenie negocjacji z tą grupą raczej nie przynosi rezultatów. Uderzasz więc szybko, zanim cię zobaczą, by mieć nad przeciwnikami przewagę zaskoczenia. Ranisz pierwszego celnie rzuconym nożem, drugi rusza na ciebie z rykiem. Trzeci przed atakiem upewnia się, że Petro w międzyczasie nigdzie nie ucieknie, powalając go na ziemię solidnym kopniakiem w brzuch.
(css: "color: grey;")[- Brać go!]
(css: "color: grey;")[- Zrobię z tobą porządek, śmieciu.]
(css: "color: grey;")[- Będziesz błagał o śmierć!]
Walka nie jest prosta. Jest ich więcej, są lepiej opancerzeni - ale przez to także wolniejsi i zdecydowanie mniej zwinni. Unieszkodliwiasz jednego po drugim. Kiedy już leżą martwi, ledwo łapiąc oddech podbiegasz do zwiniętego w błocie w kłębek Petro.
[[Podnieś Petro na nogi->Podnieś Petro na nogi 2]]Mimo naprawdę nikłych szans na powodzenie negocjacji wychodzisz zza rogu, starając się wyglądać na pewnego siebie i gromkim głosem dajesz im znać o swojej obecności.
- Udane łowy, panowie?
Trzech osiłków odwraca się w twoją stronę. Jeden wyjmuje zza pasa nabijany gwoźdźmi kij.
(css: "color: grey;")[- A ty czego, przybłędo? Chcesz się przyłączyć do gówniarza?]
- Ależ skąd, zastanawia mnie tylko, cóż ten biedny chłopak zrobił, że do jego pochwycenia wysłano cały patrol.
Strażnik z obnażoną bronią mruży oczy i przygląda ci się badawczo.
(css: "color: grey;")[- Nie twój interes. Porządek trzeba zrobić z każdym śmieciem, małym czy dużym.]
- Ten wygląda na mały. Bardzo, bardzo mały. Niemal niegodny waszej uwagi.
(css: "color: grey;")[- A co, masz chrapkę na chłopaczka? Ha, słyszycie to?]
Dryblas odwraca się na moment do swoich ziomków. To może być ostatni dobry moment, by ich zaatakować.
[[Rozpocznij walkę->Rozpocznij walkę 2]]
[[Spróbuj ich przechytrzyć->Spróbuj ich przechytrzyć 2]]Ich jest trzech - ty jeden. Są uzbrojeni po zęby, na dodatek bardzo szybko mogą pojawić się posiłki. Zaoferowałeś Suchemu jedynie odnalezienie dzieciaków, a nie nadstawianie karku za ich głupotę. Poza tym, robienie sobie wrogów wśród członków tej bojówki naprawdę nie jest dobrym pomysłem. Zameldujesz sytuację Suchemu i niech już on się martwi o los swoich ludzi.
Strażnicy Pokoju pastwią się jeszcze chwilę nad chłopakiem, rechocząc przy tym obrzydliwie. Petro zwija się na ziemi i łka, przyjmując kolejne ciosy. W końcu dźwigają ledwo przytomną ofiarę na nogi i prowadzą do wnętrza obozu.
Wycofujesz się za osłonę zrujnowanych budynków.
- Suchy, odbiór.
(css: "color: red;")[- Słyszę. Co jest?]
- Znalazłem Petro. Niestety nie ja jeden. Strażnicy mnie ubiegli.
(css: "color: red;")[- Oszkur...]
- Wybacz stary, ale nie mogę szturmować obozu w pojedynkę.
(css: "color: red;")[- Rozumiem. Nie każdy ma jaja większe od mózgu.]
- Możesz kogoś tu wysłać. Ja idę po Erica. Bez odbioru.
[[Idź do galerii handlowej->Idź do galerii handlowej 3a]]- Żyjesz?
Petro bardziej gulgocze, niż odpowiada. Wypluwa z ust ząb i sporo krwi, ale chwyta wyciągniętą przez ciebie rękę i dźwiga się na nogi.
- Co ty tu w ogóle robisz?
(css: "color: orange;")[- Chciałem tylko... N-napisać...]
Zerkasz na mur i odczytujesz nabazgrane w pośpiechu słowa. Ostatnia litera przechodzi gwałtownym szarpnięciem w krzywą linię, pod którą na ziemi widzisz opuszczony pędzel.
//UTRZYMUJEMY POKÓJ//
- Jakoś nie chce mi się wierzyć, że przyszedłeś wystawić im laurkę. Sądząc po twojej twarzy, patrol też nie dał się nabrać. Co chciałeś tam dopisać? No?
(css: "color: orange;")[- Utrzymujemy pokój... z daleka.]
- Czy ty jesteś jebnięty?
(css: "color: orange;")[- Przecież to prawda!]
- Jeszcze gorzej. Jesteś tępy.
(css: "color: orange;")[- Ale...]
- Z takimi jak oni się w ten sposób nie pogrywa. Nawet jeśli masz rację. Do cholery - zwłaszcza, kiedy masz rację! Co następnego masz w planach, powiedzieć umarlakom, że nieładnie jest zjadać ludzi? A, wybacz, ty jesteś bardziej subtelny. Napiszesz dla nich jakąś złotą myśl!
(css: "color: orange;")[- Nie, ja... Ech. Przepraszam.]
- Słuchaj, ja naprawdę rozumiem. Dużo jest na tym świecie spierdolone. Ale jak chcesz to naprawiać, to musisz zacząć używać głowy. Albo chociaż nauczyć się, jak nie dać się złapać. Możesz iść?
(css: "color: orange;")[- Chyba... Chyba tak.]
- To leć. Prosto do garażu, tylko na miłość boską, omiń katedrę szerokim łukiem. Ja muszę jeszcze znaleźć twojego przyjaciela.
Upewniasz się, że Petro opuszcza okolicę niezauważony przez kolejny patrol i ruszasz na poszukiwania ostatniego z nastolatków. Po drodze łączysz się z garażem.
- Kolejny młokos wraca. Trochę poobijany, ale żyje. I może nawet zmądrzeje.
(css: "color: red;")[- Miód na moje, hehe, uszy, przyjacielu. Jeszcze jeden i mamy komplet.]
[[Idź do galerii handlowej->Idź do galerii handlowej 3]]Po namyśle stwierdzasz, że negocjacje donikąd cię nie zaprowadzą i jednak lepszym rozwiązaniem będzie walka. Strażnik, z którym rozmawiasz, jest teraz na tyle blisko, byś był w stanie szybko i celnie ugodzić go w miejsce nieosłonięte przez pancerz.
Tak właśnie robisz. Twój rozmówca pada na ziemię, trzymając się za gardło, a spomiędzy jego palców wypływają strugi krwi. Pozostała dwójka błyskawicznie rzuca się na ciebie.
(css: "color: grey;")[- Brać go!]
(css: "color: grey;")[- Będziesz błagał o śmierć!]
Walka nie jest prosta. Jest ich więcej, są lepiej opancerzeni - ale przez to także wolniejsi i zdecydowanie mniej zwinni. Unieszkodliwiasz ich z niemałym wysiłkiem. Kiedy już leżą martwi, ledwo łapiąc oddech podbiegasz do zwiniętego w błocie w kłębek Petro.
[[Podnieś Petro na nogi->Podnieś Petro na nogi 2]]- Chcecie marnować celę dla takiego chuchra? Narażać się na śmieszność? Tym bardziej szkoda go zabijać i marnować takie... zasoby. Panowie, przecież widać po was, że jesteście w stanie przynieść z patrolu znacznie okazalsze trofea.
(css: "color: grey;")[- To znaczy co?]
- Jako dowód mojej dobrej woli i poszanowania waszej pracy chciałbym was poinformować, że aktualnie w okolicach katedry przebywa szajka najemników, z którą wierzę, że mieliście pewne... doświadczenia.
(css: "color: grey;")[- Taaaa?]
- W zamian chętnie przyjmę ten kłębek nieszczęścia. Wymierzę mu karę... na swój sposób. Jak już zauważyliście. No chyba, że wy macie podobne plany?
Drugi ze Strażników, który trzymał do tej pory ledwo przytomnego Petro za fraki, rzuca go nagle w błoto. Mężczyźni patrzą po sobie.
(css: "color: grey;")[- Ilu ich jest? W tym kościele.]
- Wierzę, że nie więcej, niż piątka. Nic, z czym panowie sobie nie poradzicie. Zrobicie z tymi szkodnikami porządek.
(css: "color: grey;")[- Wiesz co? Dobra. Ale lepiej, żeby tam byli. Bo jak nie, to specjalnie dla ciebie postawimy pal.]
- Udanych porządków, panowie!
Drugi mężczyzna sprzedaje Petro jeszcze na pożegnanie solidnego kopniaka i patrol oddala się w kierunku katedry. W końcu znikają z pola widzenia. Powietrze uchodzi z ciebie jak z przebitej dętki.
[[Podnieś Petro na nogi->Podnieś Petro na nogi 2]]Budynek galerii handlowej, dawniej modernistyczna przeszklona bryła, teraz straszy zębami powybijanych szyb. Wchodzisz do środka jednym z bocznych wejść. Wnętrze wydaje się być spokojne i ciche. Idziesz korytarzem, zaglądając do kolejnych lokali. W końcu do twoich uszu dobiega odgłos szurania gdzieś z wyższej kondygnacji. Wspinasz się zręcznie na piętro.
- Nina! Nina, jesteś tu?
Odpowiadają ci tylko kolejne hałasy dobiegające z jednego z butików. Na wszelki wypadek wyciągasz broń i wchodzisz do środka. Najpierw niemal potykasz się o leżące na podłodze ciało gryzonia, w połowie przygniecione przez przewrócony regał. Kiedy twoje oczy przyzwyczajają się do panującego tu półmroku, widzisz też kolejne truchło. I jeszcze jedno... W końcu w rogu pomieszczenia dostrzegasz drobną sylwetkę Niny. Jest odwrócona do ciebie plecami. Pisze coś na ścianie?
- Ale mi napędziłaś stracha!
Chowasz broń i wyciągasz rękę, żeby dotknąć ramienia nastolatki, kiedy ta odwraca się i patrzy na ciebie oszalałym wzrokiem wirala.
- O chole...
Nina błyskawicznie rzuca ci się do gardła, z wysiłkiem odpierasz atak
Przejęte przez wirusa ciało dziewczyny ma znacznie większą siłę, napędzaną teraz wyłącznie jednym instynktem - zabijania. Skacze na ciebie raz za razem, wrzeszcząc wściekle. Unieszkodliwienie jej kosztuje cię sporo wysiłku, jednak w końcu udaje ci się przetrącić zarażonej kark z okropnym chrzęstem i potwór, który jeszcze niedawno był Niną, pada martwy na ziemię.
- Przepraszam...
Patrzysz przez chwilę na nieruchome ciało. Podnosząc wzrok, zauważasz napis, nad którym musiała pracować nastolatka, zanim się przemieniła.
//Niepowtarzalna okazja!
Darmowa eutanazja//
- Zrobiła to celowo? Nie, to musiał być wypadek. Co za pieprzona ironia.
Wyciągasz krótkofalówkę, by ostatni raz zameldować się Suchemu.
- Suchy, odbiór.
(css: "color: red;")[- Melduj.]
- Nina nie żyje. Ja... musiałem ją zabić.
(css: "color: red;")[- CO?! Kurwa, nie mów, że...]
- Przemieniła się. Przykro mi.
(css: "color: red;")[- Wiesz, gdzie możesz sobie wsadzić przykro? Po prostu... Po prostu wracaj po zapłatę.]
Patrzysz jeszcze raz na ciało dziewczyny spoczywające pod ścianą z jej proroczym dwuwierszem, wzdychasz i opuszczasz to cholerne miejsce.
[[Wróć do garażu podziemnego->Wróć do garażu podziemnego 3]]W holu za głównym wejściem nie ma już śladu po porannym zbiegowisku ani jego przyczynie. Ludzie wchodzą i wychodzą, handlują i rozmawiają jakby nigdy nic. W rogu dostrzegasz Suchego, który wymachując rękami mówi coś do Petro i Erica, którzy stoją ze wzrokiem wbitym w ziemię. Na twój widok naczelnik Garażu przerywa swój wywód, wygania dzieciaki z pomieszczenia zamaszystym gestem, a na ciebie macha, byś podszedł bliżej.
(css: "color: red;")[- Przysięgam, jeszcze jeden taki wyskok i sam je stąd wywalę na zbity pysk.]
- Wiedzą o Ninie?
(css: "color: red;")[- A jakże! Jeśli to im nie przemówi do rozsądku, to już nic nie pomoże. Cholerne szczyle. Dobór naturalny nawet nie musi się z nimi starać.]
- Dorastają w trudnym świecie. Płacą za błędy więcej, niż płaciliśmy my.
(css: "color: red;")[- Taaa... a skoro już wspomniałeś o zapłacie - masz, to dla ciebie.]
Suchy wyciąga z kieszeni wyglądający na dość ciężki, płócienny mieszek.
[[- Nie mogę tego przyjąć. Nie wywiązałem się z zadania.->- Nie mogę tego przyjąć 3]]
[[- A już myślałem, że dostanę kosz pieczarek.->- A już myślałem, że dostanę kosz pieczarek 3]](css: "color: red;")[- Takiś szlachetny? W porządku. Ale grzybów to możesz sobie zbierać do woli. Tylko mi grzybni nie powykręcaj.]
- Tych wesołych też?
(css: "color: red;")[- A, co mi tam. Ale tylko dla siebie, nie na handel! Rozumiesz, monopol nie lubi konkurencji. A teraz bądź tak miły i daj mi święty spokój. Muszę się napić.]
Opuszczasz garaż, kiedy słońce powoli zaczyna już chylić się ku zachodowi. Wracasz do spraw, które musiałeś odłożyć na bok przez całą tę cholerną poezję. Odrobina prozy dobrze ci teraz zrobi.
Później zachodzisz jeszcze od czasu do czasu do siedziby Grzybiarzy. Z satysfakcją dostrzegasz, że Petro wziął sobie twoją radę do serca - uprosił Suchego, żeby pozwolił mu zostać swoim asystentem i uczy się zasad rządzących miastem. Sam naczelnik wydaje się być niemalże dumny z takiego obrotu spraw. Mniej powodów do zadowolenia daje mu Eric, który coraz częściej wymyka się z garażu i włóczy po mieście, zostawiając tu i ówdzie na murach po kilka słów. Z każdym kolejnym napotkanym dziełem jesteś coraz bardziej przekonany, że może i jest w tym jakaś poezja.Suchy prycha i wręcza ci mieszek. Ważysz go w dłoni - jest wystarczająco ciężki.
(css: "color: red;")[- A grzybów to możesz sobie zbierać do woli. Tylko mi grzybni nie powykręcaj.]
- Tych wesołych też?
(css: "color: red;")[- Bez przesady. Z czegoś musimy żyć! Ale dostaniesz zniżkę. A teraz bądź tak miły i daj mi święty spokój. Muszę się napić.]
Opuszczasz garaż, kiedy słońce powoli zaczyna już chylić się ku zachodowi. Wracasz do spraw, które musiałeś odłożyć na bok przez całą tę cholerną poezję. Odrobina prozy dobrze ci teraz zrobi.
Później zachodzisz jeszcze od czasu do czasu do siedziby Grzybiarzy. Z satysfakcją dostrzegasz, że Petro wziął sobie twoją radę do serca - uprosił Suchego, żeby pozwolił mu zostać swoim asystentem i uczy się zasad rządzących miastem. Sam naczelnik wydaje się być niemalże dumny z takiego obrotu spraw. Mniej powodów do zadowolenia daje mu Eric, który coraz częściej wymyka się z garażu i włóczy po mieście, zostawiając tu i ówdzie na murach po kilka słów. Z każdym kolejnym napotkanym dziełem jesteś coraz bardziej przekonany, że może i jest w tym jakaś poezja.Zbliżasz się do katedry pod wezwaniem jakiegoś świętego, którego imię zostało słusznie zapomniane w odwecie za nieuchronienie świata przed apokalipsą. Główne wejście jest po drugiej stronie, okrążasz więc gmach, nasłuchując. Jest cicho. Zbyt cicho?
Wychodzisz zza rogu i od razu wiesz, że coś jest nie tak. Okolice wejścia wydają się być puste. Podchodzisz bliżej i dopiero teraz dostrzegasz pod samymi wrotami skuloną sylwetkę.
- Eric? ERIC!
Podbiegasz do chłopaka, łapiesz za ramiona i potrząsasz, ale na próżno. Ciemnoczerwona plama na jego klatce piersiowej mówi ci, że jesteś za późno. Chłopak został zamordowany, a jego zwłoki obrabowane.
- Cholera, to był tylko głupi dzieciak! I zabili go po co? Dla kubła farby?
W okolicy nie brakuje mniej lub bardziej zorganizowanych szajek bandytów, którzy potrafią zabić nie tylko dla marnego zysku, ale i zwykłej zabawy. Zastanawiasz się chwilę, jak przekazać wiadomość Suchemu.
- Garaż, odbiór.
(css: "color: red;")[- No? Masz go?]
- Mam, ale... Eric nie żyje. Ktoś go napadł przy katedrze.
(css: "color: red;")[- Nie wiem jak, ale ich dorwę, choćbym miał wytłuc każdego pieprzonego rabusia w tym mieście.]
Przez krótką chwilę krótkofalówka milczy.
(css: "color: red;")[- A teraz wracaj. Po zapłatę.]
- Przykro mi.
Słuchawka już się nie odzywa. Nic tu po tobie.
[[Wróć do garażu podziemnego->Wróć do garażu podziemnego a]]Kierujesz się do siedziby jednej z najpotężniejszych frakcji w mieście: Strażników Pokoju, samozwańczej komórki bezpieczeństwa publicznego o - delikatnie mówiąc - niepokojąco autorytarnym charakterze. Tak naprawdę od zwykłej bandyckiej szajki różni ich tylko spisany statut i ślepa wiara w słuszność jego założeń. Może jeszcze jednakowe umundurowanie. Jeśli Petro zajdzie im za skórę...
Obóz ze wszystkich stron okala mur wznoszony przez lata z każdego rodzaju materiału, jaki się Strażnicy mieli akurat pod ręką. Konstrukcja jest niemożliwa do sforsowania przez umarłych, a i wcale nie łatwiejsza dla żywych.
Ruszasz wzdłuż muru sam mając nadzieję, że uda się załatwić tę sprawę bez wchodzenia na teren obozu. Po drodze musisz skryć się przed przechodzącym patrolem, by uniknąć niewygodnego przesłuchania. Zakuci w kawałki pancerza mężczyźni śmieją się z czegoś głośno.
- Coś wprawiło ich w dobry humor... Niedobrze.
Szybko odkrywasz, co to było. Znajdujesz Petro powieszonego na sznurze przewieszonego przez krawędź muru tuż obok napisu, który niewątpliwie był jego dziełem - i za które spotkała go kara śmierci.
//UTRZYMUJEMY POKÓJ//
- Co? Zabili go za coś takiego?
Odcinasz ciało chłopaka, które zwala się na ziemię i odsłania mały dopisek.
//UTRZYMUJEMY POKÓJ
z daleka//
- Petro, ty pieprzony durniu. Biedny, martwy durniu!
Zakładasz, że ten sam albo kolejny patrol prędzej czy później znowu się tu zjawi, więc dźwigasz zwłoki chłopaka i przenosisz je kawałek dalej, do wnętrza jednej ze zrujnowanych kamienic. Wyciągasz krótkofalówkę, by przekazać Suchemu fatalną nowinę.
- Suchy? Jestem koło kwatery Strażników Pokoju.
(css: "color: red;")[- Jezu, który tam polazł?]
- Petro. I dorwali go przede mną. Wiesz, co robią z ludźmi, których o cokolwiek podejrzewają...
(css: "color: red;")[- Kurwa... Pożałują tego. Jeszcze dostaną po dupach, sukinsyny!]
Przez krótką chwilę krótkofalówka milczy.
(css: "color: red;")[- Po prostu... Po prostu wracaj po zapłatę.]
- Przykro mi.
Nic tu po tobie. Czas wracać.
[[Wróć do garażu podziemnego->Wróć do garażu podziemnego 2a]]Budynek galerii handlowej, dawniej modernistyczna przeszklona bryła, teraz straszy zębami powybijanych szyb. Wchodzisz do środka jednym z bocznych wejść. Wnętrze wydaje się być spokojne i ciche. Idziesz korytarzem, zaglądając do kolejnych lokali. W końcu do twoich uszu dobiega odgłos szurania gdzieś z wyższej kondygnacji. Wspinasz się zręcznie na piętro.
- Nina! Nina, jesteś tu?
Odpowiadają ci tylko kolejne hałasy dobiegające z jednego z butików. Na wszelki wypadek wyciągasz broń i wchodzisz do środka. Najpierw niemal potykasz się o leżące na podłodze ciało gryzonia, w połowie przygniecione przez przewrócony regał. Kiedy twoje oczy przyzwyczajają się do panującego tu półmroku, widzisz też kolejne truchło. I jeszcze jedno... W końcu w rogu pomieszczenia dostrzegasz drobną sylwetkę Niny. Jest odwrócona do ciebie plecami. Pisze coś na ścianie?
- Ale mi napędziłaś stracha!
Chowasz broń i wyciągasz rękę, żeby dotknąć ramienia nastolatki, kiedy ta odwraca się i patrzy na ciebie oszalałym wzrokiem wirala.
- O chole...
Nina błyskawicznie rzuca ci się do gardła, z wysiłkiem odpierasz atak
Przejęte przez wirusa ciało dziewczyny ma znacznie większą siłę, napędzaną teraz wyłącznie jednym instynktem - zabijania. Skacze na ciebie raz za razem, wrzeszcząc wściekle. Unieszkodliwienie jej kosztuje cię sporo wysiłku, jednak w końcu udaje ci się przetrącić zarażonej kark z okropnym chrzęstem i potwór, który jeszcze niedawno był Niną, pada martwy na ziemię.
- Przepraszam...
Patrzysz przez chwilę na nieruchome ciało. Podnosząc wzrok, zauważasz napis, nad którym musiała pracować nastolatka, zanim się przemieniła.
//Niepowtarzalna okazja!
Darmowa eutanazja//
- Zrobiła to celowo? Nie, to musiał być wypadek. Co za pieprzona ironia.
Wyciągasz krótkofalówkę, by ostatni raz zameldować się Suchemu.
- Suchy, odbiór.
(css: "color: red;")[- Melduj.]
- Nina nie żyje. Ja... musiałem ją zabić.
(css: "color: red;")[- CO?! Kurwa, nie mów, że...]
- Przemieniła się. Przykro mi.
(css: "color: red;")[- Wiesz, gdzie możesz sobie wsadzić przykro? Po prostu... Po prostu wracaj po zapłatę.]
Patrzysz jeszcze raz na ciało dziewczyny spoczywające pod ścianą z jej proroczym dwuwierszem, wzdychasz i opuszczasz to cholerne miejsce.
[[Wróć do garażu podziemnego->Wróć do garażu podziemnego 3a]]W holu za głównym wejściem nie ma już śladu po porannym zbiegowisku ani jego przyczynie. Ludzie wchodzą i wychodzą, handlują i rozmawiają jakby nigdy nic. W rogu dostrzegasz Suchego, który wymachując rękami mówi coś do Niny, która stoi ze wzrokiem wbitym w ziemię. Na twój widok naczelnik garażu przerywa swój wywód, wygania dziewczynę z pomieszczenia zamaszystym gestem, a na ciebie macha, byś podszedł bliżej.
(css: "color: red;")[- Przysięgam, gdyby nie fakt, że tylko ona wróciła żywa, to chyba sam bym ją zatłukł.]
- Wie o reszcie?
(css: "color: red;")[- Oczywiście! Musi zrozumieć, że to też jej zasługa. Wysłałem już ludzi, żeby... no, przecież ich tam nie zostawię, żeby się jakieś ścierwa na nich pasły. Ech, kurwa...]
- Przykro mi, Suchy. Żaden dzieciak nie powinien dorastać w takim świecie.
(css: "color: red;")[- Jak widzisz, spora część ma szansę tego uniknąć. Dobra, dość tego - masz, to dla ciebie.]
Suchy wyciąga z kieszeni wyglądający na dość ciężki, płócienny mieszek.
[[- Nie mogę tego przyjąć. Nie wywiązałem się z zadania.->Nie mogę tego przyjąć a]]
[[- A już myślałem, że dostanę kosz pieczarek.->Kosz pieczrek a]](css: "color: red;")[- Takiś szlachetny? W porządku. Ale grzybów to możesz sobie zbierać do woli. Tylko mi grzybni nie powykręcaj.]
- Tych wesołych też?
(css: "color: red;")[- A, co mi tam. Ale tylko dla siebie, nie na handel! Rozumiesz, monopol nie lubi konkurencji. A teraz bądź tak miły i daj mi święty spokój. Muszę się napić.]
Opuszczasz garaż, kiedy słońce powoli zaczyna już chylić się ku zachodowi. Wracasz do spraw, które musiałeś odłożyć na bok przez całą tę cholerną poezję. Odrobina prozy dobrze ci teraz zrobi.
Później zachodzisz jeszcze od czasu do czasu do siedziby Grzybiarzy. Suchy nie daje tego po sobie poznać, ale utrata dwóch wychowanków odcisnęła na nim swoje piętno. Sytuacji nie pomaga Nina, która wciąż wymyka się czasami z garażu i zostawia na mieście fragmenty swojej radosnej twórczości. Natykając się na jej pełne czarnego humoru utwory uznajesz, że dziewczyna szlifuje swój warsztat nie tylko piórem, ale i nożem. W sumie wyjdzie jej to tylko na dobre.Suchy prycha i wręcza ci mieszek. Ważysz go w dłoni - jest wystarczająco ciężki.
(css: "color: red;")[- A, no i grzybów to możesz sobie zbierać do woli. Tylko mi grzybni nie powykręcaj.]
- Tych wesołych też?
(css: "color: red;")[- Bez przesady. Z czegoś musimy żyć! Ale dostaniesz zniżkę. A teraz bądź tak miły i daj mi święty spokój. Muszę się napić.]
Opuszczasz garaż, kiedy słońce powoli zaczyna już chylić się ku zachodowi. Wracasz do spraw, które musiałeś odłożyć na bok przez całą tę cholerną poezję. Odrobina prozy dobrze ci teraz zrobi.
Później zachodzisz jeszcze od czasu do czasu do siedziby Grzybiarzy. Suchy nie daje tego po sobie poznać, ale utrata dwóch wychowanków odcisnęła na nim swoje piętno. Sytuacji nie pomaga Nina, która wciąż wymyka się czasami z Garażu i zostawia na mieście fragmenty swojej radosnej twórczości. Natykając się na jej pełne czarnego humoru utwory uznajesz, że dziewczyna szlifuje swój warsztat nie tylko piórem, ale i nożem. W sumie wyjdzie jej to tylko na dobre.W holu za głównym wejściem nie ma już śladu po porannym zbiegowisku ani jego przyczynie. Ludzie wchodzą i wychodzą, handlują i rozmawiają jakby nigdy nic. W rogu dostrzegasz Suchego, który wymachując rękami mówi coś do Niny, która stoi ze wzrokiem wbitym w ziemię. Na twój widok naczelnik Garażu przerywa swój wywód, wygania dziewczynę z pomieszczenia zamaszystym gestem, a na ciebie macha, byś podszedł bliżej.
(css: "color: red;")[- Przysięgam, gdyby nie fakt, że tylko ona wróciła żywa, to chyba sam bym ją zatłukł.]
- Wie o reszcie?
(css: "color: red;")[- Oczywiście! Musi zrozumieć, że to też jej zasługa. Wysłałem już ludzi, żeby... no, przecież ich tam nie zostawię, żeby się jakieś ścierwa na nich pasły. Ech, kurwa...]
- Przykro mi, Suchy. Żaden dzieciak nie powinien dorastać w takim świecie.
(css: "color: red;")[- Jak widzisz, spora część ma szansę tego uniknąć. Dobra, dość tego - masz, to dla ciebie.]
Suchy wyciąga z kieszeni wyglądający na dość ciężki, płócienny mieszek.
[[- Nie mogę tego przyjąć. Nie wywiązałem się z zadania.->- Nie mogę tego przyjąć 2a]]
[[- A już myślałem, że dostanę kosz pieczarek.->- A już myślałem, że dostanę kosz pieczarek 2a]](css: "color: red;")[- Takiś szlachetny? W porządku. Ale grzybów to możesz sobie zbierać do woli. Tylko mi grzybni nie powykręcaj.]
- Tych wesołych też?
(css: "color: red;")["A, co mi tam. Ale tylko dla siebie, nie na handel! Rozumiesz, monopol nie lubi konkurencji. A teraz bądź tak miły i daj mi święty spokój. Muszę się napić.]
Opuszczasz garaż, kiedy słońce powoli zaczyna już chylić się ku zachodowi. Wracasz do spraw, które musiałeś odłożyć na bok przez całą tę cholerną poezję. Odrobina prozy dobrze ci teraz zrobi.
Później zachodzisz jeszcze od czasu do czasu do siedziby Grzybiarzy. Suchy nie daje tego po sobie poznać, ale utrata dwóch wychowanków odcisnęła na nim swoje piętno. Sytuacji nie pomaga Nina, która wciąż wymyka się czasami z garażu i zostawia na mieście fragmenty swojej radosnej twórczości. Natykając się na jej pełne czarnego humoru utwory uznajesz, że dziewczyna szlifuje swój warsztat nie tylko piórem, ale i nożem. W sumie wyjdzie jej to tylko na dobre.Suchy prycha i wręcza ci mieszek. Ważysz go w dłoni - jest wystarczająco ciężki.
(css: "color: red;")[- A grzybów to możesz sobie zbierać do woli. Tylko mi grzybni nie powykręcaj.]
- Tych wesołych też?
(css: "color: red;")[- Bez przesady. Z czegoś musimy żyć! Ale dostaniesz zniżkę. A teraz bądź tak miły i daj mi święty spokój. Muszę się napić.]
Opuszczasz garaż, kiedy słońce powoli zaczyna już chylić się ku zachodowi. Wracasz do spraw, które musiałeś odłożyć na bok przez całą tę cholerną poezję. Odrobina prozy dobrze ci teraz zrobi.
Później zachodzisz jeszcze od czasu do czasu do siedziby Grzybiarzy. Suchy nie daje tego po sobie poznać, ale utrata dwóch wychowanków odcisnęła na nim swoje piętno. Sytuacji nie pomaga Nina, która wciąż wymyka się czasami z garażu i zostawia na mieście fragmenty swojej radosnej twórczości. Natykając się na jej pełne czarnego humoru utwory uznajesz, że dziewczyna szlifuje swój warsztat nie tylko piórem, ale i nożem. W sumie wyjdzie jej to tylko na dobre.W holu za głównym wejściem nie ma już śladu po porannym zbiegowisku ani jego przyczynie. Ludzie wchodzą i wychodzą, handlują i rozmawiają jakby nigdy nic. W rogu dostrzegasz Suchego, który wymachując rękami mówi coś do Erica, który stoi ze wzrokiem wbitym w ziemię. Na twój widok naczelnik Garażu przerywa swój wywód, wygania chłopaka z pomieszczenia zamaszystym gestem, a na ciebie macha, byś podszedł bliżej.
(css: "color: red;")[- Przysięgam, gdyby nie fakt, że tylko on wrócił żywy, to chyba sam bym go zatłukł.]
- Wie o reszcie?
(css: "color: red;")[- Oczywiście! Musi zrozumieć, że to też jego zasługa. Wysłałem już ludzi, żeby... no, przecież ich tam nie zostawię, żeby się jakieś ścierwa na nich pasły. Ech, kurwa...]
- Przykro mi, Suchy. Żaden dzieciak nie powinien dorastać w takim świecie.
(css: "color: red;")[- Jak widzisz, spora część ma szansę tego uniknąć. Dobra, dość tego - masz, to dla ciebie.]
[[- Nie mogę tego przyjąć. Nie wywiązałem się z zadania.->- Nie mogę tego przyjąć 3a]]
[[- A już myślałem, że dostanę kosz pieczarek.->- A już myślałem, że dostanę kosz pieczarek 3a]](css: "color: red;")[- Takiś szlachetny? W porządku. Ale grzybów to możesz sobie zbierać do woli. Tylko mi grzybni nie powykręcaj.]
- Tych wesołych też?
(css: "color: red;")[- A, co mi tam. Ale tylko dla siebie, nie na handel! Rozumiesz, monopol nie lubi konkurencji. A teraz bądź tak miły i daj mi święty spokój. Muszę się napić.]
Opuszczasz garaż, kiedy słońce powoli zaczyna już chylić się ku zachodowi. Wracasz do spraw, które musiałeś odłożyć na bok przez całą tę cholerną poezję. Odrobina prozy dobrze ci teraz zrobi.
Później zachodzisz jeszcze od czasu do czasu do siedziby Grzybiarzy. Suchy nie daje tego po sobie poznać, ale utrata dwójki wychowanków odcisnęła na nim swoje piętno. Sytuacji nie pomaga Eric, który coraz częściej wymyka się z garażu i włóczy po mieście, zostawiając tu i ówdzie na murach po kilka słów. Z każdym kolejnym napotkanym dziełem jesteś coraz bardziej przekonany, że może i jest w tym jakaś poezja.Suchy prycha i wręcza ci mieszek. Ważysz go w dłoni - jest wystarczająco ciężki.
(css: "color: red;")[- A grzybów to możesz sobie zbierać do woli. Tylko mi grzybni nie powykręcaj.]
- Tych wesołych też?
(css: "color: red;")[- Bez przesady. Z czegoś musimy żyć! Ale dostaniesz zniżkę. A teraz bądź tak miły i daj mi święty spokój. Muszę się napić.]
Opuszczasz garaż, kiedy słońce powoli zaczyna już chylić się ku zachodowi. Wracasz do spraw, które musiałeś odłożyć na bok przez całą tę cholerną poezję. Odrobina prozy dobrze ci teraz zrobi.
Później zachodzisz jeszcze od czasu do czasu do siedziby Grzybiarzy. Suchy nie daje tego po sobie poznać, ale utrata dwójki wychowanków odcisnęła na nim swoje piętno. Sytuacji nie pomaga Eric, który coraz częściej wymyka się z garażu i włóczy po mieście, zostawiając tu i ówdzie na murach po kilka słów. Z każdym kolejnym napotkanym dziełem jesteś coraz bardziej przekonany, że może i jest w tym jakaś poezja.Wyszarpujesz zza pasa przystosowaną do walki stalową rurkę, odpierasz nią atak kolejnego gryzonia i rzucasz w stronę regału. Nina zręcznie łapie broń w locie i niemal od razu zeskakuje na ziemię, by dołączyć do walki.
We dwójkę radzicie sobie z napastnikami zdecydowanie szybciej, chociaż dobrze wiesz, że w pojedynkę także nie miałbyś z nimi problemu. Kątem oka obserwujesz dziewczynę, która całkiem sprawnie gruchocze jednemu potworowi kolano, posyłając do na posadzkę, a potem z całej siły uderza rurką w przeżartą zgnilizną głowę, która pęka jak makabryczna piniata.
W końcu wydaje się, że jest już po wszystkim - cztery gryzonie leżą martwe na podłodze. Uświadamiasz sobie, że zdążyłeś w ostatnim momencie.
- Nic ci nie jest?
Nina wydaje się być nie tylko w porządku, ale wręcz w euforii.
(css: "color: pink;")[- Nic! A tobie?]
- Przed chwilą nie miałaś takiego dobrego humoru. Parę minut i byłoby po tobie.
(css: "color: pink;")[- Ale przyszedłeś! Oj wiem, wiem, powinnam być bardziej ostrożna. BĘDĘ bardziej ostrożna. Ale widziałeś to? Jak go tu bach, a potem w łeb?]
- Widziałem. Nie było tak źle.
(css: "color: pink;")[- Źle? Phi! To było super! Fiu! Nawet lepsze niż wiersze i bieganie po dachach! A już na pewno lepsze, niż, ugh, grzyby.]
- Czy ja wiem...
(css: "color: pink;")[- A JA WIEM! Poszukajmy jeszcze jakichś zdechlaków, co? Dobry z nas duet!]
- O nie, tobie już wystarczy. Masz wracać do garażu. PROSTO do garażu.
(css: "color: pink;")[- Ech, sztywniak z ciebie.]
- Nina.
(css: "color: pink;")[- No dobra już, dobra. Pójdę. Ale to sobie zatrzymam!]
Zanim zdążysz zaprotestować, Nina wylatuje ze sklepiku i znika gdzieś w korytarzu, a razem z nią twoja rurka. Niech jej będzie. Nie pozostaje ci nic innego, jak zdać relację Suchemu.
- Suchy, odbiór. Twoja uciekinierka wraca do domu cała i zdrowa. Chociaż co do głowy nie jestem pewien.
(css: "color: red;")[- Dopiero teraz to zauważyłeś? Dobra, idź po ostatniego dzieciaka.]
[[Idź do obozu Strażników Pokoju->Idź do obozu Strażników Pokoju 5]]- Zostań tam, gdzie jesteś!
(css: "color: pink;")[- Ale...]
Nie masz już czasu na negocjacje z nastolatką, bo rozjuszone stwory nacierają na ciebie jeden po drugim. Całą swoją uwagę skupiasz na walce, unieszkodliwiając po kolei pierwszego, drugiego i w końcu trzeciego gryzonia. Ale czy na pewno były tylko trzy?
Wyciągasz ostrze broni z czaszki ostatniego powalonego zombie i zerkasz na regał. Jest pusty.
- Nina?!
Rozglądasz się dookoła - pusto. Zaczynasz w popłochu zaglądać w każdy kąt. W końcu znajdujesz Ninę w rogu sklepu. Siedzi pod ścianą, ramię w ramię z gryzoniem, któremu musiała dopiero co rozwalić czaszkę. Pobiegasz do niej.
- O boże. Jesteś cała?!
(css: "color: pink;")[- P-prawie...]
Nina uśmiecha się blado i opuszcza bezwładnie rękę, którą do tej pory trzymała się za szyję, odsłaniając paskudną ranę, z której miarowo wylewają się kolejne porcje krwi. Rzucasz się, by hamować krwotok.
(css: "color: pink;")[- Gdybym tylko... Umiała się bić...]
- Nie zamykaj oczu! Mów do mnie! Nina! Nauczę cię się bić, tylko patrz na mnie!
Dopiero po chwili dociera do ciebie, że nic już nie możesz zrobić. Dziewczyna nie żyje.
- Czemu nie zostałaś na tym pieprzonym regale?!
Musisz jakoś poinformować o tym wszystkim Suchego. Było tak blisko...
- Garaż, odbiór.
(css: "color: red;")["No? Melduj!]
- Nina nie żyje.
(css: "color: red;")[- NIE.]
- Umarła na moich rękach, Suchy. Dopadły ją gryzonie. Próbowałem się przedrzeć...
Ze słuchawki dobiega przez chwilę tylko biały szum.
(css: "color: red;")[- Wszystko jedno, co próbowałeś. Lepiej sprowadź mi ostatniego dzieciaka w jednym kawałku. Bez odbioru.]
[[Idź do obozu Strażników Pokoju->Idź do obozu Strażników Pokoju 5a]]Kierujesz się do siedziby jednej z najpotężniejszych frakcji w mieście: Strażników Pokoju, samozwańczej komórki bezpieczeństwa publicznego o - delikatnie mówiąc - niepokojąco autorytarnym charakterze. Tak naprawdę od zwykłej bandyckiej szajki różni ich tylko spisany statut i ślepa wiara w słuszność jego założeń. Może jeszcze jednakowe umundurowanie. Jeśli Petro zajdzie im za skórę...
Obóz ze wszystkich stron okala mur wznoszony przez lata z każdego rodzaju materiału, jaki się Strażnicy mieli akurat pod ręką. Konstrukcja jest niemożliwa do sforsowania przez umarłych, a i wcale nie łatwiejsza dla żywych.
Ruszasz wzdłuż muru sam mając nadzieję, że uda się załatwić tę sprawę bez wchodzenia na teren obozu. Po drodze musisz skryć się przed przechodzącym patrolem, by uniknąć niewygodnego przesłuchania. Zakuci w kawałki pancerza mężczyźni śmieją się z czegoś głośno.
- Coś wprawiło ich w dobry humor... Niedobrze.
Szybko odkrywasz, co to było. Znajdujesz Petro powieszonego na sznurze przewieszonego przez krawędź muru tuż obok napisu, który niewątpliwie był jego dziełem - i za które spotkała go kara śmierci.
//UTRZYMUJEMY POKÓJ//
- Co? Zabili go za coś takiego?
Odcinasz ciało chłopaka, które zwala się na ziemię i odsłania mały dopisek.
//UTRZYMUJEMY POKÓJ
z daleka//
- Petro, ty pieprzony durniu. Biedny, martwy durniu!
Zakładasz, że ten sam albo kolejny patrol prędzej czy później znowu się tu zjawi, więc dźwigasz zwłoki chłopaka i przenosisz je kawałek dalej, do wnętrza jednej ze zrujnowanych kamienic. Wyciągasz krótkofalówkę, by przekazać Suchemu fatalną nowinę.
- Suchy? Jestem koło kwatery Strażników Pokoju.
(css: "color: red;")[- Jezu, Petro tam polazł?]
- I dorwali go przede mną. Wiesz, co robią z ludźmi, których o cokolwiek podejrzewają...
(css: "color: red;")[- Kurwa... Wiedziałem, że za dobrze to wszystko idzie... Szlag!]
Przez krótką chwilę krótkofalówka milczy.
(css: "color: red;")[- Po prostu... Po prostu wracaj po zapłatę.]
- Przykro mi.
Nic tu po tobie. Czas wracać.
[[Wróć do garażu podziemnego->Wróć do garażu podziemnego 4]]Zamiast dokończyć, chwytasz kubełek z farbą, której używał Petro i chlustasz zawartością na mur. Napis szybko ginie zalany falą czerwieni.
(css: "color: orange;")[- Co ty robisz?! Zniszczyłeś to!]
- A myślisz, że co zrobiłby pierwszy lepszy patrol, który by tędy przechodził?
(css: "color: orange;")[- Przynajmniej by to zobaczyli!]
- Aha, a potem zrozumieliby swój błąd, uronili po jednej czystej łzie i zmienili się na lepsze?
(css: "color: orange;")[- To co, lepiej nić nie robić?!]
Gdzieś z lewej strony do twoich uszu dochodzi miarowe tupanie ciężkich buciorów.
- Lepiej zabierać dupę w troki. Patrol idzie. Szybko!
Łapiesz Petro za kołnierz i ciągniesz za sobą w stronę najbliższych ruin. Kilka sekund po tym, jak chowacie się za w połowie rozwaloną ścianą, przy murze pojawia się trójka opancerzonych, jak na miłośników pokoju przystało, mężczyzn. Przystają przy plamie czerwieni, która jeszcze chwilę temu mogła kosztować Petro życie. Dowódca patrolu sprawdza świeżość farby, rozgląda się dookoła i gestem wskazuje pozostałej dwójce, by przeszukali teren.
Strażnicy niemal dosłownie depczą wam po piętach. Przez parę minut trwa zabawa w kotka i myszkę - przemykasz między kolejnymi kryjówkami, wciąż ciągnąc za sobą teraz już wystraszonego nastolatka, ledwo unikając przyłapania. W końcu udaje wam się odejść od muru na tyle, by zgubić patrol.
- No, chyba jesteśmy bezpieczni. Na Strażników Pokoju trzeba mieć znacznie cięższe działa, niż byle bazgroły, Petro.
Chłopak wciąż jest naburmuszony.
(css: "color: orange;")[- Od czegoś musiałem zacząć. To znaczy - przez ciebie znowu będę musiał!]
- Zacząć? Ech... Wiesz co, po prostu wracaj do domu. Niech już Suchy się martwi twoją dalszą karierą.
Petro kiwa w milczeniu głową i odchodzi w kierunku garażu podziemnego. Zanim wyruszysz dalej, zdajesz Suchemu krótką relację.
- Garaż? Mam dobre wieści - wysłałem Petro do domu.
(css: "color: red;")[- Pięknie. To teraz jeszcze powtórz mi to jeszcze dwa razy.]
[[Idź do galerii handlowej->Idź do galerii handlowej 4]]
[[Idź do świątyni->Idź do świątyni 4]]- ... w sumie to chętnie zobaczę miny Strażników, kiedy się na to natkną. Chodź, znajdziemy jakąś dobrą kryjówkę, zanim przyjdzie patrol.
(css: "color: orange;")[- Wiedziałem, że z tobą można się dogadać!]
Odchodzicie kawałek w głąb zabudowań, potem wspinacie się na górę jednej z pustych kamienic. Wybierasz miejsce z dobrym widokiem na mur, ale w którym ciężko będzie was zauważyć z poziomu gruntu.
- Siadaj. Zero gadania i zero ruszania się, dopóki nie powiem, ok? Inaczej wypchnę cię przez okno prosto na nich.
Petro kiwa w milczeniu głową i siada po jednej stronie okna, ty zajmujesz miejsce naprzeciwko. Na patrol nie musicie długo czekać. Trzech opancerzonych po zęby Strażników Pokoju nadchodzi od zachodu. Szybko dostrzegają krwistoczerwony napis, a przynajmniej część wymalowaną wielkimi literami. Ta treść jeszcze nie wzbudza ich podejrzeń. Prawie mijają dzieło Petro, ale w ostatniej chwili jeden z nich zauważa mniejszy dopisek i szturcha kolegów.
- Masz, czego chciałeś młody. Przekazałeś swoją wiadomość.
Patrol zbiera się wokół obrazoburczego w ich mniemaniu napisu i zastanawia się, co z tym fantem zrobić.
- Słyszałem, że na każdy patrol Strażnicy przydzielają jeden kolektywny mózg. Muszą stać blisko, żeby go używać na zmianę.
Obserwujecie ich dalej - wygląda na to, że smutni panowie nie doszli do porozumienia. Jeden chwyta pędzel i zaczyna zamalowywać mały dopisek, jednak drugi najwidoczniej ma inny pomysł i z impetem chlusta farbą z kubła na cały napis. Oblewa przy tym towarzysza, który w zemście ciska mu w twarz pędzlem. Szybko dochodzi do regularnej bójki. Petro chichocze w rękaw, starając się być cicho, a i tobie udziela się komizm tej sytuacji. Masz jednak świadomość, że jak już Strażnicy skończą okładać siebie nawzajem, będą naprawdę wkurwieni. Lepiej nie być wtedy w okolicy.
- Chodź, Petro. Spadamy, póki mamy okazję.
W ciszy opuszczacie swoją kryjówkę i oddalacie się na bezpieczną odległość od muru.
- A teraz masz wrócić prosto do garażu. I lepiej schowaj lewą rękę, bo uwaliłeś się farbą.
Petro posłusznie chowa upstrzoną na czerwono dłoń do kieszeni.
(css: "color: orange")[- Dzięki. Jesteś w porządku!]
Petro posłusznie kieruje się szybkim krokiem w stronę domu, a ty wyciągasz krótkofalówkę, by zorientować naczelnika w sytuacji.
- Garaż? Mam dobre wieści - wysłałem Petro do domu.
(css: "color: red;")[- Pięknie. To teraz jeszcze powtórz mi to jeszcze dwa razy.]
[[Idź do galerii handlowej->Idź do galerii handlowej 4]]
[[Idź do świątyni->Idź do świątyni 4]]Budynek galerii handlowej, dawniej modernistyczna przeszklona bryła, teraz straszy zębami powybijanych szyb. Wchodzisz do środka jednym z bocznych wejść i niemal od razu do twoich uszu dobiega jakiś łomot oraz głuche porykiwania gryzoni z piętra wyżej. Błyskawicznie wspinasz się na górę i podążasz za dźwiękami. W końcu słyszysz kobiecy głos dobiegający z wnętrza jednego ze zrujnowanych sklepów.
(css: "color: pink;")[- Zostawcie mnie! Zostawcie! Pomocy!!!]
Kiedy wchodzisz do środka dostrzegasz, że kilku nieumarłych otoczyło jeden z regałów i chwieje jego lichą konstrukcją. Stojąca na jego szczycie dziewczyna z coraz większym trudem utrzymuje równowagę, próbując jednocześnie trafiać napastników kawałkiem spróchniałej deski.
Zaczynasz krzyczeć i, tłukąc po drodze bronią o mijane przedmioty, ruszasz w stronę obleganego przez Gryzonie regału.
- Ej, nadgnite zasrańce! Tutaj!
Uderzasz pierwszego potwora w zaropiałe cielsko. Cios nie jest zabójczy, ale impet uderzenia odsuwa go od regału i zwraca uwagę pozostałych zombie. Odskakujesz do tyłu, a kolejnych trzech nieumarłych rusza w twoim kierunku. Uderzasz najbliższego, a jego skowyt niemal zagłusza Ninę, która krzyczy do ciebie z góry.
(css: "color: pink;")[- Broń! Rzuć mi coś, sam nie dasz rady!]
[[Rzuć jej broń->Rzuć jej broń 2]]
[[Każ jej zostać na górze->Każ jej zostać na górze 2]]Z galerii handlowej najbliżej masz do największej miejskiej świątyni - katedry pod wezwaniem jakiegoś świętego, którego imię zostało słusznie zapomniane w odwecie za nieuchronienie świata przed apokalipsą. Kierujesz się więc w jej stronę w nadziei, że znajdziesz tam kolejnego aspirującego poetę.
Wychodzisz na okalający kościół plac po drugiej stronie od głównego wejścia i okrążasz gmach, nasłuchując. Jeszcze zanim wychodzisz zza rogu, słyszysz dobiegające z tamtej strony przytłumione głosy. Różne głosy - a to nie oznacza raczej niczego dobrego. Wychylasz się ostrożnie, by zorientować się w sytuacji. Przy samych wrotach stoi grupka ludzi. Kilku rosłych mężczyzn otacza znacznie wątlejszą sylwetkę, w której rozpoznajesz Erica. Zbiry zdecydowanie nie są wobec niego nastawione pokojowo.
[[Zaatakuj bandytów od razu->Zaatakuj bandytów od razu 2]]
[[Poczekaj na bardziej dogodny moment->Poczekaj na bardziej dogodny moment 2]]Kierujesz się do siedziby jednej z najpotężniejszych frakcji w mieście: Strażników Pokoju, samozwańczej komórki bezpieczeństwa publicznego o - delikatnie mówiąc - niepokojąco autorytarnym charakterze. Tak naprawdę od zwykłej bandyckiej szajki różni ich tylko spisany statut i ślepa wiara w słuszność jego założeń. Może jeszcze jednakowe umundurowanie. Jeśli Petro zajdzie im za skórę...
Obóz ze wszystkich stron okala mur wznoszony przez lata z każdego rodzaju materiału, jaki się Strażnicy mieli akurat pod ręką. Konstrukcja jest niemożliwa do sforsowania przez umarłych, a i wcale nie łatwiejsza dla żywych.
Ruszasz wzdłuż muru sam mając nadzieję, że uda się załatwić tę sprawę bez wchodzenia na teren obozu. Po drodze musisz skryć się przed przechodzącym patrolem, by uniknąć niewygodnego przesłuchania. Zakuci w kawałki pancerza mężczyźni śmieją się z czegoś głośno.
- Coś wprawiło ich w dobry humor... Niedobrze.
Szybko odkrywasz, co to było. Znajdujesz Petro powieszonego na sznurze przewieszonego przez krawędź muru tuż obok napisu, który niewątpliwie był jego dziełem - i za które spotkała go kara śmierci.
//UTRZYMUJEMY POKÓJ//
- Co? Zabili go za coś takiego?
Odcinasz ciało chłopaka, które zwala się na ziemię i odsłania mały dopisek.
//UTRZYMUJEMY POKÓJ
z daleka//
- Petro, ty pieprzony durniu. Biedny, martwy durniu!
Zakładasz, że ten sam albo kolejny patrol prędzej czy później znowu się tu zjawi, więc dźwigasz zwłoki chłopaka i przenosisz je kawałek dalej, do wnętrza jednej ze zrujnowanych kamienic. Wyciągasz krótkofalówkę, by przekazać Suchemu fatalną nowinę.
- Suchy? Jestem koło kwatery Strażników Pokoju.
(css: "color: red;")[- Jezu, Petro tam polazł?]
- I dorwali go przede mną. Wiesz, co robią z ludźmi, których o cokolwiek podejrzewają...
(css: "color: red;")[- Kurwa... Pożałują tego. Jeszcze dostaną po dupach, sukinsyny!]
Przez krótką chwilę krótkofalówka milczy.
(css: "color: red;")[- Po prostu... Po prostu wracaj po zapłatę.]
- Przykro mi.
Nic tu po tobie. Czas wracać.
[[Wróć do garażu podziemnego->Wróć do garażu podziemnego 4a]]W holu za głównym wejściem nie ma już śladu po porannym zbiegowisku ani jego przyczynie. Ludzie wchodzą i wychodzą, handlują i rozmawiają jakby nigdy nic. W rogu dostrzegasz Suchego, który wymachując rękami mówi coś do Erica, który stoi ze wzrokiem wbitym w ziemię. Na twój widok naczelnik Garażu przerywa swój wywód, wygania chłopaka z pomieszczenia zamaszystym gestem, a na ciebie macha, byś podszedł bliżej.
(css: "color: red;")[- Przysięgam, gdyby nie fakt, że tylko on wrócił żywy, to chyba sam bym go zatłukł.]
- Wie o reszcie?
(css: "color: red;")[- Oczywiście! Musi zrozumieć, że to też jego zasługa. Wysłałem już ludzi, żeby... no, przecież ich tam nie zostawię, żeby się jakieś ścierwa na nich pasły. Ech, kurwa...]
- Przykro mi, Suchy. Żaden dzieciak nie powinien dorastać w takim świecie.
(css: "color: red;")[- Jak widzisz, spora część ma szansę tego uniknąć. Dobra, dość tego - masz, to dla ciebie.]
[[- Nie mogę tego przyjąć. Nie wywiązałem się z zadania.->- Nie mogę tego przyjąć 4a]]
[[- A już myślałem, że dostanę kosz pieczarek.->- A już myślałem, że dostanę kosz pieczarek 4a]]W holu za głównym wejściem nie ma już śladu po porannym zbiegowisku ani jego przyczynie. Ludzie wchodzą i wychodzą, handlują i rozmawiają jakby nigdy nic. W rogu dostrzegasz Suchego, który wymachując rękami mówi coś do Niny i Erica, którzy stoją ze wzrokiem wbitym w ziemię. Na twój widok naczelnik Garażu przerywa swój wywód, wygania dzieciaki z pomieszczenia zamaszystym gestem, a na ciebie macha, byś podszedł bliżej.
(css: "color: red;")[- Przysięgam, jeszcze jeden taki wyskok i sam je stąd wywalę na zbity pysk.]
- Wiedzą o Petro?
(css: "color: red;")[- A jakże! Jeśli to im nie przemówi do rozsądku, to już nic nie pomoże. Cholerne szczyle. Dobór naturalny nawet nie musi się z nimi starać.]
- Dorastają w trudnym świecie. Płacą za błędy więcej, niż płaciliśmy my.
(css: "color: red;")[- Taaa... a skoro już wspomniałeś o zapłacie - masz, to dla ciebie.]
Suchy wyciąga z kieszeni wyglądający na dość ciężki, płócienny mieszek.
[[- Nie mogę tego przyjąć. Nie wywiązałem się z zadania.->- Nie mogę tego przyjąć 4]]
[[- A już myślałem, że dostanę kosz pieczarek.->- A już myślałem, że dostanę kosz pieczarek 4]](css: "color: red;")[- Takiś szlachetny? W porządku. Ale grzybów to możesz sobie zbierać do woli. Tylko mi grzybni nie powykręcaj.]
- Tych wesołych też?
(css: "color: red;")[- A, co mi tam. Ale tylko dla siebie, nie na handel! Rozumiesz, monopol nie lubi konkurencji. A teraz bądź tak miły i daj mi święty spokój. Muszę się napić.]
Opuszczasz garaż, kiedy słońce powoli zaczyna już chylić się ku zachodowi. Wracasz do spraw, które musiałeś odłożyć na bok przez całą tę cholerną poezję. Odrobina prozy dobrze ci teraz zrobi.
Później zachodzisz jeszcze od czasu do czasu do siedziby Grzybiarzy. Okazuje się, że Nina wyciągnęła ze swojej lekcji pewne wnioski - chociaż nie dokładnie takie, jakich się spodziewałeś. Dziewczyna uznała likwidowanie zombie za swoje prawdziwe powołanie i udało jej się nakłonić naczelnika do pozwolenia jej na trening bojowy. Mniej powodów do zadowolenia daje Suchemu Eric, który coraz częściej wymyka się z garażu i włóczy po mieście, zostawiając tu i ówdzie na murach po kilka słów. Z każdym kolejnym napotkanym dziełem jesteś coraz bardziej przekonany, że może i jest w tym jakaś poezja.Suchy prycha i wręcza ci mieszek. Ważysz go w dłoni - jest wystarczająco ciężki.
(css: "color: red;")[- A grzybów to możesz sobie zbierać do woli. Tylko mi grzybni nie powykręcaj.]
- Tych wesołych też?
(css: "color: red;")[- Bez przesady. Z czegoś musimy żyć! Ale dostaniesz zniżkę. A teraz bądź tak miły i daj mi święty spokój. Muszę się napić.]
Opuszczasz garaż, kiedy słońce powoli zaczyna już chylić się ku zachodowi. Wracasz do spraw, które musiałeś odłożyć na bok przez całą tę cholerną poezję. Odrobina prozy dobrze ci teraz zrobi.
Później zachodzisz jeszcze od czasu do czasu do siedziby Grzybiarzy. Okazuje się, że Nina wyciągnęła ze swojej lekcji pewne wnioski - chociaż nie dokładnie takie, jakich się spodziewałeś. Dziewczyna uznała likwidowanie zombie za swoje prawdziwe powołanie i udało jej się nakłonić naczelnika do pozwolenia jej na trening bojowy. Mniej powodów do zadowolenia daje Suchemu Eric, który coraz częściej wymyka się z garażu i włóczy po mieście, zostawiając tu i ówdzie na murach po kilka słów. Z każdym kolejnym napotkanym dziełem jesteś coraz bardziej przekonany, że może i jest w tym jakaś poezja.(css: "color: red;")[- Takiś szlachetny? W porządku. Ale grzybów to możesz sobie zbierać do woli. Tylko mi grzybni nie powykręcaj.]
- Tych wesołych też?
(css: "color: red;")[- A, co mi tam. Ale tylko dla siebie, nie na handel! Rozumiesz, monopol nie lubi konkurencji. A teraz bądź tak miły i daj mi święty spokój. Muszę się napić.]
Opuszczasz garaż, kiedy słońce powoli zaczyna już chylić się ku zachodowi. Wracasz do spraw, które musiałeś odłożyć na bok przez całą tę cholerną poezję. Odrobina prozy dobrze ci teraz zrobi.
Później zachodzisz jeszcze od czasu do czasu do siedziby Grzybiarzy. Suchy nie daje tego po sobie poznać, ale utrata dwójki wychowanków odcisnęła na nim swoje piętno. Sytuacji nie pomaga Eric, który coraz częściej wymyka się z garażu i włóczy po mieście, zostawiając tu i ówdzie na murach po kilka słów. Z każdym kolejnym napotkanym dziełem jesteś coraz bardziej przekonany, że może i jest w tym jakaś poezja.Suchy prycha i wręcza ci mieszek. Ważysz go w dłoni - jest wystarczająco ciężki.
(css: "color: red;")[- A grzybów to możesz sobie zbierać do woli. Tylko mi grzybni nie powykręcaj.]
- Tych wesołych też?
(css: "color: red;")[- Bez przesady. Z czegoś musimy żyć! Ale dostaniesz zniżkę. A teraz bądź tak miły i daj mi święty spokój. Muszę się napić.]
Opuszczasz garaż, kiedy słońce powoli zaczyna już chylić się ku zachodowi. Wracasz do spraw, które musiałeś odłożyć na bok przez całą tę cholerną poezję. Odrobina prozy dobrze ci teraz zrobi.
Później zachodzisz jeszcze od czasu do czasu do siedziby Grzybiarzy. Suchy nie daje tego po sobie poznać, ale utrata dwójki wychowanków odcisnęła na nim swoje piętno. Sytuacji nie pomaga Eric, który coraz częściej wymyka się z garażu i włóczy po mieście, zostawiając tu i ówdzie na murach po kilka słów. Z każdym kolejnym napotkanym dziełem jesteś coraz bardziej przekonany, że może i jest w tym jakaś poezja.Nie tracisz czasu. Pierwszego powalasz jeszcze z daleka celnym rzutem nożem. Kiedy ich kompan pada na ziemię martwy, pozostałych trzech mężczyzn odwraca się w twoim kierunku i wyjmuje broń. Przerażony Eric wciska się jeszcze głębiej w nieckę przy wrotach katedry.
(css: "color: grey;")[- Zajebać go!]
(css: "color: grey;")[- Stawaj do walki jak mężczyzna, szczurze!]
Walka przypomina raczej dziwaczny taniec - większość czasu musisz unikać ataków liczniejszych przeciwników i czekać na okazję, by zadać choć jeden cios. Zbiry jednak padają jeden po drugim. Zadajesz ostatnie uderzenie i ledwo widząc na oczy ze zmęczenia, podchodzisz do Erica. Opryszki trochę go obiły, ale wygląda na to, że nie zdążyły wyrządzić mu poważniejszych szkód.
(css: "color: green;")[- O boże, dziękuję! Gdyby nie ty...]
- ... Zabiliby cię jak ślepe szczenię? Najprawdopodobniej.
(css: "color: green;")[- M-myślałem, że w dzień jest bezpieczniej.]
- Zaułki pełne są ciał ludzi, którzy tak myśleli, Eric. I po co to wszystko? Dla jakiegoś...
Zerkasz na wrota, na których wymalowane są tylko 4 słowa:
//POGOŃ,
TRUCIZNA,
MODLITWA,
ZGNILIZNA//
- ... wiersza. To jest wiersz, tak? Skończony, znaczy się?
Eric wywraca oczami, jakby nie pierwszy raz słyszał to pytanie.
(css: "color: green;")[- Owszem. Minimum formy, maksimum treści. Rozumiesz? W czterech słowach zamyka się cała rzeczywistość podmiotu liry...]
- Jasne. Natomiast twoja rzeczywistość zamknie się teraz w czterech ścianach garażu. Co ty na to?
(css: "color: green;")[- Ja... ja nie mam nic przeciwko. Tu jest strasznie.]
- Zaczynasz gadać z sensem, młody. Biegnij prosto do garażu. Droga powinna być czysta.
(css: "color: green;")[- S-sam?!]
- Miałeś jaja, żeby wyjść, to teraz miej je, żeby wrócić. Ja muszę jeszcze zgarnąć twojego kumpla.
Eric odchodzi, a raczej odbiega ile sił w nogach, a ty wyciągasz krótkofalówkę, by poinformować Garaż o kolejnym sukcesie.
- Kolejny młokos wraca. Trochę poobijany, ale żyje. I może nawet zmądrzeje.
(css: "color: red;")[- Miód na moje, hehe, uszy, przyjacielu. Jeszcze jeden i mamy komplet.]
[[Idź do galerii handlowej->Idź do galerii handlowej 5]]Obserwujesz sytuację, zastanawiając się, w jaki sposób zneutralizować zagrożenie. W pewnym momencie Eric wykorzystuje nieuwagę jednego z oprychów, wyrywa się z kręgu i zaczyna uciekać przez plac w stronę najbliższych budynków. Bandyci jednak nie rzucają się za nim w pogoń.
(css: "color: grey;")[- Ohoho, to nas młody przechytrzył!]
(css: "color: grey;")[- Chyba nam ucieknie!]
Jeden z mężczyzn wyciąga zza pasa nóż do rzucania i szybkim, zręcznym ruchem posyła go w stronę uciekającego chłopaka, trafiając prosto między łopatki. Eric upada na ziemię, a bandyci wybuchają śmiechem.
(css: "color: grey;")[- Zygzakiem trzeba było, gówniarzu!]
[[Zaatakuj bandytów->Zaatakuj bandytów 3]]
[[Poczekaj, aż sobie pójdą->Poczekaj, aż sobie pójdą 2]]Budynek galerii handlowej, dawniej modernistyczna przeszklona bryła, teraz straszy zębami powybijanych szyb. Wchodzisz do środka jednym z bocznych wejść. Wnętrze wydaje się być spokojne i ciche. Idziesz korytarzem, zaglądając do kolejnych lokali. W końcu do twoich uszu dobiega odgłos szurania gdzieś z wyższej kondygnacji. Wspinasz się zręcznie na piętro.
- Nina! Nina, jesteś tu?
Odpowiadają ci tylko kolejne hałasy dobiegające z jednego z butików. Na wszelki wypadek wyciągasz broń i wchodzisz do środka. Najpierw niemal potykasz się o leżące na podłodze ciało gryzonia, w połowie przygniecione przez przewrócony regał. Kiedy twoje oczy przyzwyczajają się do panującego tu półmroku, widzisz też kolejne truchło. I jeszcze jedno... W końcu w rogu pomieszczenia dostrzegasz drobną sylwetkę Niny. Jest odwrócona do ciebie plecami. Pisze coś na ścianie?
- Ale mi napędziłaś stracha!
Chowasz broń i wyciągasz rękę, żeby dotknąć ramienia nastolatki, kiedy ta odwraca się i patrzy na ciebie oszalałym wzrokiem wirala.
- O chole...
Nina błyskawicznie rzuca ci się do gardła, z wysiłkiem odpierasz atak
Przejęte przez wirusa ciało dziewczyny ma znacznie większą siłę, napędzaną teraz wyłącznie jednym instynktem - zabijania. Skacze na ciebie raz za razem, wrzeszcząc wściekle. Unieszkodliwienie jej kosztuje cię sporo wysiłku, jednak w końcu udaje ci się przetrącić zarażonej kark z okropnym chrzęstem i potwór, który jeszcze niedawno był Niną, pada martwy na ziemię.
- Przepraszam...
Patrzysz przez chwilę na nieruchome ciało. Podnosząc wzrok, zauważasz napis, nad którym musiała pracować nastolatka, zanim się przemieniła.
//Niepowtarzalna okazja!
Darmowa eutanazja//
- Zrobiła to celowo? Nie, to musiał być wypadek. Co za pieprzona ironia.
Wyciągasz krótkofalówkę, by ostatni raz zameldować się Suchemu.
- Suchy, odbiór.
(css: "color: red;")[- Melduj.]
- Nina nie żyje. Ja... musiałem ją zabić.
(css: "color: red;")[- CO?! Kurwa, nie mów, że...]
- Przemieniła się. Przykro mi.
(css: "color: red;")[- Wiesz, gdzie możesz sobie wsadzić przykro? Po prostu... Po prostu wracaj po zapłatę.]
Patrzysz jeszcze raz na ciało dziewczyny spoczywające pod ścianą z jej proroczym dwuwierszem, wzdychasz i opuszczasz to cholerne miejsce.
[[Wróć do garażu podziemnego->Wróć do garażu podziemnego 5]]W holu za głównym wejściem nie ma już śladu po porannym zbiegowisku ani jego przyczynie. Ludzie wchodzą i wychodzą, handlują i rozmawiają jakby nigdy nic. W rogu dostrzegasz Suchego, który wymachując rękami mówi coś do Petro i Erica, którzy stoją ze wzrokiem wbitym w ziemię. Na twój widok naczelnik Garażu przerywa swój wywód, wygania dzieciaki z pomieszczenia zamaszystym gestem, a na ciebie macha, byś podszedł bliżej.
(css: "color: red;")[- Przysięgam, jeszcze jeden taki wyskok i sam je stąd wywalę na zbity pysk.]
- Wiedzą o Ninie?
(css: "color: red;")[- A jakże! Jeśli to im nie przemówi do rozsądku, to już nic nie pomoże. Cholerne szczyle. Dobór naturalny nawet nie musi się z nimi starać.]
- Dorastają w trudnym świecie. Płacą za błędy więcej, niż płaciliśmy my.
(css: "color: red;")[- Taaa... a skoro już wspomniałeś o zapłacie - masz, to dla ciebie.]
Suchy wyciąga z kieszeni wyglądający na dość ciężki, płócienny mieszek.
[[- Nie mogę tego przyjąć. Nie wywiązałem się z zadania.->- Nie mogę tego przyjąć 5]]
[[- A już myślałem, że dostanę kosz pieczarek.->- A już myślałem, że dostanę kosz pieczarek 5]]Wypadasz zza rogu ze wściekłym rykiem i ruszasz prosto na zgromadzonych pod wrotami bandytów. Czterech mężczyzn odwraca się w twoim kierunku i wyjmuje broń. Jeden rusza ci na spotkanie.
(css: "color: grey;")[- Następny? Dawać go!]
(css: "color: grey;")[- Już po tobie!]
Walka przypomina raczej dziwaczny taniec - większość czasu musisz unikać ataków liczniejszych przeciwników i czekać na okazję, by zadać choć jeden cios. Zbiry jednak padają jeden po drugim. Zadajesz ostatnie uderzenie i ledwo widząc na oczy ze zmęczenia podchodzisz do leżącego twarzą do bruku chłopaka. Nie żyje.
- Cholera jasna, dzieciaku, co ty sobie myślałeś...
Wyciągasz krótkofalówkę, żeby przekazać Suchemu smutne wieści.
- Garaż, odbiór.
(css: "color: red;")[- Melduj!]
- Erica dorwały jakieś zbiry. Nie zdążyłem go uratować.
(css: "color: red;")[- ... Co?]
- Zabili go. Pod katedrą. Ale skurwysyny też już nie żyją.
(css: "color: red;")[- I co, miało mnie to pocieszyć? Lepiej sprowadź mi ostatniego dzieciaka w jednym kawałku. Bez odbioru.]
Suchy ma rację, jeśli Eric już zdążył pożegnać się z życiem, to Petro ma na to jeszcze większe szanse. Musisz się spieszyć.
[[Idź do galerii handlowej->Idź do galerii handlowej 5a]]Zbirom nie chce się nawet podchodzić do Erica by sprawdzić, czy na pewno nie żyje. Przez krótką chwilę stoją jeszcze przy wrotach, grzebiąc w plecaku nastolatka, po czym oddalają się w sobie tylko znanym kierunku. Wtedy wychodzisz zza rogu i podchodzisz do ciała leżącego na bruku. Chłopak nie daje znaków życia.
- Cholera jasna, dzieciaku, co ty sobie myślałeś...
Wyciągasz krótkofalówkę, żeby przekazać Suchemu smutne wieści.
- Garaż, odbiór.
(css: "color: red;")[- Melduj!]
- Erica dorwały jakieś zbiry. Nie zdążyłem go uratować.
(css: "color: red;")[- ... Co?]
- Zabili go. Pod katedrą. Przykr...
(css: "color: red;")[- Daruj sobie te przykrości. Lepiej sprowadź mi ostatniego dzieciaka w jednym kawałku. Bez odbioru.]
Suchy ma rację, jeśli Eric już zdążył pożegnać się z życiem, to Petro ma na to jeszcze większe szanse. Musisz się spieszyć.
[[Idź do glaerii handlowej->Idź do galerii handlowej 5a]]Budynek galerii handlowej, dawniej modernistyczna przeszklona bryła, teraz straszy zębami powybijanych szyb. Wchodzisz do środka jednym z bocznych wejść. Wnętrze wydaje się być spokojne i ciche. Idziesz korytarzem, zaglądając do kolejnych lokali. W końcu do twoich uszu dobiega odgłos szurania gdzieś z wyższej kondygnacji. Wspinasz się zręcznie na piętro.
- Nina! Nina, jesteś tu?
Odpowiadają ci tylko kolejne hałasy dobiegające z jednego z butików. Na wszelki wypadek wyciągasz broń i wchodzisz do środka. Najpierw niemal potykasz się o leżące na podłodze ciało gryzonia, w połowie przygniecione przez przewrócony regał. Kiedy twoje oczy przyzwyczajają się do panującego tu półmroku, widzisz też kolejne truchło. I jeszcze jedno... W końcu w rogu pomieszczenia dostrzegasz drobną sylwetkę Niny. Jest odwrócona do ciebie plecami. Pisze coś na ścianie?
- Ale mi napędziłaś stracha!
Chowasz broń i wyciągasz rękę, żeby dotknąć ramienia nastolatki, kiedy ta odwraca się i patrzy na ciebie oszalałym wzrokiem wirala.
- O chole...
Nina błyskawicznie rzuca ci się do gardła, z wysiłkiem odpierasz atak
Przejęte przez wirusa ciało dziewczyny ma znacznie większą siłę, napędzaną teraz wyłącznie jednym instynktem - zabijania. Skacze na ciebie raz za razem, wrzeszcząc wściekle. Unieszkodliwienie jej kosztuje cię sporo wysiłku, jednak w końcu udaje ci się przetrącić zarażonej kark z okropnym chrzęstem i potwór, który jeszcze niedawno był Niną, pada martwy na ziemię.
- Przepraszam...
Patrzysz przez chwilę na nieruchome ciało. Podnosząc wzrok, zauważasz napis, nad którym musiała pracować nastolatka, zanim się przemieniła.
//Niepowtarzalna okazja!
Darmowa eutanazja//
- Zrobiła to celowo? Nie, to musiał być wypadek. Co za pieprzona ironia.
Wyciągasz krótkofalówkę, by ostatni raz zameldować się Suchemu.
- Suchy, odbiór.
(css: "color: red;")[- Melduj.]
- Nina nie żyje. Ja... musiałem ją zabić.
(css: "color: red;")[- CO?! Kurwa, nie mów, że...]
- Przemieniła się. Przykro mi.
(css: "color: red;")[- Wiesz, gdzie możesz sobie wsadzić przykro? Po prostu... Po prostu wracaj po zapłatę.]
Patrzysz jeszcze raz na ciało dziewczyny spoczywające pod ścianą z jej proroczym dwuwierszem, wzdychasz i opuszczasz to cholerne miejsce.
[[Wróć do garażu podziemnego->Wróć do garażu podziemnego 5a]]W holu za głównym wejściem nie ma już śladu po porannym zbiegowisku ani jego przyczynie. Ludzie wchodzą i wychodzą, handlują i rozmawiają jakby nigdy nic. W rogu dostrzegasz Suchego, który wymachując rękami mówi coś do Petro, który stoi ze wzrokiem wbitym w ziemię. Na twój widok naczelnik Garażu przerywa swój wywód, wygania chłopaka z pomieszczenia zamaszystym gestem, a na ciebie macha, byś podszedł bliżej.
(css: "color: red;")[- Przysięgam, gdyby nie fakt, że tylko on wrócił żywy, to chyba sam bym go zatłukł.]
- Wie o reszcie?
(css: "color: red;")[- Oczywiście! Musi zrozumieć, że to też jego zasługa. Wysłałem już ludzi, żeby... no, przecież ich tam nie zostawię, żeby się jakieś ścierwa na nich pasły. Ech, kurwa...]
- Przykro mi, Suchy. Żaden dzieciak nie powinien dorastać w takim świecie.
(css: "color: red;")[- Jak widzisz, spora część ma szansę tego uniknąć. Dobra, dość tego - masz, to dla ciebie.]
[[- Nie mogę tego przyjąć. Nie wywiązałem się z zadania.->- Nie mogę tego przyjąć 5a]]
[[- A już myślałem, że dostanę kosz pieczarek.->- A już myślałem, że dostanę kosz pieczarek 5a]](css: "color: red;")[- Takiś szlachetny? W porządku. Ale grzybów to możesz sobie zbierać do woli. Tylko mi grzybni nie powykręcaj.]
- Tych wesołych też?
(css: "color: red;")[- A, co mi tam. Ale tylko dla siebie, nie na handel! Rozumiesz, monopol nie lubi konkurencji. A teraz bądź tak miły i daj mi święty spokój. Muszę się napić.]
Opuszczasz garaż, kiedy słońce powoli zaczyna już chylić się ku zachodowi. Wracasz do spraw, które musiałeś odłożyć na bok przez całą tę cholerną poezję. Odrobina prozy dobrze ci teraz zrobi.
Później zachodzisz jeszcze od czasu do czasu do siedziby Grzybiarzy. Z satysfakcją dostrzegasz, że Eric wyciągnął ze swojej przygody wnioski i trzyma się z dala od kłopotów - nawet bardziej, niż byś się tego spodziewał, bo zgłosił się na ochotnika do zajęcia miejsca Sambora na szczycie wieży obserwacyjnej. Suchy wydaje się być zadowolony z takiego obrotu spraw. Mniej powodów do radości daje mu Petro, który uznaje "mówienie głośno tego, co wszyscy myślą" za swoją misję i nieraz wiele ryzykuje, tworząc kolejne hasła. Z czasem zaczyna ci się jednak wydawać, że może i to, co robi, jest czymś więcej, niż tylko walką z wiatrakami.Suchy prycha i wręcza ci mieszek. Ważysz go w dłoni - jest wystarczająco ciężki.
(css: "color: red;")[- A grzybów to możesz sobie zbierać do woli. Tylko mi grzybni nie powykręcaj.]
- Tych wesołych też?
(css: "color: red;")[- Bez przesady. Z czegoś musimy żyć! Ale dostaniesz zniżkę. A teraz bądź tak miły i daj mi święty spokój. Muszę się napić.]
Opuszczasz garaż, kiedy słońce powoli zaczyna już chylić się ku zachodowi. Wracasz do spraw, które musiałeś odłożyć na bok przez całą tę cholerną poezję. Odrobina prozy dobrze ci teraz zrobi.
Później zachodzisz jeszcze od czasu do czasu do siedziby Grzybiarzy. Z satysfakcją dostrzegasz, że Eric wyciągnął ze swojej przygody wnioski i trzyma się z dala od kłopotów - nawet bardziej, niż byś się tego spodziewał, bo zgłosił się na ochotnika do zajęcia miejsca Sambora na szczycie wieży obserwacyjnej. Suchy wydaje się być zadowolony z takiego obrotu spraw. Mniej powodów do radości daje mu Petro, który uznaje "mówienie głośno tego, co wszyscy myślą" za swoją misję i nieraz wiele ryzykuje, tworząc kolejne hasła. Z czasem zaczyna ci się jednak wydawać, że może i to, co robi, jest czymś więcej, niż tylko walką z wiatrakami.(css: "color: red;")[- Takiś szlachetny? W porządku. Ale grzybów to możesz sobie zbierać do woli. Tylko mi grzybni nie powykręcaj.]
- Tych wesołych też?
(css: "color: red;")[- A, co mi tam. Ale tylko dla siebie, nie na handel! Rozumiesz, monopol nie lubi konkurencji. A teraz bądź tak miły i daj mi święty spokój. Muszę się napić.]
Opuszczasz garaż, kiedy słońce powoli zaczyna już chylić się ku zachodowi. Wracasz do spraw, które musiałeś odłożyć na bok przez całą tę cholerną poezję. Odrobina prozy dobrze ci teraz zrobi.
Później zachodzisz jeszcze od czasu do czasu do siedziby Grzybiarzy. Suchy nie daje tego po sobie poznać, ale utrata dwójki wychowanków odcisnęła na nim swoje piętno. Sytuacji nie pomaga Petro, który uznaje "mówienie głośno tego, co wszyscy myślą" za swoją misję i nieraz wiele ryzykuje, tworząc kolejne hasła. Z czasem zaczyna ci się jednak wydawać, że może i to, co robi, jest czymś więcej, niż tylko walką z wiatrakami.Suchy prycha i wręcza ci mieszek. Ważysz go w dłoni - jest wystarczająco ciężki.
(css: "color: red;")[- A grzybów to możesz sobie zbierać do woli. Tylko mi grzybni nie powykręcaj. A teraz bądź tak miły i daj mi święty spokój. Muszę się napić.]
- Tych wesołych też?
(css: "color: red;")[- Bez przesady. Z czegoś musimy żyć! Ale dostaniesz zniżkę. A teraz bądź tak miły i daj mi święty spokój. Muszę się napić.]
Opuszczasz garaż, kiedy słońce powoli zaczyna już chylić się ku zachodowi. Wracasz do spraw, które musiałeś odłożyć na bok przez całą tę cholerną poezję. Odrobina prozy dobrze ci teraz zrobi.
Później zachodzisz jeszcze od czasu do czasu do siedziby Grzybiarzy. Suchy nie daje tego po sobie poznać, ale utrata dwójki wychowanków odcisnęła na nim swoje piętno. Sytuacji nie pomaga Petro, który uznaje "mówienie głośno tego, co wszyscy myślą" za swoją misję i nieraz wiele ryzykuje, tworząc kolejne hasła. Z czasem zaczyna ci się jednak wydawać, że może i to, co robi, jest czymś więcej, niż tylko walką z wiatrakami.Wyszarpujesz zza pasa przystosowaną do walki stalową rurkę, odpierasz nią atak kolejnego gryzonia i rzucasz w stronę regału. Nina zręcznie łapie broń w locie i niemal od razu zeskakuje na ziemię, by dołączyć do walki.
We dwójkę radzicie sobie z napastnikami zdecydowanie szybciej, chociaż dobrze wiesz, że w pojedynkę także nie miałbyś z nimi problemu. Kątem oka obserwujesz dziewczynę, która całkiem sprawnie gruchocze jednemu potworowi kolano, posyłając do na posadzkę, a potem z całej siły uderza rurką w przeżartą zgnilizną głowę, która pęka jak makabryczna piniata.
W końcu wydaje się, że jest już po wszystkim - cztery gryzonie leżą martwe na podłodze. Uświadamiasz sobie, że zdążyłeś w ostatnim momencie.
- Nic ci nie jest?
Nina wydaje się być nie tylko w porządku, ale wręcz w euforii.
(css: "color: pink;")[- Nic! A tobie?]
- Przed chwilą nie miałaś takiego dobrego humoru. Parę minut i byłoby po tobie.
(css: "color: pink;")[- Ale przyszedłeś! Oj wiem, wiem, powinnam być bardziej ostrożna. BĘDĘ bardziej ostrożna. Ale widziałeś to? Jak go tu bach, a potem w łeb?]
- Widziałem. Nie było tak źle.
(css: "color: pink;")[- Źle? Phi! To było super! Fiu! Nawet lepsze niż wiersze i bieganie po dachach! A już na pewno lepsze, niż, ugh, grzyby.]
- Czy ja wiem...
(css: "color: pink;")[- A JA WIEM! Poszukajmy jeszcze jakichś zdechlaków, co? Dobry z nas duet!]
- O nie, tobie już wystarczy. Masz wracać do garażu. PROSTO do garażu.
(css: "color: pink;")[- Ech, sztywniak z ciebie.]
- Nina.
(css: "color: pink;")["No dobra już, dobra. Pójdę. Ale to sobie zatrzymam!]
Zanim zdążysz zaprotestować, Nina wylatuje ze sklepiku i znika gdzieś w korytarzu, a razem z nią twoja rurka. Niech jej będzie. Nie pozostaje ci nic innego, jak zdać relację Suchemu.
- Suchy, odbiór. Twoja uciekinierka wraca do domu cała i zdrowa. Chociaż co do głowy nie jestem pewien.
(css: "color: red;")[- Dopiero teraz to zauważyłeś? Dobra, idź po ostatniego dzieciaka.]
[[Idź do świątyni->Idź do świątyni 5]]- Zostań tam, gdzie jesteś!
(css: "color: pink;")[- Ale...]
Nie masz już czasu na negocjacje z nastolatką, bo rozjuszone stwory nacierają na ciebie jeden po drugim. Całą swoją uwagę skupiasz na walce, unieszkodliwiając po kolei pierwszego, drugiego i w końcu trzeciego gryzonia. Ale czy na pewno były tylko trzy?
Wyciągasz ostrze broni z czaszki ostatniego powalonego zombie i zerkasz na regał. Jest pusty.
- Nina?!
Rozglądasz się dookoła - pusto. Zaczynasz w popłochu zaglądać w każdy kąt. W końcu znajdujesz Ninę w rogu sklepu. Siedzi pod ścianą, ramię w ramię z gryzoniem, któremu musiała dopiero co rozwalić czaszkę. Pobiegasz do niej.
- O boże. Jesteś cała?!
(css: "color: pink;")[- P-prawie...]
Nina uśmiecha się blado i opuszcza bezwładnie rękę, którą do tej pory trzymała się za szyję, odsłaniając paskudną ranę, z której miarowo wylewają się kolejne porcje krwi. Rzucasz się, by hamować krwotok.
(css: "color: pink;")[- Gdybym tylko... Umiała się bić...]
- Nie zamykaj oczu! Mów do mnie! Nina! Nauczę cię się bić, tylko patrz na mnie!
Dopiero po chwili dociera do ciebie, że nic już nie możesz zrobić. Dziewczyna nie żyje.
- Czemu nie zostałaś na tym pieprzonym regale?!
Musisz jakoś poinformować o tym wszystkim Suchego. Było tak blisko...
- Garaż, odbiór.
(css: "color: red;")["No? Melduj!]
- Nina nie żyje.
(css: "color: red;")[- NIE.]
- Umarła na moich rękach, Suchy. Dopadły ją gryzonie. Próbowałem się przedrzeć...
Ze słuchawki dobiega przez chwilę tylko biały szum.
(css: "color: red;")[- Wszystko jedno, co próbowałeś. Lepiej sprowadź mi ostatniego dzieciaka w jednym kawałku. Bez odbioru.]
[[Idź do świątyni->Idź do świątyni 5a]]Zbliżasz się do katedry pod wezwaniem jakiegoś świętego, którego imię zostało słusznie zapomniane w odwecie za nieuchronienie świata przed apokalipsą. Główne wejście jest po drugiej stronie, okrążasz więc gmach, nasłuchując. Jest cicho. Zbyt cicho?
Wychodzisz zza rogu i od razu wiesz, że coś jest nie tak. Okolice wejścia wydają się być puste. Podchodzisz bliżej i dopiero teraz dostrzegasz pod samymi wrotami skuloną sylwetkę.
- Eric? ERIC!
Podbiegasz do chłopaka, łapiesz za ramiona i potrząsasz, ale na próżno. Ciemnoczerwona plama na jego klatce piersiowej mówi ci, że jesteś za późno. Chłopak został zamordowany, a jego zwłoki obrabowane.
- Cholera, to był tylko głupi dzieciak! I zabili go po co? Dla kubła farby?
W okolicy nie brakuje mniej lub bardziej zorganizowanych szajek bandytów, którzy potrafią zabić nie tylko dla marnego zysku, ale i zwykłej zabawy. Zastanawiasz się chwilę, jak przekazać wiadomość Suchemu.
- Garaż, odbiór.
(css: "color: red;")[- No? Masz go?]
- Mam, ale... Eric nie żyje. Ktoś go napadł przy katedrze.
(css: "color: red;")[- Nie wiem jak, ale ich dorwę, choćbym miał wytłuc każdego pieprzonego rabusia w tym mieście.]
Przez krótką chwilę krótkofalówka milczy.
(css: "color: red;")[- A teraz wracaj. Po zapłatę.]
- Przykro mi.
Słuchawka już się nie odzywa. Nic tu po tobie.
[[Wróć do garażu podziemnego->Wróć do garażu podziemnego 6]]Zbliżasz się do katedry pod wezwaniem jakiegoś świętego, którego imię zostało słusznie zapomniane w odwecie za nieuchronienie świata przed apokalipsą. Główne wejście jest po drugiej stronie, okrążasz więc gmach, nasłuchując. Jest cicho. Zbyt cicho?
Wychodzisz zza rogu i od razu wiesz, że coś jest nie tak. Okolice wejścia wydają się być puste. Podchodzisz bliżej i dopiero teraz dostrzegasz pod samymi wrotami skuloną sylwetkę.
- Eric? ERIC!
Podbiegasz do chłopaka, łapiesz za ramiona i potrząsasz, ale na próżno. Ciemnoczerwona plama na jego klatce piersiowej mówi ci, że jesteś za późno. Chłopak został zamordowany, a jego zwłoki obrabowane.
- Cholera, to był tylko głupi dzieciak! I zabili go po co? Dla kubła farby?
W okolicy nie brakuje mniej lub bardziej zorganizowanych szajek bandytów, którzy potrafią zabić nie tylko dla marnego zysku, ale i zwykłej zabawy. Zastanawiasz się chwilę, jak przekazać wiadomość Suchemu.
- Garaż, odbiór.
(css: "color: red;")[- No? Masz go?]
- Mam, ale... Eric nie żyje. Ktoś go napadł przy katedrze.
(css: "color: red;")[- Nie wiem jak, ale ich dorwę, choćbym miał wytłuc każdego pieprzonego rabusia w tym mieście.]
Przez krótką chwilę krótkofalówka milczy.
(css: "color: red;")[- A teraz wracaj. Po zapłatę.]
- Przykro mi.
Słuchawka już się nie odzywa. Nic tu po tobie.
[[Wróć do garażu podziemnego->Wróć do garażu podziemnego 6a]]W holu za głównym wejściem nie ma już śladu po porannym zbiegowisku ani jego przyczynie. Ludzie wchodzą i wychodzą, handlują i rozmawiają jakby nigdy nic. W rogu dostrzegasz Suchego, który wymachując rękami mówi coś do Niny i Petro, którzy stoją ze wzrokiem wbitym w ziemię. Na twój widok naczelnik Garażu przerywa swój wywód, wygania dzieciaki z pomieszczenia zamaszystym gestem, a na ciebie macha, byś podszedł bliżej.
(css: "color: red;")[- Przysięgam, jeszcze jeden taki wyskok i sam je stąd wywalę na zbity pysk.]
- Wiedzą o Ericu?
(css: "color: red;")[- A jakże! Jeśli to im nie przemówi do rozsądku, to już nic nie pomoże. Cholerne szczyle. Dobór naturalny nawet nie musi się z nimi starać.]
- Dorastają w trudnym świecie. Płacą za błędy więcej, niż płaciliśmy my.
(css: "color: red;")[- Taaa... a skoro już wspomniałeś o zapłacie - masz, to dla ciebie.]
Suchy wyciąga z kieszeni wyglądający na dość ciężki, płócienny mieszek.
[[- Nie mogę tego przyjąć. Nie wywiązałem się z zadania.->- Nie mogę tego przyjąć 6]]
[[- A już myślałem, że dostanę kosz pieczarek.->- A już myślałem, że dostanę kosz pieczarek 6]]W holu za głównym wejściem nie ma już śladu po porannym zbiegowisku ani jego przyczynie. Ludzie wchodzą i wychodzą, handlują i rozmawiają jakby nigdy nic. W rogu dostrzegasz Suchego, który wymachując rękami mówi coś do Petro, który stoi ze wzrokiem wbitym w ziemię. Na twój widok naczelnik Garażu przerywa swój wywód, wygania chłopaka z pomieszczenia zamaszystym gestem, a na ciebie macha, byś podszedł bliżej.
(css: "color: red;")[- Przysięgam, gdyby nie fakt, że tylko on wrócił żywy, to chyba sam bym go zatłukł.]
- Wie o reszcie?
(css: "color: red;")[- Oczywiście! Musi zrozumieć, że to też jego zasługa. Wysłałem już ludzi, żeby... no, przecież ich tam nie zostawię, żeby się jakieś ścierwa na nich pasły. Ech, kurwa... ]
-Przykro mi, Suchy. Żaden dzieciak nie powinien dorastać w takim świecie.
(css: "color: red;")[- Jak widzisz, spora część ma szansę tego uniknąć. Dobra, dość tego - masz, to dla ciebie.]
[[- Nie mogę tego przyjąć. Nie wywiązałem się z zadania.->- Nie mogę tego przyjąć 6a]]
[[- A już myślałem, że dostanę kosz pieczarek.->- A już myślałem, że dostanę kosz pieczarek 6a]](css: "color: red;")[- Takiś szlachetny? W porządku. Ale grzybów to możesz sobie zbierać do woli. Tylko mi grzybni nie powykręcaj.]
- Tych wesołych też?
(css: "color: red;")[- A, co mi tam. Ale tylko dla siebie, nie na handel! Rozumiesz, monopol nie lubi konkurencji. A teraz bądź tak miły i daj mi święty spokój. Muszę się napić.]
Opuszczasz garaż, kiedy słońce powoli zaczyna już chylić się ku zachodowi. Wracasz do spraw, które musiałeś odłożyć na bok przez całą tę cholerną poezję. Odrobina prozy dobrze ci teraz zrobi.
Później zachodzisz jeszcze od czasu do czasu do siedziby Grzybiarzy. Okazuje się, że Nina wyciągnęła ze swojej lekcji pewne wnioski - chociaż nie dokładnie takie, jakich się spodziewałeś. Dziewczyna uznała likwidowanie zombie za swoje prawdziwe powołanie i udało jej się nakłonić naczelnika do pozwolenia jej na trening bojowy. Mniej powodów do zadowolenia daje Suchemu Petro, który uznaje "mówienie głośno tego, co wszyscy myślą" za swoją misję i nieraz wiele ryzykuje, tworząc kolejne hasła. Z czasem zaczyna ci się jednak wydawać, że może i to, co robi, jest czymś więcej, niż tylko walką z wiatrakami.(css: "color: red;")[- Takiś szlachetny? W porządku. Ale grzybów to możesz sobie zbierać do woli. Tylko mi grzybni nie powykręcaj.]
- Tych wesołych też?
(css: "color: red;")[- A, co mi tam. Ale tylko dla siebie, nie na handel! Rozumiesz, monopol nie lubi konkurencji. A teraz bądź tak miły i daj mi święty spokój. Muszę się napić.]
Opuszczasz garaż, kiedy słońce powoli zaczyna już chylić się ku zachodowi. Wracasz do spraw, które musiałeś odłożyć na bok przez całą tę cholerną poezję. Odrobina prozy dobrze ci teraz zrobi.
Później zachodzisz jeszcze od czasu do czasu do siedziby Grzybiarzy. Okazuje się, że Nina wyciągnęła ze swojej lekcji pewne wnioski - chociaż nie dokładnie takie, jakich się spodziewałeś. Dziewczyna uznała likwidowanie zombie za swoje prawdziwe powołanie i udało jej się nakłonić naczelnika do pozwolenia jej na trening bojowy. Mniej powodów do zadowolenia daje Suchemu Petro, który uznaje "mówienie głośno tego, co wszyscy myślą" za swoją misję i nieraz wiele ryzykuje, tworząc kolejne hasła. Z czasem zaczyna ci się jednak wydawać, że może i to, co robi, jest czymś więcej, niż tylko walką z wiatrakami.(css: "color: red;")[- Takiś szlachetny? W porządku. Ale grzybów to możesz sobie zbierać do woli. Tylko mi grzybni nie powykręcaj.]
- Tych wesołych też?
(css: "color: red;")[- A, co mi tam. Ale tylko dla siebie, nie na handel! Rozumiesz, monopol nie lubi konkurencji. A teraz bądź tak miły i daj mi święty spokój. Muszę się napić.]
Opuszczasz garaż, kiedy słońce powoli zaczyna już chylić się ku zachodowi. Wracasz do spraw, które musiałeś odłożyć na bok przez całą tę cholerną poezję. Odrobina prozy dobrze ci teraz zrobi.
Później zachodzisz jeszcze od czasu do czasu do siedziby Grzybiarzy. Suchy nie daje tego po sobie poznać, ale utrata dwójki wychowanków odcisnęła na nim swoje piętno. Sytuacji nie pomaga Petro, który uznaje "mówienie głośno tego, co wszyscy myślą" za swoją misję i nieraz wiele ryzykuje, tworząc kolejne hasła. Z czasem zaczyna ci się jednak wydawać, że może i to, co robi, jest czymś więcej, niż tylko walką z wiatrakami.(css: "color: red;")[- Takiś szlachetny? W porządku. Ale grzybów to możesz sobie zbierać do woli. Tylko mi grzybni nie powykręcaj.]
- Tych wesołych też?
(css: "color: red;")[- A, co mi tam. Ale tylko dla siebie, nie na handel! Rozumiesz, monopol nie lubi konkurencji. A teraz bądź tak miły i daj mi święty spokój. Muszę się napić.]
Opuszczasz garaż, kiedy słońce powoli zaczyna już chylić się ku zachodowi. Wracasz do spraw, które musiałeś odłożyć na bok przez całą tę cholerną poezję. Odrobina prozy dobrze ci teraz zrobi.
Później zachodzisz jeszcze od czasu do czasu do siedziby Grzybiarzy. Suchy nie daje tego po sobie poznać, ale utrata dwójki wychowanków odcisnęła na nim swoje piętno. Sytuacji nie pomaga Petro, który uznaje "mówienie głośno tego, co wszyscy myślą" za swoją misję i nieraz wiele ryzykuje, tworząc kolejne hasła. Z czasem zaczyna ci się jednak wydawać, że może i to, co robi, jest czymś więcej, niż tylko walką z wiatrakami.(css: "color: orange;")[- Suchy uważa, że to zbędne.]
(css: "color: green;")[- Nie podoba mu się, że wałęsamy się po okolicy.]
(css: "color: pink;")[- Traktuje nas jak dzieci!]
[[- Ma rację. Ten Poeta to szaleniec ->- Ma rację, ten Poeta to szaleniec 2]]
[[- Cóż, dopóki jesteście ostrożni... -> - Dopóki jesteście ostrożni 2]](css: "color: orange;")[- Suchy jest tu szefem.]
(css: "color: pink;")[- Nie lubi, kiedy ludzie zajmują się czymkolwiek poza spaniem, sraniem i pracą.]
(css: "color: green;")[- A zwłaszcza sztuką. Nie rozumie duchowych potrzeb.]
[[- Nie powinniście rozmawiać o poezji? -> - Nie powinniście rozmawiać o poezji? 2]](css: "color: red;")[- Bardzo prosty. Zaraz będzie zmierzchać, a to ulubiona pora tej natchnionej gnidy. Idź na punkt obserwacyjny - na północ od garażu. Z góry będziesz miał dobry widok na wszystkie wyjścia i ścieżki, może uda ci się dojrzeć tego skurwysyna. Sambor, nasza czujka, też tam będzie, to ci pokaże co i jak. A ja się upewnię, żeby dookoła było dość światła. Jak zobaczysz, że ktoś się podejrzanie wymyka, daj mi znać przez radio. A potem, cóż... mówiłeś, że nie boisz się łazić po nocy?]
- Dam sobie radę.
(css: "color: red;")[- Zuch. Tylko pamiętaj, że to nie jest jakiś tam rozmemłany literat.]
Dziennik zadań zostaje (link-repeat:"zaktualizowany.")[(show:?modal)]
{[
<div class="modal">
<div class="modal content">
<span class="close">
{(link-repeat: "×")[(replace: ?modal)[] ]}
</span>
Idź o zmierzchu na wieżę obserwacyjną na północ od Garażu Podziemnego i obserwuj okolicę.
</div>
</div>
](modal|}
[[Opuść garaż i idź na punkt obserwacyjny]]